Wiele już lat temu postanowiono rozprawić się z komuną oraz przejąć gospodarkę przez społeczeństwo. Dokonano przeglądu przedsiębiorstw państwowych, podzielono je na kilka grup i wyceniono. Każdy obywatel polski, który był zarejestrowany w określonym dniu, uzyskał prawo do przyznania mu certyfikatu udziałowego przejmującego własność około 1/40-milionowej kapitału polskiego.
Świadectwa udziałowe, które stanowiły wartościowy dokument na okaziciela, można było odebrać po wpłaceniu kwoty 20 złotych tytułem czynności administracyjnych refinansujących koszt przygotowania prywatyzacji polskiego majątku narodowego. Można powiedzieć, że każdy mógł odebrać ten dokument jako potwierdzenie własności udziału w potencjale gospodarczym państwa.
Tym sposobem wspólny majątek państwowy stał się prywatnym majątkiem polskiego społeczeństwa i jako taki - mógł być przedmiotem obrotu... Wkrótce świadectwa udziałowe zaczęły zmieniać właściciela, bo spora grupa "nowobogackich" postanowiła uroczyście uraczyć się na koszt posiadanej firmy. I tak oto papier uzyskany za opłatą 20 złotych stał się towarem wartym 50 złotych za świadectwo. I zmieniał właściciela na tyle często i gęsto, że dość szybko wartość nominalna takiego dokumentu stanowiła już mniej i mniej, chociaż coraz mniej świadectw udziałowych znajdowało się w rękach swych pierwszych właścicieli.
Co odważniejsi zainwestowali nawet spore pieniądze, chociaż cena samych świadectw udziałowych początkowo rosła, szybko uzyskała cenę około 20 złotych - i wtedy już masowo wielu właścicieli zdecdowanie pozbywało się tracące wartość papiery nie bacząc na wartość firmy, którą deklarowało świadectwo. Gdy doszło do dematerializacji świadectw udziałowych, wkrótce obrót "akcjami" poszczególnych spółek osiągnął apogeum wyprzedaży. mimo spadających cen, wyzbywanie się samych akcji stało się faktem dokonanym i ktoś skupił przecież te świadectwa już jako akcje. Po określonym czasie okazało się, że polskie społeczeństwo nie jest już właścicielem polskiego przemysłu. Ten stał się własnością poświadczoną posiadaniem pakietu kontrolnego i już nie pozostało nic innego, jak powołać zarząd dyspozycyjny wobec nowego właściciela.
A potem poszło już "z górki" - likwidacja prywatnych polskich banków, likwidacja przedsiębiorstw górniczych, hutniczych, produkcyjnych... dosłownie wszystkiego, co dało się zlikwidować. Owszem, polski produkt, przedmiot eksportu do wielu krajów świata, został zastąpiony produktem już skąd inąd, produktem montowanym w Polsce z dostarczonych tutaj gotowych podzespołów, początkowo sprzedawany z sukcesem, ale bardzo szybko zwolniono wszystkich pracowników i zlikwidowano całe linie technologiczne, w wielu przypadkach wyburzono całą infrastrukturę i dosłownie zaorano teren...
Pamiętając sympatię polskiego społeczeństwa do lidera gdańskiego protestu, sympatię za kontakt z naszym, polskim papieżem, kiedy był internowany, aż prosi się zacytować Wyspiańskiego:
Miałeś, Lechu, złoty róg...
https://youtu.be/4RXxNdTG_WE
Inne tematy w dziale Polityka