To było dawno temu. Jako młode (bardzo młode, bo nadal jestem młoda;) dziewczę hasałam po górach na różnego rodzaju rajdach z zawieszonym na szyi niezwykle ciężkim, jak na obecne czasy, aparatem fotograficznym. Pewnego razu w oczy rzucił mi się siedzący na progu swojego domu staruszek. Nie wiem na czym to polegało, ale ta zgarbiona postać na tle drewnianych drzwi wydala mi się dość ciekawym tematem na zdjęcie. Nie wiele myśląc podeszłam do staruszka i zapytałam czy mogę go sfotografować. Ten przystał bez protestów, ale w momencie, kiedy robiłam pstryk staruszek niespodziewanie wyprostował się, psując mi w ten sposób moje zamierzone ujęcie. Jakiś podświadomy szept podpowiedział mu zapewne, że na zdjęciu trzeba wyglądać godnie, prosto, a nie po codziennemu, byle jak.
Kiedy dzisiaj myślę o tamtej chwili, to mimo wszystko nie mam żalu do staruszka, o to, że nagle zmienił oczekiwany obraz na zdjęciu. Wręcz przeciwnie – paradoksalnie jestem mu wdzięczna. Na swój sposób zdajecie to stało się jeszcze bardziej dla mnie cenne, chociaż racjonalnie nie umiem wyjaśnić dlaczego. Może wzruszyła mnie u niego ta mocno podświadoma, pierwotna niemalże, godność przejawiająca się w tak drobnym a zarazem symbolicznym geście. Wyprostować kark, unieść ramiona – czy nam młodym, wykształconym, z dużych często miast czasami tego nie brakuje w tych najbardziej codziennych sprawach jak i tych doniosłych, zarówno w życiu osobistym jak i społecznym?
Przeintelektualizowane? Może….
Od tamtej chwili minęło sporo czasu, a ja nadal uważam to zdjęcie za jedno z najważniejszych w mojej kolekcji. Nie zaby artystyczne, czy coś, ale ta cicha, łagodna godność uchwycona na zdjęciu, chociaż ledwo widoczna pod ciężarem zapewne bardzo pracowitych i wypełnionych ciężkimi chwilami lat – to rzecz rzadka i bezcenna. Dlaczego mi się to zdjęcie dzisiaj przypomniało?
Znam innego człowiek, który swojego czasu szalenie mi imponował. Wykształcony, inteligentny, oczytany. Potrafi w sposób finezyjny, subtelny, nie nachalny wyrażać swoje myśli i emocje (rzecz u mężczyzny niezwykła). Wypowiada swoje opinie spokojnie, odważnie, chociaż z dużym szacunkiem do adwersarza. Niesamowicie zdolny, sam się niemalże nauczył 3 języków obcych, fachowiec w dziedzinie, która nie była związana z kierunkiem jego studiów. I at last, but not at least: człowiek o niebanalnym poczuciu humoru. Co go łączyło ze staruszkiem na zdjęciu? Chyba tylko to, że w pewnym momencie mojego życia obaj wydali mi się interesujący. Tylko, że temu drugiemu zabrakło refleksu, albo wyobraźni, albo wrażliwości, albo przyzwoitości (albo wszystko razem) by w pewnym, subiektywnie dla mnie ważnym momencie, wyprostować kark, unieść ramiona. Schował się pod stół i udawał, że go nie ma zamiast zmierzyć się z problemem. Przestał być (dla mnie) interesujący, chociaż nadal ma wiele niewątpliwych zalet. Przeczytał zapewne więcej ode mnie książek, być może ma bardziej wyrobiony smak muzyczny, pewnie lepiej zna się na filmach i wiedzę o życiu nie czerpie tylko z telewizji. Ale jednak o tym czy dany człowiek jest/ pozostaje interesujący stanowią chwile, które decydują o całym życiu, a na jego zasób wiedzy czy umiejętności. Banał – ktoś powie i słusznie. Ależ czyż nie warto sobie o nim często przypominać?
Wyszła notka pozornie mało polityczna. Pozornie, bo wszystkie reguły życia, ludzkie zachowania i cechy można znaleźć tak samo w polityce jak w przestrzeni osobistej. Kogo wśród obecnych polityko stać na wyprostowanie ramion, a kto zawsze będzie pełzał – odpowiedź każdy może udzielić sobie sam.
Inne tematy w dziale Rozmaitości