Beszad Beszad
30
BLOG

Separacja, relatywizm, totalitaryzm i ...paradoksy Trójcy Świętej

Beszad Beszad Kultura Obserwuj notkę 0
Przyznam, że długi czas czułem opór przed pełnym wejściem w tajemnicę Trójcy Świętej – i wcale nie ułatwiały mi tego ikony czy antropogenizujące ujęcia Ojca, Syna i Ducha. Dopiero gdy spojrzałem na Osobę w świetle dramatu greckiego (gdzie osobą jest twarz, czyli różny przejaw tej samej rzeczywistości), coś się we mnie otwarło. Ojciec jako Źródło wszechrzeczy i wyraz doświadczenia Transcendencji. Syn jako Konkret historii i egzystencjalnego przeżycia obecności drugiego człowieka (a może także każdej istoty czującej?), czyli Bóg obecny w ożywionym stworzeniu. Duch jako doświadczenie Boga w głębi samego siebie – jak też doświadczenie żywego Mostu pozwalającego przezwyciężyć radykalną separację między wewnętrznymi światami ludzi...

Trójca Święta jest rzeczywistością, która nie od razu była wpisana w biblijną tradycję – bo też jej uświadomienie wymagało pewnego procesu dojrzewania. Jeszcze dziś tak często spotykamy się z odrzuceniem trynitarnego odniesienia do Jedynego Boga, bo rodzą się podejrzenia o ukryty politeizm, bo pojawiają się skojarzenia z różnymi trójbóstwami świata antycznego. W naszej historii przeżywaliśmy okresy negacji Trójcy – niezależnie od stopnia jej uświadomienia i doktrynalnego wpisania w tradycję. Bóg uznawany tylko w wymiarze Transcendencji rodzi tak silny dystans, że albo staje się groźnym hegemonem, albo czystym abstraktem. Stąd brała się zewnętrzna sakralizacja Boga (judaizm, islam), wiążąca się z ograniczoną wrażliwością wobec drugiego człowieka lub subiektywizacja sfery duchowej (Bóg jako pochodna abstrakcyjnego myślenia).

Z kolei absolutyzacja Ducha przy jednoczesnej negacji Ojca i Syna doprowadziła do nowożytnych totalitaryzmów. Stąd wzięło się „braterstwo” rewolucji francuskiej, ubóstwienie narodu przez nazistów czy klasy robotniczej przez marksistów. Stąd też bierze się obecna pokusa budowania szczęśliwej ludzkości w oparciu o wyzutą z korzeni globalizację. Nie sposób tu pominąć „ducha narodów” wpisanego w idealistyczny system Hegla. Oczywiście nie jest to już Duch Święty – to duch używany instrumentalnie jako emocjonalny łącznik między ludźmi jednej nacji lub ideologiczny most między całymi narodami, kulturami i religiami. To duch Nietschego, Hegla, Marksa i Spinellego.

Gdy zaś przeżywanie obecności Chrystusa sprowadzimy wyłącznie do empatii wobec drugiego człowieka i każdej żywej istoty, wchodzimy w obłęd ubóstwienia wszelkiego życia (sakralizacja przyrody w nurcie New Age), jak też w duchowy relatywizm, oparty na fałszywie pojętym szacunku wobec innych religii, przyjmującym założenie, że Prawda jest obecna we wszystkich kulturach, więc tylko ich połączenie daje konglomerat, który ujawnia ją w pełnym wymiarze (ideologia multi-kulti). Taka redukcja Chrystusa niesie też za sobą konsekwencję w postaci negacji Ducha na rzecz psychologii (w którą wdziera się myślenie magiczne), jak też zamiany Ojca na mgliste koncepcje filozoficzne.

Beszad
O mnie Beszad

Ślązak z krwi i kości, zakorzeniony w polskości.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura