Beret w akcji Beret w akcji
560
BLOG

Wspomnienia z Powstania Warszawskiego - Część 68

Beret w akcji Beret w akcji Rozmaitości Obserwuj notkę 8

Mirosław Leśniewski "Miriam" batation "Bełt", kompania "Skiba", pluton "Wysocki"

Atak na źle rozpoznany obiekt przy ul. Śniadeckich 17 - cd.

Co się stało z "Wilkiem" i trzecim z grupy nie wiem. Nie wiem też, jak długo leżałem na jezdni. Naraz usłyszałem trzask otwieranej bramy w szkole (naturalnie "sidolka" nic jej nie zrobiła) i odgłos podkutych butów. Bałem się nawet oddychać, żeby nie zauważyli, że żyję. Tupot kroków nagle ucichł. Niemcy położyli się za mną jak za osłoną i zaczęli strzelać z karabinu maszynowego. Czułem uderzenia łusek o nogi. Okazuje się, że Niemcy, czując się bezpiecznie - widocznie do nich nikt nie strzelał - i nie mając dobrego ostrzału w kierunku Polnej (widziałem przebiegajace postacie na rogu śniadeckich i placu przed Politechniką) wyszli z bunkra i strzelali z jezdni. Po kilku seriach zwinęli się. Usłyszałem kroki i trzask zamykanej bramy.

Wiedziałem, że z upływem czasu i krwi, będę coraz słabszy. Do wieczora nie wytrzymam leżąc na jezdni i czując, jak ze mnie uchodzi życie.

Należało ratować się, póki były jeszcze siły. Musiałem zaryzykować. Wielkiego wyboru nie miałem.

Odczekałem na chwilę dłuższej ciszy. Zerwałem się na nogi, nie będąc pewny, czy mnie utrzymają, i rozpocząłem wyścig ze śmiercią. To był mój najszybszy bieg w życiu! dobiegłem do jakiejś bramy i schowałem się za występ muru. Pozycja była nad wyraz niewygodna, bo u dołu był taki występ, chroniący ściany bramy od kół wozów.

Stanąłem, a właściwie przytuliłem się do muru w pozycji lekko ukośnej. W tym momencie seria strzałów obłupała tynk z krawędzi osłaniającego mnie występu muru, ale ja  uważałem, że jestem bezpieczny. Nerwy były jednak napięte. Zrobiłem wtedy wielkie glupstwo: wystawiłem głowę i pokazałem język, tym strzelającym do mnie.

Wtedy dopiero zaczęła się kanonada w bramę. Szły seria za serią, a ja czułem, że słabnę.

Brama była zamknięta, ale u góry ażurowa i oszklona. Nacisnąłem klamkę od furtki, też była zamknięta.

Zacząłem stukać, ale nikt nie otwierał. Po jakimś czasie ktoś podbiegl do bramy i przekręcił klucz. Odczekałem moment i między jedną serią a drugą wpadłem do bramy. Tu mi już nic nie groziło. Oparłem się o ścianę.

Po paru minutach ktoś wyniósł krzesło. Usiadłem. A w bramę ciagle uderzały pociski.

Dowlokłem się do wejścia na klatkę schodową, która była poza bramą, od podwórka.

Zebrało się kilku mieszkańców, zapytali, czy mam ze sobą coś niebezpiecznego, to oni schowają, bo Niemcy mogą tu wejść w każdej chwili.

Oddałem opaskę, czym wywołałem taką panikę jakbym wyjął granat. Chciałem zatamować krew płynącą z przedramienia. Zacząłem przewiązywać sobie chustkę powyżej rany, ale nie mogłem mocno ściągnąć, więc jakaś pani pomogła mi. Prosiłem, żeby mi to zdjęła za dwie godziny.

Zrobiło się prawie ciemno, a ja już nie miałem siły nawet żeby siedzieć. Położyłem się więc na betonowej posadzce. Nie pamiętam, jak znalazłem się w jakimś mieszkaniu, na kozetce. Ktoś mi rozciął kombinezon i opatrzył ranę brzucha.

Ocknąłem się w jakimś momencie i zobaczyłem palącą się świecę. Usłyszałem głos, odmawiający modlitwę za konających. Znów straciłem przytomność, a gdy ją odzyskałem, powiedziano mi, żebym się nie bał, bo już nawiązano kontakt z powstańcami, którzy przekuwają przejście do tego domu.

Nie wiem, jak długo to trwało, ale zjawiły się w końcu sanitariuszki z noszami. Windowano mnie chyba na 5-te czy 6-te piętro. Tam było przebite przejście, ale tak nieszczęśliwie się złożyło, że przebito je na szyb windy. Przesunięto je po desce nad studnią windową i znów slalom w dół w następnym budynku.

Gdy niesiono mnie po ulicy, mżył deszczyk. Tak znalazłem się w szpitalu na ul. Lwowskiej, chyba pod numerem 13.

W szpitalu leżałem 20 dni z pociskiem w brzuchu. Historia mojego tam pobytu to osobny rozdział. Tam też spokojnie nie było. Gdy szpital ewakuowano na Koszykową, koledzy zabrali mnie do swego plutonu, na kwaterę przy ul. Wspólnej 12.

 

Lubię ludzi - wierzących, ateistów, prawicę, lewicę i centrum, Niemców, Rosjan i Żydów.Nie lubię, gdy ludzie gardzą ludźmi. Marzy mi się tygodnik "Polityka inaczej".

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Rozmaitości