Beret w akcji Beret w akcji
382
BLOG

Wspomnienia z Powstania Warszawskiego - Część 111

Beret w akcji Beret w akcji Rozmaitości Obserwuj notkę 10

Henryk Guzik ps. "Wacław" kompania osłonowa sztabu VII Obwodu "Obroża"

Atak na "Jajczarnię" ul. Hoża 51 - cd.

Ludzie ci byli świadkami mego skoku do biura, a następnie otwarcia bramy i widzieli, jak wyszedłem z wartowni ze zdobycznym karabinem, wykazywali więc oznaki uradowania. Moim kolegom stojącym przy oknach w biurze pokazywałem na migi, aby jeden z nich dołączył do mnie. Przyszedł "Skalny". Dałem mu zdobyczny karabin, kazałem oszczędzać rannego, gdyż jest to nasz pierwszy jeniec, a przede wszystkim poleciłem uważać na schody i ewentualnie ubezpieczać mnie.

Otworzyłem drzwi na wprost korytarza. Był to ustęp. Drzwi z lewej strony prowadziły do portierni - nikogo nie było. Następnie wpadłem do pokoju na prawo, na którego drzwiach był napis "laboratorium". Na podłodze leżał ranny podoficer, który zamierzał się na mnie handgranatem. Strzeliłem do niego mierząc w głowę. W tym momencie zobaczyłem, żemój pistolet po pierwszym strzale rozkłada się. Zdążyłem złapać lewą ręką zsuwające się suwadło pistoletu, aby nie upadło. Musiała być źle założona zapinka czołowa na lufie, czego biorąc broń nie widziałem. Ręka rannego z granatem opadła. Usłyszałem jakieś kroki po posadzce tuż za szafą. Ktoś w podkutych pewnie butach cofał się lub szedł do mnie! Wyskoczyłem z pokoju. Będąc z powrotem w portierni wyjąłem "sidolkę" i po odbezpieczeniu rzuciłem ją na ścianę przeciwległą laboratorium, aby ewentualnie razić kogoś za tą szafą. "Sidolka" nie wybuchła! Zerknąłem w ślad za nią, na podłodze leżały szczątki z ebonitowego opakowania i jakiś żółty proszek. Chwyciłem drugą "sidolkę" - nic! Zostawiłem ją, a wyjąłem "filipinkę" i rzuciłem ją chowając się za futrynę. Nastąpił potężny wybuch. Po wybuchu wbiegłem do laboratorium i rzuciłem za szafę do ciemnego pomieszczenia pozostałą "sidolkę". Ta wybuchła prawidłowo.

Laboratorium przedstawiało żałosny widok: okna wybite, z sufitu zwieszały się odłamki szkieł, a fioletowe plamy odczynników tworzyły swoistą dekorację. W rozbitych szklanych szafach zawartość była w nieładzie. Mój feldfebel leżał pokręcony. Już nie miałem broni krótkiej. Cofałem się więc, aby od "Skalnego" zabrać zdobyczny karabin, gdy do portierni wpadła gromada pracowników "Jajczarni". Przybyli policzyli rannych i zabitych Niemców i stwierdzili, że chyba to wszyscy. Jeszcze mówili coś o jakimś psie wilczurze. W ostatnim pomieszczeniu za laboratorium miało już nie być nikogo. Istotnie, ostatni pokój był pusty i żadnego psa też tam nie było. Musiałem stoczyć utarczkę z "Zapłonem", który chciał dobić mojego rannego jeńca. Wszyscy nasi wraz z "Sylwestrem" byli już na podwórzu.

Nastąpiło odprężenie i przygotowanie do obrony zdobytego obiektu. "Sylwester" polecił, abym pokazał chłopcom, jak wykonać bastion z worków z ziemią w wejściu od ulicy na teren "Jajczarni". Sypaliśmy ziemię do worków. Kilka pierwszych worków z ziemią wyłożyłem na ulicę tworząc zasłonę z drzwi do zakładu,następnie ktoś położył się na ziemi i dalsze worki układał zza zasłony leżących worków, gdyż Niemcy wstrzeliwali się już w naszą pierwszą małą barykadę.

Lubię ludzi - wierzących, ateistów, prawicę, lewicę i centrum, Niemców, Rosjan i Żydów.Nie lubię, gdy ludzie gardzą ludźmi. Marzy mi się tygodnik "Polityka inaczej".

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Rozmaitości