Beret w akcji Beret w akcji
399
BLOG

Wspomnienia z Powstania Warszawskiego - Część 113

Beret w akcji Beret w akcji Rozmaitości Obserwuj notkę 6

Tadeusz Zejdler ps. "Miły" batalion "IWO" 2 kompania

Pamiętne dni - cd.

Teraz właśnie przychodzi kolej na mój czołg. Z pozycji leżącej rozpocząłem celowanie do niemieckiej "Pantery" stojącej w połowie jezdni. Obsługujący wieżę czołgu Niemiec musiał mnie zauważyć. Widzę wyraźnie, jak lufa działa zaczyna się obracać wolno w moją stronę, a gdy otwór działa zaczął się unosić do góry,jestem już całkowicie pewny, że Niemiec celuje prosto we mnie. Co myśli się patrząc w okrągły otwór, który niesie śmierć? To dziwne, alenie czuje się wtedy strachu. To jest pojedynek nerwów, w którym o życiu decydują sekundy. Czas jakby zatrzymuje się, myśl działa szybko i sprawnie, a decyzja zapada niemal automatycznie.Trzeba unieszkodliwić ten ziejący śmiercią otwór! Trzeba być chociaż o ułamek sekundy szybszym. Toprawdziwy wyścig ze śmiercią. I choć celowałem starannie w gąsienice,jak na rozkaz opuszczam o kilka milimetrów poduszkę prawego ramienia "Piata". W celownik "wskakuje" wieża w momencie pociągnięcia za spust. Widzę jeszcze, jak pocisk wyrywa kawałki żelaza. Lufa znieruchomiała! W kilkanaście sekund potem czołg rusza do tyłu, w stronę Pola Mokotowskiego. Czuję głęboką ulgę i satysfakcję. Jeszcze jeden czołg poważnie uszkodzony i wycofany z walki! Nawet nie było potrzeby "dokładać" mu drugim, bezcennym pociskiem,który wolałem zostawić na "Tygrysy".

Ale ogólna sytuacja wcale nie jest dobra. Przez rozbite "Goliatami" mury Niemcy wtargnęli w kilku miejscach do gmachu. Wszędzie na korytarzach i podestach schodów słychać pojedyncze strzały i krótkie serie z pistoletów maszynowych. Właściwie nasza bitwa jest już skończona. Nie słychać wystrzałów czołgów, a ciężki sprzęt nie nadaje się do walki wręcz i należy chronić go przed utraceniem. Uważam, że za ucieczkę biegiem w stronę stanowiska kpt. "Ratusza" przy przejściu na Noakowskiego,uzyskam od historii rozgrzeszenie. Kapitana nie poznaję, jest cały biały - twarz, buty i kabura pistoletu. Podniesionym głosem wykrzykuje rozkazy. Do nas zwraca się ppor. "Skorpion":

- Proszę kolegów o przejście z "Piatem" razem z rannymi na drugą stronę ul. Noakowskiego.

Muszę się przyznać, że spełniamy ten rozkaz z ochotą. Przejście wcale nie jest łatwe. W poprzek ulicy wykopano rów. Rannych przenosi się na "noszach" z drzwi pod seriami kaemów z czołgów stojących u wylotu Śniadeckich. Jeden z ciężko rannych leżąc na drzwiach prosi o dobicie i kurczowo trzyma się moich spodni. Nie mogę się oswobodzić, ale głos staje się coraz słabszy i słabszy, a ręka po pewnym czasie sama puszcza spodnie.

Wtorek 22 sierpnia 1944

Jestem już po drugiej stronie ulicy. Mam nowe stanowisko przy okienku piwnicznym na Noakowskiego na wprost Politechniki. "Piat" gotowy do strzału czeka na nowy atak Niemców. Ale na razie nie atakują, tylko trzask rozpadających się drewnianych belek stropów przypomina suche strzały pistoletowe w niedawnej walce. Na pamięć uporczywie wracają chwile grozy, gdy grupy SS-manów w "korytarzu śmierci" dobijały rannych AK-owców. Widzę, jakby to działo się teraz, jak grupa dziewcząt goniła cały oddział żołnierzy niemieckich (poznałem ich, znikających w dali korytarza, po typowych "garach" na głowach). Pierwsza z nich, łączniczka,kryjąc się za fragmentami rozwalonych ścian, rzucała co chwila potężne granaty (amerykańskie gamony). Gdy się rozerwały, biegła skokami do przodu, krzyczała przy tym straszliwie:

- Wy ... ja zginę, alenajpierw was wykończę!

Za nią biegły sanitariuszki i zabierały rannych powstańców z "korytarza śmierci" na drugą stronę Noakowskiego.

W budynku naprzeciwko wygasł pożar.

 

Lubię ludzi - wierzących, ateistów, prawicę, lewicę i centrum, Niemców, Rosjan i Żydów.Nie lubię, gdy ludzie gardzą ludźmi. Marzy mi się tygodnik "Polityka inaczej".

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Rozmaitości