Janusz Brzozowski ps. "Orlik" batalion Miłosz kompania "Redy" pluton "Kilofa"
W Plutonie "Kilofa" na ul. Książęcej
Oddział KB nie brał udziału w akcjach bojowych przez kilka pierwszych dni powstania. Piątego sierpnia przed frontem oddziału wystąpił kpt. "Reda" z apelem o włączenie się do walki w rejonie Placu Trzech Krzyży i Muzeum Narodowego. Zgłosiło się trzydziestu paru ochotników, wśród nich i ja.
Następnego dnia nasza grupa pod bezpośrednim dowództwem kpt. "Redy" została zakwaterowana w budynku plebanii kościoła św. Aleksandra przy ul. Książęcej 21. Kpt. "Reda" zarządził zbiórkę, wyznaczył ppor. "Kilofa" na dowódcę plutonu, a "Myszkę" na łączniczkę. Zakomunikował nam, że obejmuje dowództwo kompanii, w skład której, poza naszym plutonem, wchodzić będzie pluton ppor. "Kłosa" i pluton głuchoniemych pod dowództwem st. sierżanta "Mundka". Zapowiedział, że naszym najbliższym zadaniem jest zdobycie szpitala św. Łazarza. Przedstawił stan uzbrojenia: 1 kb francuski (z lekko uszkodzonym zamkiem), 2 pistolety i sporo różnego typu granatów. Powiedział:
- Pozostałe uzbrojenie plutonu znajduje się w Łazarzu, Muzeum Narodowym, w YMCA* i w Sejmie.
Wymienione punkty były obsadzone przez Niemców.
A więc broń musimy sobie zdobyć, sprawa jest jasna.
W ataku na szpital św. Łazarza wzięło udział około 15 ludzi z plutonu ppor. "Kilofa" i z plutonu ppor. "Kłosa", z jednym lub dwoma pm. Ja wraz z pchor. "Tolem" i dwoma strzelcami, "Łukiem" i "Cyganem", stanowiliśmy ubezpieczenie atakujących przed ewentualnym kontratakiem Niemców z budynków Muzeum Narodowego.
Atak trwał zaledwie kilka minut. Chłopcy, korzystając z zadrzewienia i zarośli, podeszli pod pawilon szpitalny od strony ul. Książęcej na nodległość rzutu granatem i zajęli pozycję wyjściową do ataku. Trzy kolejne krótkie serie z pm, skierowanena widoczne stanowiska strzelnicze w szpitalu i po oknach pawilonu, nie wywołały reakcji ogniowej Niemców. Okrzyk: - Huraa! - i chłopcy wskoczyli na teren pawilonu.
Od niemieckiego ostrzału wybuchł pożar zdobytego szpitala. Udało się nam go ugasić. Szpital został zajęty bez większych strat z naszej strony.
Zajęcie szpitala, poza korzyściami taktycznymi, nie przyniosło nam spodziewanej zdobyczy w postaci broni - uzyskaliśmy zaledwie 1 czy 2 kb ikilka granatów. Cenną zdobyczą były natomiast materiały opatrunkowe, które zasiliły nasze apteczko polowe i szpital na Mokotowskiej , ponadto hełmy i części oporządzenia żołnierskiego.
Po zdobyciu Łazarza nasze dwa plutony zostały wyznaczone do obsady jego terenu celem uniemożliwienia Niemcom wyprowadzenia ataków z Muzeum Narodowego na rejon Placu Trzech Krzyży i pobliskiego Powiśla.
Jako łączniczka dołączyła do nas moja żona, Krystyna, ps. "Nasza", przeniesiona z ul.Frascati z plutonu por. "Springera".
Na terenie szpitala św. Łazarza pełniłem funkcje zmianowego dowódcy placówki. Nasza walka miała charakter wybitnie pozycyjny. Rozstawieni na pojedynczych stanowiskach żołnierze mieli za zadanie obserwację przedpola Muzeum Narodowego i ewentualne odparcie ataków Niemców. Niemcy kierowali na nasze stanowiska ogień z broni maszynowej często równocześnie od czoła, z terenów Muzeum, i w plecy, z terenu YMCA i Sejmu.
Nasze uzbrojenie do około dwudziestego sierpnia nie uległo poważniejszym zmianom. Wkrótce po dwudziestym sierpnia w plutonie pojawił się 1 pm, który bywał wprowadzany do walki na terenie placówki szpitala św. Łazarza w chwili, gdy Niemcy otwierali bardziej intensywny ogień zaczepny na nasze stanowiska. Dopiero w końcu sierpnia i początkach września zostaliśmy wyposażeni w karabiny i pm pochodzące ze zrzutów, co znacznie poprawiło nasze samopoczucie.
Cdn.
Lubię ludzi - wierzących, ateistów, prawicę, lewicę i centrum, Niemców, Rosjan i Żydów.Nie lubię, gdy ludzie gardzą ludźmi. Marzy mi się tygodnik "Polityka inaczej".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości