W tym roku Wrocławskie Promocje Dobrych Książek nałożyły się z warszawskimi targami książki historycznej. Stąd na przykład wrocławskie wydawnictwo Wektory wybrało Warszawę, Coryllus wybrał Warszawę i myślę że kilku innych wydawców również. W rezultacie tłumów we Wrocławiu nie było. Stoisk - tak na oko - ze 30 procent mniej niż w ubiegłym roku. No i odwiedzających mniej. Moim zdaniem. Byłam tam wprawdzie dwa razy tylko, w piątek i w niedzielę, ale w ubiegłym roku byłam obecna non stop, i muszę przyznać, że ani razu rok temu nie było takich pustek jak na przykład w piątek, 30 listopada. Jeśli o mnie chodzi, było mi wygodniej i bardziej komfortowo poruszać się między stoiskami. Ale omijałam wzrokiem miny wystawców. Domyślałam się, co czują.
Zakupiłam jednak znacznie więcej książek niż na przykład na ostatnich targach w Krakowie. A to z tego powodu, że miałam więcej czasu i swobody by zapoznać się z danym woluminem. A drugi powód to taki, że spotkałam na targach panią Marię Woś, dziennikarkę Radia Wrocław, a ona zachwycała się kilkoma książkami w taki sposób, że czułam iż natychmiast muszę je mieć i natychmiast je przeczytać. Mimo to ja wyszłam z targów tylko z dużą torbą, ale Pani Maria z ogromnym koszem na kółkach, zapakowanym do niemożliwych granic. Uwielbiam tę wspaniałą kobietę.
No więc zakupiłam sobie kilka powieści Sergiusz Piaseckiego, Karolinę Lanckorońską (o podróży do Grecji), Bohdana Pocieja (o Góreckim i o Mahlerze), Hildegardę z Binden (Teologię muzyki), dwie kolejne książki Ryszarda Przybylskiego, i jeszcze kilka innych, w tym dla moich dzieci. Ogólnie więc uważam targi za udane, choć w tym roku byłam po drugiej stronie, już nie jako wystawca.
To jednak moja wąska perspektywa, natomiast nie mogę odmówić sobie podzielenia się wrażeniami, które udało mi się zerejstrować.
Otóż ponownie organizatorzy targów we Wrocławiu nie robią prawie nic w celu nagłośnienia wydarzenia. Może im się wydaje, że coś robią, ale bardzo chciałabym dowiedzieć się na czym opierają to swoje przekonanie. Dobór gości masakryczny:Janusz Wiśniewski, Marek Krajewski, Dorota Masłowska, Musierowicz to największe zaproszone gwiazdy. Dla mnie to akurat lepiej, ponieważ zupełnie nie mam czasu na nic, więcnie było czego żałować. Ale ogólnie...? No wstyd po prostu. Widziałam też blogerkę z Latte24 Martę Fox, tym razem nie zauważyłam, żeby rozdawała obrazki ze swoim wizerunkiem i podpisem, tak jak to czyniła w Krakowie. Wokół nie było raczej pusto, co odnotowałam z niemałą satysfakcją. Przy naszym stoliku w ubiegłym roku ani przez chwilę nie było tak smutno jak u niej.
Najwięcej ludzi kotłowało się przy stoisku z grami planszowymi. Cóż, znak czasu. Mam też taką teorię, że od targów wrocławskich odstraszają ci wstrętni przebierańcy - tzw mole książkowe. Jest to obrzydliwe przebranie i naprawdę przez kilka lat nie udało mi sie dociec czemu mają te mole książkowe służyć, prócz oczywiście czarnego pijaru.
To by było na tyle. Ponieważ nakupowałam sobie tych książek i wszystkie mam zamiar przeczytać najszybciej jak to będzie możliwe, będę bardzo rzadkim gościem w Salonie24. Założyłam sobie nowego bloga, zupełnie gdzie indziej w sieci, będzie on poświęcony najważniejszym dla mnie sprawom, czyli moim dzieciom, edukacji i kulturze. Docelowo planuję założyć również bloga książkowego, na którym będę opisywać swoje wrażenia po kolenych lekturach. Chcę sprawdzić, czy i na ile jest możliwe prowadzenie regularne notatek o przeczytanych książkach bez czerpania z tego pisania korzyści w postaci bonów od wydawnictw. Bo we wszystkich blogach tzw książkowych zadziwia mnie ta regularność wpisów przy masie czytanych książek. Są blogi, na których autorzy przyznają się do współpracy z wydawnictwami, ale większosć blogów sprawia wrażenie jakby tworzonych przez pasjonatów literatury. No i to mnie wprawia w osłupienie, bo zastanawiam się kim są ludzie, któych doba trwa 48 godzin. Ja też tak chcę.
No więc sprawdzę to w praktyce. Poza tym blog na S24 będzie sobie istniał nadal, czasem pewnie tu wpadnę, ale z końcem roku mam już dość wałkowanych tu tematów, we wszystkich możliwych wersjach i odmianach. Jakiś czas temu odłączyłam sobie kroplówkę z napisem "media" i odkryłam z naiwnym zdziwieniem, że świat wokół jest tak bogaty i piękny, nawet w tej naszej gnijącej ojczyźnie, że zamierzam czerpać z tych uroków swobodnie i bez stresu.
Do zobaczenia.
Inne tematy w dziale Rozmaitości