Tak się złożyło, że pan Kryszna uległ zawiści własnej i zabił pana Wisznu – odbierając mu królestwo. Zapłacił za to bardzo dotkliwą cenę. Został w oczach bezlitosnego stylisty jakim jest Władca wszechświata zdegradowany z pozycji subtelnej pana do pozycji szczura wyścigowego polityki światowej.
Zastraszył i zaszczuł poddanych królestwa. Skutek zastraszenia był taki, że przestali nagle mówić o panu Wisznu. Na złodzieju czapka gore. Poddani królestwa (w obawie o utratę swego życia) zaczęli udawać w swoich jawnych wypowiedziach, że pana Wisznu nie ma w królestwie.
Stanowisko poddanych królestwa w sprawie pana Wisznu zostało brutalnie zepchnięte przez logikę kosmiczną głęboko pod ziemię i zakonspirowane. Rzekomy pan własnej muzyki dogłębnej, a faktycznie tylko szczur wyścigowy polityki światowej starał się na wszelki dostępny sposób wymazać prawdę o tym, co się rzeczywiście stało. Nie zdążył jednak wymazać tej wiedzy we współczesnych. Ta wiedza o panu Wisznu tliła się na dnie ich sumień (…)
Czy tak miało być? Nie. Nie tak miało być: w ideach wiszących nad światem, a nawet wśród szczurów, tych szczurów właśnie, które utraciły na zawsze wrażliwość metafizyczną i które utraciły swoją muzykę dogłębną.
Szczury wyścigowe, szczury mentalne… tytłają się w kłamstewkach. Tytłają się w dogmatach i mistyfikacjach hierarchicznych. Tytłają się w ofiarach i w moralności pokazowej. W truizmach farsy. Łudzą się, że uda im się narzucić władcy wszechświata ich własną narrację i że podporządkują go sobie w grach labiryntu religijnego – że w bajecznej przyszłości to oni właśnie będą kręcić meandrami absolutu.
Wielki i rozpaczliwy targ skacowanego Kryszny z władcą wszechświata oto, aby uznał go za swego syna. Cwaniacki wątek tego targu! Szczury mentalne nie dostrzegają najmniejszej nawet niestosowności w takim targu i w takiej propozycji.
Władca wszechświata: pokazuje im figę w tej grze labiryntu. Tę samą figę, którą dane było Jezusiczkowi spotkać na swej drodze rozwojowej jakiś czas potem. Władca wszechświata odrzuca: figę labiryntu uschniętą i retoryczną. Władca wszechświata odrzuca wielki targ korupcyjny, w którym kasta kapłańska stara się zanudzić go na śmierć. Figa religijna wszystkich historycznych labiryntów nie podskoczy pod okiem przenikliwym inteligencji najwyższej.
Nazywał się Wisznu – a może nawet jeszcze inaczej. Mieszkał w Rawalpindii – a może nawet w innym mieście hinduskim. To nie ma znaczenia. Ważne jest przede wszystkim to, że jego legenda wzniosła się wysoko na orbitę ojcowską niejako. I rzutuje, rzutuję swoją niezdewociałą normalnością ponad losami współczesnych Ziemian, wykazując klasę i niezwykłą odporność na przemijanie. Zdewociały jego braciszek Kryszna powinien się ze wstydu do nory schować pod najbliższym pagórkiem! Widziałem we śnie twarz pana Wisznu. Tego się nie da zapomnieć.
31.12.2020