Każdy dzisiaj marzy o tym, żeby mieć własną firmę i korzystać z wyników jej pracy. Okazuje się, że udaje się to bardzo małej grupie marzycieli. Pozostali muszą pracować i to ciężko pod warunkiem, że dostaną pracę....
I tu pojawia się zapotrzebowanie na usługi prowadzone przez Wizjonera, czyli takiego specjalisty, który wskaże młodemu osiemnastolatkowi miejsce pracy idealne dla niego, gdzie z bagażem swojej wiedzy zawodowej uzyska satysfakcjonujące wynagrodzenie i będzie żył długo i szczęśliwie i nie będą dręczyć go żadne koszmary finansowe...
Tak myśli pewna grupa młodzieży i ich rodziców pozwalając, by dziecko marnowało czas zamiast zdobywać wiedzę. Niestety, dzisiaj produkt żyje krótko a technologia zmienia się w ciągu dwóch, trzech lat. Dlatego nie można nauczyć się zawodu jednego na całe życie. Dzisiaj receptą na pracę zawodową jest nauczenie się permanentnego nauczania się nowych technologii, nabywania nowych umiejętności i opanowania techniki posługiwania się sprzętem zmieniającym się z roku na rok.
Już wiadomo, że w technice obowiązuje język angielski. Większość instrukcji obsługi pisana w języku narodowym ogranicza się do warunków gwarancji i spisu treści. Pozostały tekst już nie jest tłumaczony. Prawidłowa eksploatacja i wykorzystanie możliwości posiadanego sprzętu zależy od wiedzy na jego temat. A to wiąże się z opanowaniem podstaw zawodu, zdobyciem wiedzy o technologiach i umiejętnosci czytania instrukcji obsługi posiadanego urządzenia. Wszystkie te umiejętności dostarcza nam szkoła.
Od wielu lat wykształcił się (przynajniej w Polsce) stabilny system edukacji - 8-letnia szkoła podstawowa, po niej - w zależności od indywidualnej zdolności dziecka - proponowano dwu- lub trzyletnią zasadniczą szkołę zawodową lub cztero- czy pięcioletnie technikum zawodowe. Dla dzieci uzdolnionych szczególnie proponowano czteroletnie liceum ogólnokształcące i cztero- lub pięcioletnie studia zawodowe, po których każdy student o zdolnościach do pracy naukowej mógł uzyskiwać kolejne stopnie edukacji.
Dla pewnej grupy dzieci, które nie wyrażały ochoty do dalszej nauki, była oferta szkół przyzakładowych przysposabiających młodocianego pracownika do wykonywania zawodu. W takiej szkole uczeń zdobywał wiedzę ogólną i uczył się zawodu już "w prawdziwej" fabryce.
Dla osób zainteresowanych dalszą nauką zawsze istniała możliwość dokształcania się. Po zasadniczej szkole zawodowej uczeń zdobywał kwalifikacje zawodowe na stanowisku robotnika i mógł kontynuować naukę w trzyletnim technikum na podbudowie zasadniczej szkoły zawodowej. Po maturze każdy miał prawo ubiegać się o przyjęcie na studia wyższe bez względu, czy ukończył liceum ogólnokształcące, czy też jego wykształcenie było oparte na szkołach zawodowych (zasadnicza i technikum lub tylko technikum).
Ten system sprawdzał się przez wiele lat. Jednak w latach 90. XX w. z uwagi między innymi na zmniejszenie się liczebnosci roczników w szkołach podstawowych szczególnie na obszarach wiejskich zdecydowano o zmianie struktury kształcenia. Zachpwano szkołę podstawową w wymiarze sześcioletnim, drugim etapem było wprowadzenie trzyletniego gimnazjum i po jego ukończeniu uczniowie mogli kształcić się w szkole średniej na poziomie liceum ogólnokształcącego. W zasadzie zlikwidowano zasadnicze szkoły zawodowe, przyzakładowe szkoły zawodowe i szkoły średnie na poziomie technikum zakładając, że uczeń po czteroletniej szkole ogólnokształcącej podejmie studia wyższe lub będzie uczestniczył w zajęciach pomaturalnej szkoły zawodowej i w ciągu dwóch lat opanuje wybrany zawód.
Ostatecznie wiele liceów ogólnokształcących przekształcono w zespoły szkół zawodowych, gdzie sukcesywnie i w miarę potrzeb przystąpiono do reaktywowania zasadniczych szkół zawodowych oraz techników zawodowych.
Jak jest teraz ?
Teraz mamy problem, ponieważ są zastrzeżenia do wiedzy ogólnej uczniów. Często mają problemy przy posługiwaniu się wiedzą, którą powinni opanować w czasie uczenia się w szkole podstawowej oraz gimnazjum. Te wszystkie zaległości uczniowie muszą nadrobić albo w liceum ogólnokształcącym, albo w technikum. Efekt jest taki, że uczniowei czują się strasznie "przepracowani" ogromem zadań do odrobienia już w domu, po zajęciach.
Życie ucznia dzisiaj nie jest łatwe, ponieważ zajęcia w szkole odbywają się w godzinach od 8 do 13-14. Czas dotarcia do szkoły w dobie posiadania własnego samochodu nie uległ skróceniu i wynosi około godziny w jedną stronę. Nie wszyscy uczniowie mieszkają blisko szkoły, a warunki internatu nie zawsze sprzyjają nauce. Wybrnąć z tego problemu można, lecz wiąże się to ze zmianą programu. Szkoła musi być jak najblizej ucznia - a uczeń powinien być jak najblizej domu..
Stwierdzenie to jest banałem, ale wykonanie tego z uwagi na poziom kosztów jeszcze nie jest łatwe do rozwiązania. Ideałem byłoby zapewnienie optymalnej liczby uczniów w każdej szkole i w każdej klasie w każdej miejscowości...
Inne tematy w dziale Polityka