Przyznam się, prezentacja Anodiny zrobiła na mnie duże wrażenie. Zresztą nie tylko na mnie, skoro i Ziemkiewicz i Skwieciński zajmują się tym w ostatni weekend a podsumowuje ich Pani Barbara Fedyszak- Radziejowska, na www.wpolityce.pl (http://www.wpolityce.pl/view/6679/Barbara_Fedyszak_Radziejowska_dla_wPolityce_pl__O_rozumie__emocjach_i_skutecznosci_w_polityce__Jedna_teza_i_kilka_pytan.html). Obarczenie pełną winą, za tragedię smoleńską, naciskanych, szarżujących pilotów, z cała tą dodatkową propagandową otoczką (0,6 promila), w świetle znanych faktów, jest tak absurdalne, że jedyną racjonalną reakcją może być wyrzucenie całego tego „raportu” do kosza.
Trzeba jednak, koniecznie, zwrócić uwagę na rzecz następującą.
Obok pominięcia, w „raporcie” faktów, tych stawiających w obliczu trudnych pytań, dotyczących strony rosyjskiej, mamy do czynienia z takim samym postępowaniem (choć już nie w pełni konsekwentnie) jeżeli chodzi o działania agend podległych rządowi Donalda Tuska, związanych bezpośrednio ze zdarzeniem. Po części jest to spowodowane ograniczeniami wynikającymi z kompetencji komisji Anodiny, co zrozumiałe, jednak widać tu wyraźnie brak woli aby wyjaśnić dogłębnie np. kwestię nieobecności lidera na pokładzie samolotu, brak kogoś z Polskiej obsługi na „wieży” w Smoleńsku, czy choćby przyczyny wydania, załodze samolotu, nieaktualnych (fałszywych?) kart podejść. Z przebiegu zdarzeń, zaprezentowanych przez MAK, widać wyraźnie, że każde z powyższych mogło mieć istotny wpływ na ich przebieg, jednak Rosjan interesuje to zdecydowanie mniej niż napoje serwowane na pokładzie samolotu.
Mamy do czynienia z wyraźnym różnicowaniem, przez Rosjan, tzw. polskiej strony
Pisanie kłamstw o gen. Błasiku i rzekomych naciskach, mające być wynikiem „determinacji” w wyjaśnianiu przyczyn, choćby i arcybolesnych, nie przeszkadza w niczym by Anodina nie zajmowała się, nie tylko fałszywym naprowadzaniem rządowego Tu 154 M nr 101, „zamieszaniem” na wieży w Smoleńsku i dziesiątkami innych, czekających na zbadanie „dziwnych” faktów, nie pasujących do przyjętej, nic nie wyjaśniającej, wersji katastrofy, ale także nie przeszkadza pominąć, jeśli nie zupełnym milczeniem, to choćby brakiem dociekliwości, sporej części z tego to co działo się przed lotem w Polsce a co może być bardzo trudne do wytłumaczenia, dla ekipy z PO. Warto pamiętać, po całkowitym odcięciu od raportu w grudnia, dziś Donald Tusk zgadza się już z „jakby prawdą materialną” podaną przez MAK. Przekaz idący od polityków trzech głównych partii układu rządzącego jest jednoznacznie jasny: zadowolimy się uznaniem przez Rosjan częściowej odpowiedzialności za katastrofę. Tyle, że uznanie to, wcale nie ma być oparte na wyjaśnieniu faktów a jedynie na nic nie znaczącym, z formalnego punktu widzenia, geście.
Kopniak, jakim niewątpliwie była konferencja Anodiny, przenosi dyskusję nad katastrofą smoleńską na płaszczyznę mocno oddaloną od rzeczywistych zdarzeń i choć niewątpliwie uderzył, nadszarpując, w teflonowe image Donalda Tuska jednocześnie wyrwał go, wizerunkowo, z grona bezkrytycznych obrońców prawdy objawionej, przez MAK, i tym samym poszerzył pole jego manewru. Dziś już, komisja Millera, może „wiarygodnie” przedstawiać, efekty swoich „badań”, jako „opozycyjne” do ustaleń Anodiny, a Donald Tusk odgrywać męża opatrznościowego, który uchronił Polskę od wojny z Rosją. Jednak co trzeba powiedzieć wyraźnie, w tej konstrukcji nie ma miejsca na prawdę, o przyczynach, przebiegu i odpowiedzialności za tragedię.
Aleksander Ścios w świetnym tekście „Jak zdetonować Smoleńską Bombę” http://cogito.salon24.pl/270341,jak-zdetonowac-smolenska-bombe#comment_3847153 pisze o strategii nożyczek zastosowanej w tym przypadku. Konfrontując to co pokazują nam media z rzeczywistymi działaniami polityków (np. wyłapana, dwa tygodnie temu na debacie sejmowej, przez L. Dorna sprzeczność między stanowiskiem D. Tuska a ustaleniami rządowych fachowców zawartymi w uwagach do raportu MAK, czy ubiegło tygodniowe obrady komisji ustawodawczej w sprawie uchwały dot. ww raportu) trudno odmówić Ściosowi racji. Mam tutaj jedną uwagę, przy okazji rozgrywki wokół raportu MAK, dowiedzieliśmy się, po raz kolejny zresztą, kto w relacjach Tusk-Putin jest stroną dominującą i jak mało dla Moskwy znaczy komfort i dobre samopoczucie jej wspólników.
Inne tematy w dziale Polityka