To mój debiut na Salon 24. Skoro tak – nie mogło być inaczej. Napiszę o demografii. Zwracam Waszą uwagę, że problem ten podnoszą już nie tylko nawiedzeni działacze prorodzinni. W swojej mądrości zrobiło to właśnie Ministerstwo Finansów. W najnowszym, przyjętym we wtorek przez rząd dokumencie wskazuje, że to jedno z głównych wyzwań stojących przed Polską.
Słowo demografia - w Wieloletnim Planie Finansowym Państwa na lata 2014-2017 - pada aż 13 razy. Jak było wcześniej? Jak sprawdziłem - rok temu w tym samym dokumencie, przygotowanym przez ministra Jacka Rostowskiego, było wymienione zaledwie cztery razy. Podobnie było trzy i cztery lata temu. Inaczej mówiąc – tegoroczny dokument skonsumował troskę o naszą sytuację ludnościową z ostatnich czterech lat.
Starzenie się ludności, mała liczba rodzących się dzieci i wieka ucieczka Polaków za granicę nie są już zatem problemem podnoszonym wyłącznie przez nawiedzonych ekspertów, działaczy rodzinnych czy niektórych polityków (uśmiech do hipstera tego tematu, też obecnego w Salonie24 – Pawła Kowala). Coraz więcej osób zabierających głos w debacie publicznej wskazuje, że to jedno z podstawowych wyzwań rozwojowych Polski. Przyznaje to także Mateusz Szczurek, minister finansów. Pisze w Planie m.in., że ze względów demograficznych „Polska gospodarka staje przed poważnym wyzwaniem”, a nasza sytuacja ludnościowa będzie „stanowić poważną barierę dla potencjalnego tempa wzrostu gospodarki”.
Ponura prawda o naszej ludnościowej katastrofie przebija się zatem do decydentów. To bez wątpienia także efekt tego, że coraz głośniej, niemal jednym głosem, mówią o tym czołowi ekonomiści. Powołują się przy tym na liczne badania i ekspertyzy. Na przykład z badań OECD “Looking to 2060: Long-term global growth prospects” wynika, że sytuacja demograficzna Polski może być jej główną barierą rozwojową w XXI w. Co więcej, w grupie analizowanych państw nasz kraj jest w czołówce, gdzie struktura demograficzna będzie najmniej korzystna dla podnoszenia konkurencyjności i perspektyw rozwoju. To fakty, nie strachy.
Do gmachu przy ul. Świętokrzyskiej wprowadził się przedstawiciel młodego pokolenia, do tego sam posiadający pięcioro potomstwa. W rządzie zasiadła też minister Joanna Kluzik-Rostkowska, posiadająca troje dzieci i autorka rządowego programu polityki rodzinnej powstałego za rządów PiS. Wicepremierem jest Elżbieta Bieńkowska jest matką trojga dzieci. Jacek Cichocki, minister w Kancelarii Premiera znany jest z przychylnego stosunku do działań na rzecz rodzin. Niejako z urzędu – choć z dotychczasowej działalności wynika, że także z poczucia misji - jej sprawami zajmuje się Władysław Kosiniak-Kamysz, minister pracy. Także premier Donald Tusk ogłosił ubiegły rok „rokiem rodziny”, wydłużył do roku urlopy dla rodziców.
Wszystko to – trudna sytuacja i prorodzinny skład rady ministrów - wskazuje, że działania na rzecz poprawy demografii powinny iść pełną parą. Coś tu jednak zgrzyta. W porównaniu do wyzwań działania są niemrawe. Przykład pierwszy z brzegu - brak reakcji rządu na propozycje podatkowe prezydenta Bronisława Komorowskiego, który chce urealnić rodzinną ulgę podatkową. Nie widać też w rządzie żadnego strategicznego planu. Premier Tusk, jak to on – gasi pożary.
Czy jest nadzieja, że to się zmieni? Niestety nasi politycy mają tendencję do tego by rozwiązywać jedynie pilne problemy. Działają bardziej jak strażacy niż stratedzy. A demografia to wyzwanie na wiele lat, do tego decyzje podjęte teraz nie przynoszą spektakularnych wyników od razu. Dlatego warto powtarzać do znudzenia to co mówią eksperci: musimy zająć się poważnie naszą sytuacją ludnościową bo za brak takich działań zapłacimy słony rachunek.
Inne tematy w dziale Polityka