1 października odbyła się debata TVP przed wyborami parlamentarnymi 2019. Wzięli w niej udział: Andrzej Rozenek (SLD), Jacek Wilk (Konfederacja), Borys Budka (KO), Jacek Sasin (PiS) oraz Władysław Kosiniak-Kamysz (PSL).
Zasady debaty były następujące. Każdy z uczestników odpowiadał na 6 pytań, na które miał minutę odpowiedzi. W trakcie, mógł zgłosić chęć riposty, która mogła trwać 30 sekund. Na koniec każdy miał minutę na prezentację własnego stanowiska.
Jakie wnioski można wyciągnąć po tym wydarzeniu?
Podobnie jak na debacie wyborów do PE, kandydat Prawa i Sprawiedliwości był przez wszystkich atakowany. Można wyłączyć jedynie Jacka Wilka, który nie poszedł w ślad Krzysztofa Bosaka i spokojnie prezentował program swojej partii, praktycznie nie kłócąc się z nikim. Świadczy o tym również tylko przez niego nie wykorzystana riposta.
Pozostali walczyli w stosunku 3:1.
Szczerzę mówiąc, nie spodziewałem się tak mocnych słów ze strony PSL-u, który po majowych wyborach udaje ugrupowanie konserwatywne. To piękny przykład obłudy. Wiele lat byli koalicjantami lewicy i liberałów, a ostatnio członkami Koalicji Europejskiej. Władysław Kosiniak-Kamysz mówi o obronie tradycyjnych rodzin, a klaskał po wystąpieniu Leszka Jażdżewskiego, obrażającego wierzących.
To ciekawe, że krytykują PiS, który programowo jest im dużo bliższy. Być może mszczą się za utracony elektorat wiejski.
Jednak głównym atakującym z opozycji był Borys Budka. Można się od niego uczyć politycznych wystąpień (technik manipulacji itp.) Zaliczył on jednak niezłą wpadkę, gdyż pokazał wszystkim zdjęcie paragonu z ceną leku ponad 2000 zł. W rzeczywistości jest on refundowany i kosztuje 3,20 zł. Dyrektor Centrum Zdrowia Dziecka wyraził dezaprobatę wobec wykorzystywania ich w grach politycznych.
Ta debata zapewne, nie wpłynie znacząco na wynik wyborów. Ten sposób dotarcia do wyborców nie jest już tak ważny jak jeszcze kilka lat temu. Dlatego zobaczyliśmy na niej tylko jednego lidera.
