Przyznam szczerze, że moim zdaniem dobrze Pan Tusk zrobił, wydając ukaz by stadiony zamknąć. Nie dlatego dobrze, że słusznie, ale dobrze, bo słusznej sprawie się w brew pozorom przysłużył – czyli, jak śmiem przypuszczać, osłabił własny elektorat. Dlaczego tak sądzę? Dlatego że, o ile można by uznać ludzi, którzy gromadzili się pod krzyżem albo przychodzą tłumnie na miesięcznice i inne spotkania upamiętniające ofiary tragedii smoleńskiej za, w dużej mierze, zwolenników i sympatyków PiS, tak nie ma żadnych podstaw by sądzić, że kibice piłki nożnej są związani z jakąś konkretną partią polityczną. A nawet wydaje się, że mogą mieć raczej więcej wspólnego z tymi młodymi wykształconymi z dużych miast, niż z moherowymi babciami. Nie wiem co kierowało premierem, kiedy się rzucił do kolejnej walki z wrogiem klasowym. O ile przy pedofilach i dopalaczach, można było się nie zgadzać co do wykonania i prób zakrzyczenia realnych problemów państwa, tak trudno było nie przyznać, że obje te plagi to szkodniki społeczne są. Z tymi kibolami jednak widać, że nie tylko gra jest mało wyrafinowana, cel źle zdefiniowany, ale i metody tak chybione, że nikt zbytnio się nie wyrywa by dziwnego pomysłu pana premiera bronić. Dziś nawet „Szkło Kontaktowe”, bez ironii, bez pośmiechujków zgodziło się z posłem Hofmanem, który pomysł Tuska oczywiście skrytykował. Zewsząd więc jest Tusku kopany jak bura s... i nijak rozsądnie nie da się go z tego wymiziać. A kibice wydają się grupą osób, którym ani odwagi, ani uporu, ani przebiegłości nie brakuje. Wygląda więc, że Słońce Peru wyruszyło na wojnę nie rozpoznając, albo nie doceniając przeciwnika. Po co? Dlaczego? Czy chciał się podlizać Michnikowi? Czy sądził, że przypodoba się tej części społeczeństwa, która sportem się zbytnio nie interesuje, a nie znosi przemocy? Jeśli tak, to trafił jak kulą w płot. Tych, których futbol nie podnieca, nie będzie też podniecał fakt, że Tusk wdał się w wojnę z kibicami pod pozorem glanowania kiboli. Myślę, że ta reszta z nas, rozczarowana fatamorganą zielonej wyspy i śmiertelnie wystraszone wizją Kaczyńskiego u władzy, nie będzie się upajać widokiem dzielnego Tuska na czele świętej wojny z garstką oprychów, która demoluje stadiony. Te lemingi mają większe problemy: coraz mniejsze kiełbaski na grila, a i gril jakoś mało wesoły taki, kiedy go trzeba spłacać na coraz wyższe relatywnie raty. Zresztą pomysł na tu i teraz, tak naprawdę atrakcyjny w tej chwili jest tylko dla tych, którzy o emerytury państwowe nie musza się martwić, bo są tak długo przy żłobie, że się zdołali zabezpieczyć. A to jest właśnie twardy elektorat PO. I tak paradoksalnie to, czego nie zdołała dokonać tragedia smoleńska mimo swojej historycznej i kryminalnej doniosłości, dokonać może kibic z przypiętą gębą kibola.
Inne tematy w dziale Polityka