Sukces. Udało się. Jest się z czego cieszyć. Awansowaliśmy na drugi rangą turniej piłkarski na świecie. Nie bądźmy jednak takimi optymistami. Dzięki nowej formule, 24-zespołowej, awansować po prostu musieliśmy.
Zaczęliśmy tak, jak mieliśmy zacząć. Piękne 7:0 przeciw Gibraltarowi w Faro, choć po pierwszej połowie i jedynej bramce Kamila Grosickiego, można było mieć wątpliwości jak katra poradzi sobie za 4 dni... W Dniu Zwycięstwa Polskiego Futbolu - 11 października, mierzyliśmy się z Niemcami, świeżo upieczonymi Mistrzami Świata. I po niesamowitym meczu, mimo ogromnej przewagi Niemców wygraliśmy w Warszawie po raz pierwszy w historii 2:0. Mogliśmy więc mówić o tym dniu, że jest to data magiczna. W głowach wreszcie pojawiła się nadzieja, że dokładnie po roku od tego dnia w meczu z Irlandią świętować będziemy awans do francuskiego czempionatu.
Autostradą do Francji
W internecie po wiktorii na Narodowym pojawiły się memy obrazujące polską reprezentację jako wyścigowe auto pędzące po niemieckiej autostradzie do Francji. Chwilę później wjechaliśmy w ciężarówkę z reprezentacją Szkocji. Było to bolesne zderzenie, a najbardziej przekonał się o tym Robert Lewandowski, który faulowany był przez Greera. 2:2 to nie było to czego selekcjoner Nawałka oczekiwał od swoich piłkarzy. Na szczęście w meczu w Tblisi udało się wrzucić czwarty bieg i pokonaliśmy gospodarzy 4:0.
Kolejny wyspiarski tir
I gdy wydawało się, że wszystko ponownie wróci na dobre tory przyszedł mecz w Dublinie. Widowisko przeciętne, niektórzy mogli przecierać oczy ze zdumienia jak kiepsko radzimy sobie w obronie. I choć prowadziliśmy, to ostatnie minuty to była istna obrona Częstochowy. Niestety, Irlandczycy wyrównali za sprawą Shane'a Longa.
W czerwcowym spotkaniu z Gruzją przeżyliśmy kolejne męczarnie. Dobrze, że geniuszem błysnął Milik, a swoje trzy grosze, tfu! trzy bramki dołożył "Lewy" strzelając hat-tricka już w doliczonym czasie gry.
Wrzesień, październik
Te dwa miesiące miały wyłonić ostatecznie kto pojedzie do Francji. Szkoci, których wraz z Niemcami upatrywaliśmy jako rywali do awansu, niespodziewanie przegrali z Gruzją. My, mimo dużo lepszej gry niż w Warszawie ulegliśmy Niemcom 1:3. Do gry o awans włączyli się Irlandczycy. To oni po z wycięstwach z Gibraltarem, Gruzją oraz Niemcami kolejkę przed końcem eliminacji zrównali się z nami punktami. My w między czasie po raz kolejny pokonaliśmy różnicą 7 bramek Gibraltar i bardzo szczęśliwie urwaliśmy punkt Szkotom w Glasgow zabierając im tym samym możliwość udziału nawet w barażach o udział w Euro2016.
I znów przyszedł 11 października - Dzień Zwycięstwa Polskiego Futbolu. I udało się, mimo nerwów, kilku wątpliwych decyzji arbitra, który wyraźnie nie radził sobie z tym meczem zarówno krzywdząc gospodarzy jak i gości, pokonaliśmy Irlandię 2:1 i jedziemy do Francji!
Plusy tych eliminacji:
1. Robert Lewandowski - ma wszystko to czego potrzeba napastnikowi. Jest piłkarzem kompletnym. Piłka go szuka, jest silny i przede wszystkim co wreszcie udowodnił, może dać swoją grą wiele tej reprezentacji. Jest dobrym kapitanem, ważniejsze jest dobro drużyny, niż własne rekordy co udowodnił w ostatnim meczu grając na czas zamiast bić rekord zdobytych bramek w eliminacjach.
2. Grzegorz Krychowiak - takiego środkowego pewniaka potrzebowaliśmy. W ostatnich dwóch meczach doskonale wraz z Krzysztofem Mączyńskim - plusem nr. 3 uzupełniali się w środku pola. Miejmy nadzieję, że Bogusław Leśniodorski nie będzie już twittował, że reprezentacji potrzebny jest Furman.
4. Kamil Glik - profesor Kamil Glik, wykładowca polskiej obronności, habilitujący się w Turynie - takiego dyrygenta obrony nam trzeba. Wie jak się ustawić, zastawić, wymusić faul. Pokazał wszystko co potrzebne w lidze włoskiej w ostatnich meczach kadry. Miejmy, że dr Michał Pazdan dorówna poziomowi, gdyż jestem spokojniejszy o ten duet, aniżeli Szukała - Glik. Oczywiście Pazdan musi poprawić wiele, choćby mieć oczy dookoła głowy, by nie mylić boiska z oktagonem.
5. Nadmiar bramkarzy - nie ma co się rozwodzić. Wypadnie jeden, wskoczy drugi, trzeci, czwarty i nie będziemy się martwić o dziurawe ręce, choć wiadomo każdemu wpadki zdarzyć się mogą.
6. Adam Nawałka - poukładał to wszystko, zmienił styl z typowo polskiego 4-5-1 na 4-4-1-1/4-4-2 z wymiennie grającymi Milikiem i Lewandowskim, którzy również dobrze się uzupełniają i już widać w ich grze pewne automatyzmy, choćby te przy bramce na 1:0 w Glasgow.
Minusy tych eliminacji:
1. Brak regularności - to chyba największy mankament, pozostaje jednak wierzyć, że Adam Nawałka dobrze przepracuje czas przed Euro i wykorzysta dobrze mecze z Czechami i Walią.
2. Kibice - niestety doping musi nieść drużynę, a Polacy głośniejsi są w meczach wyjazdowych niż na Narodowym. Może to ceny biletów odstraszają skutecznie i czynią mecze "elitarnymi"...
Nie ma jednak co narzekać czy to na sędziów, czy kibiców czy inne zjawiska pogodowe. Już 12 grudnia przekonamy się z kim przyjdzie mierzyć się nam w grupie. Obyśmy nie zagrali znów meczu otwarcia, o wszystko i o honor tylko postraszyli europejską elitę.