- "Aleście Wy mi Bat'ka zaimponowali" - chciałoby się rzec prezydentowi Białorusi, ale z szacunkiem: Aleksandrze Grigorjewiczu, patrząc jak ten były dyrektor kołhozu przeczołgiwuje szefa państwa ze światowymi imperialnymi pretensjami, wcześniej nieudanego szpiega, majora KGB.
Zaczęło się od podstępnego ściągnięcia do Mińska rosyjskiego oligarchy Baumgartnera, którego, gdy nie zgodził się on na propozycje biznesowe samego prezydenta Łukaszenki, po prostu zakiblowano.
- Ten smarkacz usiadł przed premierem, założył nogę na nogę i oświadczył: "Tak nie będzie!". Potem splunął w stronę rządu i śmiejąc się, pojechał na lotnisko. Tam go zdjęliśmy - relacjonował później oburzony prezydent Aleksander Łukaszenka.
"Biznesmen jest więźniem od dwóch miesięcy. Rozmowy Łukaszenki z Putinem dały tyle, że Baumgartnera przeniesiono do aresztu domowego w wynajętym mieszkaniu w Mińsku. Białoruś domaga się rekompensaty - nieoficjalnie mówi się o 100 tys. dolarów". Smaczkiem jest też, że przyszłego więźnia zapraszano przez rosyjskiego wice-premiera Sieczina, bliskiego druga Putina. Łukaszenko traktuje go jak zakładnika, aby otrzymać lepsze warunki w rosyjsko-białoruskim interesie nawozowym.
W zeszłym tygodniu odsunięto od funkcji głównego epidemiologa Rosji - wiernego Putinowi Oniszczenko, który w licznych konfliktach Rosji z sąsiadami za każdym razem niby przypadkowo znajdował w ich produktach żywnościowych exportowanych do Rosji jakieś groźne substancje, wykluczające je z tego chłonnego rynku.
Mówi się, że rosyjskiego epidemiologa zwolnił sam prezydent ... Białorusi - wymógł na Putinie tą dymisję za problemy wymyślone przez Oniszczenkę w białoruskim mleku i maśle - Gospodarz całej Białorusi poczuł się osobiście urażony.
A Putin jest skazany na towarzystwo wymagającego coraz bardziej Bat'ki, bo nikt poważny nie chce się z nim spotykać i rozmawiać.
Kilka tygodni temu po wspólnym z Putinem locie nad obwodem kaliningradzkim Łukaszenko bardzo oburzony, że niemal nie uprawia się tam ziemi, oznajmił, że prezydent Rosji obiecał mu ją przekazać - ziemię kaliningardzką czy całą Obłast' - nie wiadomo. Putin na wszelki wypadek nabrał "wody w usta" w tym temacie... Woli nie ryzykować...
"Я считаю, что это наша земля. В хорошем смысле этого слова. Я не претендую на то, чтобы завтра забрать Калининград, но если можно было бы – то с удовольствием.
Я говорю часто — отдайте нам Калининградскую область. Мы каждый гектар, каждую сотку земли там распашем и сделаем из нее цветущий край." A. Лукашенко
W ostatnich dniach ta "przyjaźń" została wystawiona na kolejną próbę - w Moskwie, prawie pod bokiem Kremla białoruskie KGB porwało rosyjskiego biznesmena, powiązanego z tymże spornym nawozowym przemysłem. Dokładniej rzecz biorąc - porywało, ale na tyle nieudolnie, że niedoszłej ofierze - byłemu szefowi Białoruskiej Kompanii Potasowej udało się zbiec i zgłosić to policji. Ta zatrzymała białoruskich KGB-owców i poinstruowała ich, że nie mają prawa aresztować rosyjskiego obywatela na terenie Rosji, po czym ... wypuściła na wolność cichaczem.
Już wcześniej KGB porywała z Rosji kilkakrotnie, ale byli to poddani Łukaszenki, więc machano ręką na tą samowolkę.
Ciekawe czy gdyby porwanie się udało i porwany okazał się w białoruskim areszcie, to byłby międzynarodowy skandal czy taka cisza jak teraz?
Inną ma minę Putin gdy rozmawia z Tuskiem, nie taką kwaśną jak przy Aleksandrze Grigorjewiczu...
Potęga i wszechmoc rosyjskich służb wbrew pozorom nie obejmuje nawet stolicy ponoć mocarstwa. Od wielu lat czeczeńscy bandyci prezydenta Kadyrowa robią w Moskwie co im się żywnie podoba, do morderstw włącznie - jak do tej pory całkowicie bezkarnie. Nawet skazany za zabójstwo nożem rosyjskiego kibica młody Czeczeniec został po 2 latach odnaleziony u boku prezydenta Kadyrowa jako walczący z korupcją wolny obywatel.
Teraz dochodzi białoruskie KGB traktujący Moskwę jak pastwisko u łukaszenkowego kołhozu.
Osobiście jestem przekonany, że przy obecnym stanie rosyskiego państwa gdyby nasze służby miały trochę inicjatywy, to spokojnie z Moskwy wykradłyby własność polskiego państwa - czarne skrzynki z TU-154M nr 101, a nawet wykupiły wrak naszego samolotu od pijanego ciecia, alkoholika zapewne (a kto tam nie? Oprócz generał Anodiny, oczywiście, bo ona kocha wszystko co amerykańskie (91 prywatnych Boeningów, więc pewnie pije whisky ;).
Gdyby im się tylko chciało...
Witek
Jutro zapraszam na swój blog - artykuł o najlepszym symbolu dzisiejszej putinowskiej Rosji!