33 obserwujących
73 notki
211k odsłon
  201   0

Wiem, że nic nie wiem

O tym, że nie warto chować głowy w piasek. I że jest nadzieja, jeśli nie braknie rozumu i siły woli.

 Jeśli chodzi o moje zdanie w kwestię naszego rządu, to patrzę na to z dystansem: ma swoje dobre strony i ma złe. Nie silę się na ważenie proporcji. W sumie to zabawne obserwować, jak ten nasz rząd kręci się w kółko. Nasi rządzący rozwiązują odwieczny problem: jak mieć ciasto i jak zjeść ciasto. Przykład z Unią. Ustępują unii i nie ustępują. Jednocześnie. Wiemy dobrze, że nie da się jednocześnie mieć ciastka i zjeść ciastka, Problem nierozwiązywalny, jak kwadratura koła. Ale nasi polityczkowie, tak ich nazwę, bo na miano polityków – mężów stanu – nie zasługują, nasi polityczkowie dzielnie próbują. To trzeba im przyznać. Polityczkowie z opozycji totalnej są jeszcze gorsi i to o rząd wielkości, jeśli nie dwa. Czym się różnią politycy od polityczków? Polityk nie chowa głowy w piasek, rozpoznaje najważniejsze zagrożenia, widzi problem i go rozwiązuje. Jeśli jest to możliwe. Czasami nic nie da się zrobić, sytuacja beznadziejna, położenie bez wyjścia, jak Polska po traktacie Ribbentrop – Mołotow, ale to inna sprawa. Jak pękająca ściana, czy strop w domu. Polityk widzi zagrożenie i go rozwiązuje, nawet kosztem rozebrania dachu i części ścian. Polityczek, chwyci za gips i farbę i zaklajstruje problem. Ściana będzie dalej pękać i dom w końcu się zawali, ale przez jakiś czas będzie spokój, będzie miło i przyjemnie. Koszty też minimalne, co daje skok w punktach procentowych poparcia w sondażach. Polityczkowie uprawiają politykierstwo. Politycy politykę, czyli rządy ku dobru rządzonych.

 Wróćmy do sporu rządu z Unią. Unia z nazwy Europejska to teatr marionetek. Marionetki wygaszają swoje kwestie i odgrywają swoje role pociągane za sznurki. Sznurki trzyma rząd Niemiec. Nie ma żadnego sporu Unii z Polska o rzekomą praworządność. Rząd Niemiec niejako per procura, z ukrycia pociągając za odpowiednie sznurki w Unii atakuje Polskę biorąc za pretekst praworządność. Wygodny pretekst i dla nas bardzo szkodliwy akt agresji, bo tak to trzeba nazwać. Polska jest znowu obiektem niemieckiej agresji, nie militarnej, tym razem, ale politycznej, przywodzące na myśl lata dwudzieste XX wieku, czasy republiki weimarskiej. Dziś się o tym nie pamięta, ale demokratyczne Niemcy, tzw. republika weimarska tak nienawidziły Polski i tak wrogą politykę wobec niej prowadziły, że dojście do władzy Adolfa Hitlera przyniosły poprawę stosunków i chwilową ulgę. Widomo czym ta ulga się skończyła. Czy Niemcy skazane są na wrogość wobec Polski? Temat na odrębny i obszerny tekst. Krótka odpowiedź: tak. Niemcy, każde, demokratyczne, czy nie, z istoty swej były, są i będą wrogie niezależnemu, niepodległemu państwu polskiemu. Niemcy dobre stosunki utrzymują i utrzymywać będą tylko z podporządkowaną, zwasalizowaną Polską. Kolonia, pól-kolonia czy ćwierć. Niemcy tak mają. Przykład pierwszy z brzegu. Dlaczego Niemcy nie tworzą polskich szkół, mimo umowy ważnej miedzy rządowej? Bowiem prowadzą konsekwentną politykę germanizacji polskiej mniejszości, tak obecnie, jak za Bismarcka, czy Hitlera. Hitler dodatkowo mordował opornych, teraz tego nie ma. Duża różnica. Myślą tak: niech Polacy wieszają swoje flagi, manifestują, gadają, urządzają fasadowe wybory. Nieważne. Byle ci, co rządzą, słuchali pilnie słów z Berlina i bez szemrania wykonywali polecania. Gdy rządziła poprzednia koalicja z rudym, niemieckim patriotą na czele stosunki polsko - niemieckie były idealne.

 Dziś nie są i nie będą. Chyba, że wróci nowe. Czyli stare. Dlatego niezależnie, co uczyni, jak daleko posunie się ustępstwach Polski rząd, Unia, czyli Niemcy, nie odpuszczą, póki nie nastanie rząd powolny Berlinowi. Chcę jasno powiedzieć: nie jestem wrogiem unii europejskiej. Głosowałem za wejściem do Unii lata temu w referendum. Ale unia do której wchodziliśmy, a unia obecnie, to niebo a ziemia. Wiele się wydarzyło. Wyjście Wielkiej Brytanii, tzw. Brexit, utrata zainteresowania Europą przez usa i konsekwentny wzrost znaczenia Niemiec, które stały się siłą wiodąca, czy dominującą. Wstępowaliśmy do unii europejskiej a znaleźliśmy się w unii niemieckiej. Mam pretensję do naszych polityków, że wiedząc to dalej grają w tę grę. Grę oszukańczą, gdzie przeciwnik łamie wszelkie zasady, grę w której nie da się wygrać. Grę, w której jesteśmy skazani na przegraną. I dalej tańczą jak im z Brukseli, czyli Berlina zagrają. Oczywiście, werbalnie jest całkiem inaczej. Premier szumnie zapowiada, że nie ustąpi, po czym jedzie na spotkanie i podpisuje, co mu każą. Po czym wraca i głośno ględzi o niepodległości, by skrycie podpisać jakieś kamienie milowe, czyli kamienie młyńskie na naszej szyi. Potem zapewnia, że nic się nie stało, i że da się jakoś dogadać z Brukselą. I w końcu spadnie na nas deszcz Euro, jak manna na Żydów na pustyni. Tylko skąd wziąć Mojżesza!? Tak leci ten chocholi taniec. Wszyscy są za i przeciw, albo przeciw i za. Opozycja totalna kręci się w swoim kółku do swojej melodii; rząd i koalicja rządowa pląsa do swojego rytmu w kierunku przeciwnym, a dookoła nich wirują się szersze kręgi sprzyjających im mediów. I jedni i drudzy są zachwyceni sobą. Oni tylko maja jedyna rację, za nimi jest prawo i sprawiedliwość.

Lubię to! Skomentuj8 Napisz notkę Zgłoś nadużycie

Więcej na ten temat

Komentarze

Inne tematy w dziale