Wczoraj Rybitzky w przypływie szczerosci ujawnił stosunek jaki zwolennicy IVRP mają do CBA. Napisał, że wraz z odejściem Kamińskiego z CBA obóz IV Rzeczpospolitej stracił własną służbę specjalną. Powiem szczerze, że sądziłem, że nawet jeżeli jest to stan idealny i nieosiągalny powinniśmy się raczej cieszyć "państwowością" służb niż ich "partyjnością".
I tak jest w zasadzie ze wszystkim. Również z grą wokół ostatnio ujawnionych afer. PO i Tusk z jednej strony dokonują daleko posuniętych roszad w swoim najtwardszym łonie ale z drugiej tak manipulują sprawą komisji d/s afery hazardowej wbrew obietnicom samego premiera zeby za bardzo ich nie bolała. Co samo w sobie może zresztą jest zrozumiałe jednak kiedy przybiera formę w postaci mocowania członka PO jako szefa komisji d/s afery w łonie PO, który natychmiast zapowiada że nie dopuści do konfrontacji Kamińskiego i Tuska (a przepraszam dlaczego? czy wchodzi tu w grę jakaś obraza majestatu?) staję się groteskowym zaprzeczeniem wcześniejszych zapowiedzi.
Z drugiej strony. Mam szacunek do odwagi Kamińskiego i efektów działania CBA. Nigdy natomiast nie miałem nadmiernych złudzeń odnośnie jego apolityczności, szczególnie po wypowiedzi po sprawie Sawickiej. Mimo wszystko jednak uważałem za dobry pomysł utrzymanie go na stanowisku po wyborach. Nikt lepiej nie skontroluje władzy niż przedstawiciel opozycji. Jednak jeśli ostatnia obrona Grada okaże się wiarygodna przyznam rację premierowi w sprawie dymisji Kamińskiego. Jeśli rzeczywiście było tak, że Kamiński był poinformowany o konieczności rozpięcia nad prywatyzacją stoczni tzw. tarczy antykorupcyjnej czego nie zrobił a później jedynie na podstawie podsłuchów odsłuchanych po kilku miesiącach od nagrania stawia tezę o faworyzowaniu jednego z inwestorów (jedynego który obiecał produkcję statków) i jednocześnie tezę o braku tego inwestora to ktoś tu się wykazuje nadmierną partyjną gorliwością a teza o nadzwyczajnej korelacji sekwencji ujawnienia afer z kalendarzem wyborczym nabiera większego sensu.
Tak czy siak nie warto mieć oczywiście nadmiernej wiary w to, że którąś ze stron sporu kieruje poczucie dobra państwa. Jednak wracając do pierwszego akapitu przynajmniej my jako swego rodzaju działań polityków kontrolerzy powinniśmy się w większym stopniu entazjuzmować jego dobrem a w mniejszym dobrem jakiejś konkretnej mniej czy bardziej skompromitowanej partii.

Inne tematy w dziale Polityka