Wypowiedź pani premier Ewy Kopacz:
"Wie Pan, jestem kobietą. Ja sobie wyobrażam, co bym zrobiła, gdyby na ulicy pokazał się człowiek wymachujący ostrym narzędziem albo trzymający w ręku pistolet. Pierwsza moja myśl: tam za moimi plecami jest mój dom i moje dzieci. Więc wpadam do domu, zamykam się i opiekuje się moimi dziećmi. "
Ja też jestem kobietą. Różne są kobiety, podobnie jak różni są mężczyźni. To nie jest tzw. "kobieca reakcja".
Wiele kobiet (mam nadzieję, że większość) miałoby świadomość, że nieobliczalny mężczyzna z pistoletem zagraża ludziom na ulicy - dzieciom, kobietom, starcom, również mężczyznom. Że miałoby również poczucie odpowiedzialności.
Wiele kobiet zrobiłoby alarm, wezwało na pomoc mężczyzn, ostrzegłoby dzieci, znajdujące się na ulicy. Znalazłyby się i takie, które same spróbowałyby potencjalnego napastnika rozbroić - lub podejść podstępem, unieszkodliwić. A już minimum - to wykonałyby telefon na policję.
Ta metafora nie pokazuje "mentalności kobiecej" - pokazuje jedną konkretną kobietę.
Metafora jest też zupełnie nietrafiona, nieadekwatna. Na "ulicy" nie pojawił się człowiek z nożem czy z pistoletem - pojawił się człowiek z karabinem maszynowym; a za nim mogą pojawić się inni - z bombowcami i rakietami. Skrycie się w domu z dziećmi nie gwarantuje bezpieczeństwa.
Kobieta, która posłużyła się tą metaforą, bagatelizuje sytuację. A nie mówi do nas jako kobieta, lecz jako premier rządu - odpowiedzialny za obronę przeciwlotniczą, armię i broń oraz bardzo trudną w sytuacji zagrożenia politykę zagraniczną, strategię, tworzenie sojuszy. Również jako przewodnicząca partii, która definiuje się jako obywatelska.
Wypowiedź pani premier została skrytykowana, wykpiona i ośmieszona.
Ta wypowiedź nie była nieporadna czy śmieszna, tu się nie ma z czego śmiać - mnie ta wypowiedź przeraziła.
Przeczytałam niedawno książkę, którą dostałam od Pani Bogny Janke jako nagrodę w konkursie na tekst o Powstaniu Warszawskim:
Maria Zatryb-Baranowska
"Uliczka Powstańców. Wspomnienia sanitariuszki szpitala polowego z Powstania Warszawskiego"
Autorka opiekowała się w okresie Powstania swoją 7-letnią wówczas córeczką i chorą matką - córeczka nawet przebywała czasami na terenie szpitala w czasie, gdy matka pełniła służbę przy rannych i umierających. Autorka - jak tysiące innych kobiet - działała też w okresie wojny w konspiracji, opiekując się przez cały czas córeczką i matką.
Zacytuję krótki fragment książki - o kobietach.
"Ludność cywilna dość zdyscyplinowana, a zarazem aktywna. Wiele osób nie chciało siedzieć bezczynnie w schronach i piwnicach. Zwłaszcza kobiety. Jedne zajmowały się gotowaniem w kuchniach zbiorowych,inne praniem bielizny szpitalnej, a jeszcze inne opiekowały się dziećmi, których całe gromady w różnym wieku wałęsały się po ulicach i podwórkach. (...)
W jednej z komórek urządzono prowizoryczną salę operacyjną, w której mieściła się również prowizoryczna ubikacja, z której trzeba było wynosić wiadra z nieczystościami na górę i wylewać gdzieś w gruzy. Prawie połowa naszych rannych była chora na czerwonkę. Do tej ciężkiej i odrażającej pracy zgłosiła się starsza kobieta. Na nasze zdziwienie zareagowała słowami: "Ja też chcę jakoś przysłużyć się powstańcom!".
Słowa pani premier Ewy Kopacz nie licują z godnością i odpowiedzialnością urzędu premiera oraz nie przystoją szefowej partii, zwanej obywatelską. Nie padły też w imieniu kobiet.
Na pewno nie w moim imieniu.
Lubię ludzi - wierzących, ateistów, prawicę, lewicę i centrum, Niemców, Rosjan i Żydów.Nie lubię, gdy ludzie gardzą ludźmi. Marzy mi się tygodnik "Polityka inaczej".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka