Część 2
Jadwiga Krzycka urodziła się w 1919 roku w Gdyni. Nic nie wiem o jej matce – małżonce Ludgarda Krzyckiego. Mała Jadwiga podrasta i rozpoczyna naukę w szkole podstawowej w Gdyni. 30 kwietnia 1925 jej ojciec kończy pracę przy ochronie brzegów Rzeczpospolitej i staje się cywilem. Pływa na statkach handlowych w charakterze starszego oficera, a w latach 1929-30 w charakterze kapitana s/s Kraków.

Pierwszym zakupem tonażu przez nowoutworzone przedsiębiorstwo państwowe „Żegluga Polska” była w grudniu 1926 roku seria 5 węglowców, których budowa była na ukończeniu we francuskiej stoczni Chantiers Navais Francais Blainville w Caen. Statki powstawały pod nadzorem i według przepisów Lloyd's Register.
SS „KRAKÓW”: Tonaż - 1995 BRT, klasa LRS 100A1. Pozostałe jednostki: KATOWICE, TORUŃ, POZNAŃ i WILNO.
W którym roku umiera matka Jadwigi – nie wiadomo. Jadwiga jest wychowywana głównie przez ojca, który zabiera ją często w swoje podróże morskie. Dzięki tym podróżom Jadwiga uczy się języków obcych. Zna podobno dobrze niemiecki, angielski, a nawet węgierski.
W okresie 1931-1939 Ludgard Krzycki pracuje w Urzędzie Morskim w Gdyni, jako kierownik Sekretariatu Spraw Żeglugi Morskiej.
Wiadomo, że w 1936 roku Jadwiga Krzycka kończy szkołę ogólnokształcącą w Gdyni. Tymczasem w latach dwudziestych następuje do rozwijającej się Gdyni przyjeżdża Alfons Tadrowski i ściąga z Torunia prawdopodobnie w 1936/7 roku swojego najmłodszego brata Zenona Tadrowskiego urodzonego w 1916 roku. Zenon Tadrowski ukończył studium nauczycielskie w Toruniu i podejmuje pracę w Poczcie Polskiej w Gdyni.
Jak drogi Jadwigi i Zenona przecinają się nikt nie wie. Pierwsze ich spotkanie nastąpiło prawdopodobnie w 1938 roku. Młodzi ludzie zakochują się w sobie i wybucha pomiędzy nimi wielka miłość. Zostają narzeczonymi i zawierają związek małżeński prawdopodobnie w lutym, lub marcu 1939 roku.

Ślub Jadwigi Krzyckiej z Zenonem Tadrowskim w Gdyni – luty 1939
Młoda para mieszka w Gdyni. Jeszcze wiosną 1939 roku wypuszczają się ze znajomymi na wycieczki do pobliskiego lasu.
<
Jadwiga i Zenon z grupą przyjaciół na wycieczce w lesie w pobliżu Gdyni wczesną wiosną 1939 r.

Zenon Tadrowski, Ludgard Krzycki, NN, Jadwiga Tadrowska, ks. Roman Tadrowski
Wiosna jest piękna i w czerwcu 1939 roku państwo młodzi fotografują się z rodziną na skwerze Kościuszki w Gdyni.
Tymczasem 1 września 1939 roku Niemcy napadają na Polskę i wybucha wojna. Zenon Tadrowski zostaje powołany do wojska i bierze udział w obronie wybrzeża.
Jadwiga Tadrowska wraz z ojcem - który jako wyższy funkcjonariusz marynarki uciekał przed represjami – przedostała się do Warszawy. Zamieszkali u brata ojca, Marcelego Krzyckiego, ówczesnego dyrektora fabryki „Wedel” przy ul. Zamojskiego.
Późną jesienią Jadwiga uzyskała kontakt kierujący ją na szlak przerzutów ZWZ AK na Węgry.
W pierwszej połowie grudnia 1939 przybyła do Krosna z trzema osobami zamierzającymi przedrzeć się na Węgry przez Słowację. Towarzyszyli jej dwaj bracia o nazwisku Kostrz oraz jakaś kobieta. Zatrzymali się kilka dni w domu kuzyna ojca Jadwigi. Usiłowali zaopatrzyć się w krótką broń, na wypadek próby zatrzymania na granicy. Niestety broni nie dostali.
Córka kuzyna ojca Daniela Okólska - Krupska (późniejsza łączniczka – wywiadowczyni Sztabu Inspektoratu AK Podkarpacie o pseudonimie „Kora”) zaopatruje „Wiśkę” w kopię mapy „setki” rejonu Jaślisk i prowadzi ich do Iwonicza Wsi, do kwatery w domu Marii Filipowiczowej i jej córki Aliny.
Jadwiga Tadrowska „Wiśka” dociera do Budapesztu. W kwietniu 1940 roku zapadła decyzja rządu RP na wychodźstwie o powołaniu do życia stałej placówki polskiej w Budapeszcie, jako ogniwa komunikacji Warszawa – Zachód i ekspozyturę polskiego podziemia na zewnątrz. Budapeszt stał się centrum polskiego życia na Węgrzech, siedzibą różnych jawnych i tajnych organizacji polskich, których dzieje wiązały się organicznie z wypadkami na szerszej widowni europejskiej. Rząd gen. Sikorskiego powołał w Budapeszcie „Placówkę W”, która stała się naczelną, polską instytucją Polityczną w Budapeszcie, utrzymującą łączność między rządem w Londynie, a krajem. Cel działania placówki „W” to zapewnienie kontaktu z politycznymi ośrodkami podziemia w kraju. Ustalono stałe drogi kurierskie z podziałem na odcinki; istniała nawet tzw. „sztafeta kurierska”. Służba kurierska w placówce „W” liczyła się jako służba frontowa.
I tam działała w słynnej placówce „W” w Budapeszcie Jadwiga pełniąc funkcję wywiadowcy – kuriera AK. Na linii Budapeszt – okupowany kraj praktycznie co miesiąc kursowali wysłannicy i kurierzy.
W 1940 r „Wiśka” kieruje do „Kory” w Krośnie łącznika z Krakowa, Jerzego Polaczka z zapytaniem o rozmiary wydobywania przez Niemców ropy w zagłębiu naftowym na terenie powiatów Sanok, Krosno, Jasło i Gorlice. Informacje te przekazuje „Kora” wysłannikowi „Wiśki” kilkakrotnie, aż do czerwca 1941r.
„Wiśka” z Budapesztu pisuje listy do całej rodziny. Ma nadzieję odnaleźć swojego męża Zenona, o którym wszelki słuch zaginął.

Kartka pocztowa z Budapesztu 07.07.1941r.
Drogę Budapeszt – Warszawa przebywała „Wiśka” pełniąc funkcję kuriera w ramach AK wiele razy zatrzymując się w domu Marcelego Krzyckiego, gdzie mieszkał jej ojciec. Na ogół granicę przekraczała w rejonie powiatu nowosądeckiego. W Budapeszcie zajmowała się różnymi pracami. Była tam między innymi kierowcą taksówki, co ułatwiało jej poruszanie się po mieście i słuchanie rozmów Niemców korzystających z taksówki.

W Budapeszcie w swoim pokoju w „Pension Palatinus Pensio” 01.06.1940.
Uroda jej była w typie południowym i łatwo było jej uchodzić za Węgierkę. W czerwcu 1942 roku została jednak aresztowana przez policję węgierską, która pod naciskiem Niemców i na skutek jakichś przecieków ze Stambułu, aresztowała wielu Polaków należących do podziemia. i była przesłuchiwana przez jakiegoś wyższego funkcjonariusza przychylnego Polakom. Ów funkcjonariusz nie przekazał jej Niemcom. W pewnym momencie powiedział jej: „Ja teraz wychodzę na chwilę, a tam są drzwi do ogrodu. „Wiśka” oczywiście skorzystała z tych drzwi. I zapewne stwierdziła wtedy z ulgą: „Polak – Węgier dwa bratanki”.
„Wiśka” podobno wyprawiała się również do Szwajcarii w ramach swojej działalności kurierskiej w AK. Słynęła ze swej odwagi i skłonności do podejmowania ryzyka.
Współpracowała z różnymi kurierami Armii Krajowej:
- z Janem Freislerem (1914 - 1964) - czołowym kurierem, pseudonim "Ksawery", "Sądecki", "Feliks Drapała", "Skowron", a także partyzantem AK,
- z Konradem Niklewiczem pseudonim „Radzik” - kurierem prezesa Stronnictwa Narodowego Tadeusza Bieleckiego z Londynu,
- z Julianem Nowakowskim z Narodowej Organizacji Bojowej (ginie w zasadzce pełniąc jedno z zadań kurierskich dla ZWZ AK).

Grupa kurierów na granicy polsko słowackiej 08.04.1944:
- Jan Freisler pseudonim "Ksawery", "Sądecki", "Feliks Drapała", "Skowron",
- Jadwiga Tadrowska ps. "Wiśka",
- Konrad Niklewicz ps. „Radzik”
Julian Nowakowski z Narodowej Organizacji Bojowej.
Co się stało z Jadwigą Tadrowską?
Kazimierz Kożniewski w książce „ZAMKNIĘTE KOŁA” - w podziemnym świecie” pisze:
„W parę tygodni po aresztowaniu i śmierci Grodzickiego, nagle zjawiła się w Warszawie Wisia we własnej osobie. 19 marca wkroczyły do Budapesztu wojska hitlerowskie i gestapo z miejsca rozpoczęło polowanie na Polaków. Wacek Felczak złapany na granicy słowackiej uciekł i dał nura w Tatry.
Wisia – Jadwiga Tadrowska – odnalazła mnie przez departament, ułatwiłem jej dalsze kontakty, legalizację i dalszy przydział (od autora: to był rok 1944). Widzieliśmy się parę razy, aż raptem zniknęła mi z oczu.
Aż do wybuchu Powstania Wisia się nie odezwała.
Byłem najspokojniejszy w świecie – dopiero w kilka miesięcy po powstaniu jakimś przypadkiem dowiedziałem się okrutnej prawdy. W Budapeszcie gestapo wykryło iż uciekliśmy z Węgier. Kartoteka Wisi w tamtejszym kontrwywiadzie była dość szczegółowa: przez wszystkie lata przebywała w Budapeszcie pod własnym nazwiskiem, pod własnym nazwiskiem korespondowała z ojcem, który mieszkał w domu Wedla na Zamojskiego. I oto budapeszteńskie gestapo wysłało dość ścisłe zlecenie do gestapo warszawskiego – przyszli po Wisię do jej ojca na Zamojskiego. Zabrali ją i wszelki ślad po niej zaginął. Może wywieźli do Budapesztu? Może zamordowali gdzieś po drodze?
Koźniewski jednak pomylił się w swojej książce. I to we wszystkich jej wydaniach. A może bał się z jakichś powodów napisać coś więcej. Wszak były to czasy PRL-u! Brat męża Jadwigi Tadrowskiej telefonował po ukazaniu się jego książki do Koźniewskiego z pytaniem, czy ma więcej informacji o Wisi. Koźniewski odpowiedział wówczas mniej więcej tak:
- To nie czasy, żeby opowiadać na ten temat. I proszę więcej do mnie nie dzwonić!
Jadwiga ostatni raz pożegnała ojca w Warszawie w 1944 roku wybierając się do Budapesztu.
Ludgard Krzycki w okresie 1945-1950 pracował jako kierownik Oddziału Żeglugi Morskiej w Głównym Urzędzie Morskim i 31.08 1950 roku przeszedł na emeryturę i zamieszkał u swojego kuzyna. Zmarł w lutym 1957 roku w Brzeźnie pod Nowym Sączem i tam jest pochowany.
Ojciec „Wiśki” do końca życia nie wiedział co się stało z jego córką. Ciągle czekał na wiadomość od niej i znając jej upodobania do przygody i ryzyka łudził się, że wędruje gdzieś po świecie.
– Tylko nie chciałbym dożyć wiadomości o jej śmierci – mawiał nieraz.
– A może odnalazła gdzieś Zenona i nie chcą wrócić do kraju? – zastanawiał się.
Trzy dni po jego śmierci ukazał się „Tygodnik Powszechny” artykuł przynoszący informację o śmierci Jadwigi Tadrowskiej w znanej niemieckiej mordowni gestapo w Alei Szucha w Warszawie. Nie są jednak do tej pory znane okoliczności aresztowania „Wiśki”, ani jej śmierci. Nie ulega jednak wątpliwości, że wychodząc od ojca wypełniała zadanie i była już w drodze na karpacki, kurierski szlak AK.
„Wiśka pisała wiele listów do swojej rodziny. Cały czas poszukiwała swojego męża Zenona i tęskniła do ich mieszkania w Gdyni. Zenona poszukiwała listownie przez Czerwony Krzyż w Genewie, Bukareszcie, wypytywała o niego wszystkich napotykanych Polaków. Nawet ktoś udzielił jej informacji, że Zenon jest w niemieckim obozie jenieckim w okolicach Kutna. Do kónca swego życia była przekonana, że odnajdzie Zenona.
Tymczasem wiele lat po wojnie ukazała się „Lista pracowników Poczty i Telekomunikacji poległych w latach 1939 – 1945”. I tam wśród poległych można znaleźć na literę T:
Tadrowski – Zenon – miejsce pracy: Gdynia, kontroler – poległ w 1939. I tylko tyle wiadomo o śmierci męża „Wiśki”.
Wracajmym jednak do losów „Wiśki”, a właściwie do słów słynnego kuriera, wysłannika rządu RP na uchodźstwie skazanego w 1948 roku przez rząd PRL na karę dożywotniego więzienia, a potem profesora historii na Uniwersytecie Jagiellońskim - Wacława Felczaka (1916-1993). On jeden prawdopodobnie wiedział więcej o aresztowaniu i śmierci „Wiśki”. Niestety nie zdążył tego napisać. W swoich „Wspomnieniach” opublikowanych w 1957 roku w „Tygodniku Powszechnym” pisze o „Wiśce” dwukrotnie.
„W czerwcu 1942 policja węgierska wpada ponownie na trop „Placówki W”. Tym razem nici wiodły ze Stambułu. Aresztowania obejmują zresztą wszystkie tajne organizacje polskie w Budapeszcie. Z placówki politycznej aresztowany zostaje inż. Paweł, łączniczka Jadwiga Tadrowska i przybyły niedawno skoczek Franek.
15 marca 1944 roku, w dniu święta wolności Węgier, wojska niemieckie zajęły Budapeszt. Gestapo przyszło na Węgry z gotowymi planami i listą proskrypcyjną. Każdy kto władał językiem polskim był natychmiast aresztowany, a członkowie legalnych i nielegalnych organizacji polskich byli z miejsca mordowani. Placówka „W” ulega natychmiastowej likwidacji.
Szczególne polowanie urządzało gestapo na aparat placówki i kurierów. Pozostali kurierzy placówki, jak „Ksawery” (Jan Freisler), Józef Krzeptowski.i Jadwiga Tadrowska, przeszli do kraju, gdzie wraz z innymi zbiegami z Węgier tworzyli oddziały partyzanckie na Podhalu. Tadrowską dosięgło gestapo w Warszawie, gdzie zginęła w Alei Szucha.
To wszystko co jest mi wiadome o historii mojej ciotki „Wiśki” i jej ojca Ludgarda Krzyckiego.
Jestem jednak pewien, że być może na początku 2011 roku będę prawdopodobnie wiedział więcej o „Wiśce”. W czasopiśmie historycznym zostanie opublikowany jej biogram opracowany przez profesjonalnego historyka.
Myślę też tak sobie, że w Gdyni mogłaby być ulica „Jadwigi Tadrowskiej – „Wiśki”. A druga ulica mogłaby być imieniem „Kpt.ż.w. Ludgarda Krzyckiego”. Uważam, że w pełni na to zasłużyli swoim życiem!
Zbigwie
"Империализм - зло и глупость. Он вредит интересам народа России. (...)
"На Украине произошло народное восстание против коррумпированной и воровской власти. Ядром этого восстания были Киев и западные области страны, но его поддержала (молчаливо) и большая часть юго-востока, иначе бы сейчас Янукович не проводил странных пресс-конференций в Ростове-на-Дону. На эту тему есть политическое заявление партии, которую я возглавляю. У народа есть право на восстание в условиях, когда другие политические методы борьбы исчерпаны. Не буду долго рассусоливать. Два примера о том, что такое "власть Януковича": а) сын Януковича, бывший стоматологом, стремительно превратился в долларового миллиардера. Что может ещё лучше иллюстрировать чудовищную коррупцию? б) Премьер-министр Азаров, из-за которого во многом и начался «Майдан", долго втирал всем про ужасный Запад, иностранное влияние и "гей-ропу", а сам после отставки, быстро свалил жить в Австрию, где у его семьи поместье и банковские счета. Что может лучше иллюстрировать чудовищное лицемерие? Хоть ты из Донецка, хоть ты из Львова - нормальный человек понимает, что такую власть надо менять. Вор Янукович решил, что тех, кто им недоволен, надо бить по голове. А потом решил, что в них надо стрелять. Вот и оказался в Ростове. (...)
"Oczywiście, że są między naszymi krajami i drażliwe tematy ale o nich jest głośno i trwa taki jakby wyścig, kto komu bardziej dokopie. Uważam, że dużo lepsza jest rozmowa na zasadzie - owszem, to i tamto się wydarzyło ale i wydarzyło się też to i to. Po prostu na samych konfliktach pokoju się nie zbuduje, trzeba pokazywać też i to, że możemy razem coś pozytywnego zdziałać, że są sprawy które potrafią nas łączyć, że między nami była nie tylko nienawiść i krzywdy. Mamy momenty w historii które Rosjan i Polaków zbliżają, mamy i takie które dzielą. O tych drugich mówi się dużo, o tych pierwszych prawie nic. Stawia się pomnik najeźdźcom z Armii Czerwonej, a nie honoruje się rosyjskich żołnierzy sojuszniczych, ginących w obronie niepodległej Polski i niepodległej białej Rosji. " PSZCZELARZ http://bezwodkinierazbieriosz.salon24.pl/283223,kaukaskie-termopile-6tej-kompanii-6#comment_4049311 **************************************************** *******************************************************
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura