Mamy w Polsce ustawę okreslającą zasady na jakich można przeprowadzić aborcję. Jest to ustawa której w zasadzie nikt nie lubi ponieważ dla jednych jest elementem ciemnogrodu a dla innych jest zdecydowanie zbyt kunktatorska. Dzięki niej jednak niezależnie od propagandy opartej na zasadzie "co z tego że mamy w Polsce zakaz złodziejstwa skoro można sobie wyjechać i kraść w innych krajach" żyje wiele dzieci których bez niej pewnie by z nami nie było.
Na podobnej zasadzie kompromisu oparł swoją koncepcję ustawy regulujacej kwestie in vitro i szereg innych kwestii z dziedziny bioetyki zespół Jarosława Gowina. Ustawa spotkała sie z dwoma rodzajami krytyki. Po pierwsze zarzucono jej braki merytoryczne, nieobecność różnego rodzaju fachowców w zespole. Rzeczy do naprawy i poprawy. Po drugie spotkała się również z lawiną krytyki nie mającej niczego wspólnego ani z dobrą wolą ani z meritum sprawy. Strony sporu światopoglądowego które były w stanie dojść do kompromisu w zakresie aborcji solidarnie podniosły larum. Pierwszy niestety zrobił to Kościół z pozycji konserwatywnych, które rozumiem i podzielam ale które do zadnego efektu nas nie doprowadzą. Zachęcone jego krzykiem laickie kręgi PO wyprodukowały własną ustawę, ze się tak wyrażę "światową" bo przecież "światowi" być musimy a niezamrażanie zarodków jest passe. W ten sposób obie strony sporu wykazują że szansa na kompromis oparta na zasadzie "tylko nie twórzmy a póżniej nie niszczmy zarodków" ich nie interesuje. Obie zainteresowane są wygrywaniem sporu dla siebie, obie znajdują napęd w stanie istniejącym, który zasadniczo od każdego innego rozwiązania jest gorszy za to nie grozi posądzeniem o kunktatorstwo. Tylko gdzie w tym dobro dzieci pytam?
W obecnym sporze pozostaje mi poprzeć ustawę autorstwa Bolesława Piechy w dużym stopniu zresztą opartą na rozwiązaniach ustawy autorstwa zespołu Gowina.


Inne tematy w dziale Polityka