Kłamstwo Smoleńskie

Waga informacji z upływającego tygodnia, dotyczących sprawy smoleńskiej, nie pozwala na ich przemilczenie. Przypomnijmy. W poniedziałek na konferencji NPW ujawniono część ekspertyzy nagrań z kokpitu samolotu Tu 154 M który uległ zagładzie w dniu 10.04.2010 r. Przekazane informacje (dotyczące braku zarejestrowania obecności gen. Andrzeja Błasika w kokpicie, jak też potwierdzenie prawidłowego odczytu wysokości maszyny, przez załogę, w końcowym odcinku lotu, oraz brak odgłosów zderzenia z przeszkodą, np. drzewem) podważyły, ostatecznie, wcześniej już kwestionowane raporty komisji MAK i KBWL, których celem było wyjaśnienie przebiegu i przyczyn katastrofy samolotu w wyniku której śmierć poniósł Prezydent RP i towarzyszące 95 osób. Informacja ta wzmocniona została ujawnieniem przez NPW faktu iż w strefie 1, to jest w tej w której znaleziono ciało śp. Andrzeja Błasika, a którą utożsamiano z kokpitem, znaleziono również ciała innych 11 osób nie będących członkami załogi. Jako ostateczne podważenie jedynej przesłanki uprawdopadbniającej teorię nacisków i powstałych w ich następstwie błędów pilotażu, co miało być bezpośrednią przyczyną katastrofy, należy przywołać słowa samego przewodniczącego komisji państwowej badającej ww. tragedię, ministra Jerzego Millera, który w rozmowie z RM FM na pytanie:
Kto przypisał słowa wypowiedziane w kokpicie gen. Błasikowi - komisja czy eksperci?
Odpowiada:
Eksperci odczytali słowa, natomiast słów nie przypisali nikomu.
Przypomnijmy: Jerzy Miller jako szef MSWiA, był odpowiedzialny, wraz ministrami Arabskim, Klichem i Sikorskim oraz premierem Donaldem Tuskiem, za organizację i bezpieczeństwo prezydenckiej wizyty w Katyniu, co stawia go w kręgu podejrzanych w ww. Tym samym ingerencja w pracę ekspertów, przez kierowaną przez niego komisję, nosi znamiona mataczenia.
W kontekście tych fundamentalnych faktów, przekreślających prawie dwa lata pracy organów państwa wyjaśniających to tragiczne zdarzenie, warto odnotować lekceważące i bagatelizujące reakcje przedstawicieli partii rządzącej oraz wspierających ją mediów. Nie chcę tu cytować obraźliwych wypowiedzi Pawła Grasia i Stefana Niesiołowskiego ( kto ciekaw może odszukać ), warto jednak odnotować słowa premiera Donalda Tuska, który pytany powiedział:
I w mojej ocenie, po zapoznaniu się z tą informacją dotyczącą odczytu, który został przeprowadzony przez fachowców z krakowskiego Instytutu Sehna, nie wynika jednoznaczna potrzeba wznowienia prac komisji - podkreślił Tusk. - Żadna z konkluzji komisji nie została podważona - dodał szef rządu.
 

Czy można dziwić się szefowi tej ekipy, ekipy, której odpowiedzialność za tragedię smoleńską jest bezdyskusyjna (choćby z racji zakresu kompetencji), zaś ciężar ewentualnych win przypadających na poszczególnych jej członków powinien być właśnie przedmiotem postępowania prokuratorskiego, że nie dostrzega rzeczy oczywistej jak obalenie całej, snutej od pierwszych minut po zdarzeniu, narracji? Po dwóch prawie latach epatowania niesprawdzonymi informacjami o „lądujących debeściakach”, naciskach „jak nie wyląduję to mnie zabije”, tunelach świadomości i innych argumentach z pogranicza parapsychologii, bagatelizowanie twardych dowodów słowami „życia im to nie wróci” jest niepodważalnycm dowodem, na świadome wprowadzanie Polaków w błąd.
Powiedzmy to otwarcie, fakty ostatniego tygodnia nie tylko obaliły fikcję raportu Millera i Anodiny, ale również pokazały, że przez dwa lata rząd oraz popierające go media wielokrotnie dopuszczały się kłamstwa w tej największej od 70 lat tragedii narodowej. Rząd i popierające go media okłamywały Polaków, przy pomocy insynuacji i spreparowanych „dowodów”. Nie dziwmy się więc Donaldowi Tuskowi, który nawet w obliczu obnażających fikcję faktów stara się podtrzymywać kłamstwo, od którego zależy jego przyszłość. Miejmy za to świadomość, że bez mocnego i zdecydowanego nacisku nie należy spodziewać się by obecny układ władzy ruszył choćby palcem w celu dotarcia do prawdy o tragicznej śmierci 96 osób.