Eurolatający Ornitolog Marek Migalski nie ustaje w wysiłkach żeby nas przekonać do tego, że jest "naj". Najpatriotowszy, najradykalniejszy, najantykomunistyczniejszy, najrusobiczniejszy, najmądrzejszy i najdowcipniejszy. Czy chce tego czy nie jego działalność w bardzo dużym stopniu przypomina platformiany model palikotowski, który zakłada owszem grę w drużynie ale przy najczęściej utylitarnym kolegów z drużyny wykorzystaniu.
Ostatnio Nasz Latający Katon Migalski raczył był pouczyć prezydenta w zakresie zabierania na pokład Jaruzelskiego. Swój stosunek do tej rosyjskiej prowokacji już opisywałem i nie będę się powtarzał, zapraszam na Forum Polska-Rosja. To jednak, że prezydent okazał siłę spokoju, rosyjskiej prowokacji się nie poddawszy uważam za dowód jego mądrości i rozwoju od niesławnych czasów dyplomatycznych sraczek. Prezydent w takiej sytuacji jaką ma do dyspozycji potrafił się znaleźć choć zapewne mu niekoniecznie wygodnie. Tak bywa w dorosłym życiu.
Pozostaje drobne pytanie o naturę dysydenckich wyskoków Marka Migalskiego. W to, że wyczyny Palikota były akceptowane a może i opracowane w Sztabie Głównym PO chyba nikt już nie wątpi. Inna sprawa, że żmija wyhodowana na platformianej piersi nabiera cech pewnej autonomiczności. Podobnie wydaje mi się jest z Migalskim. Na razie Miglaski ma podobnie jak Palikot zajmować ciemny lud swoim programem artystycznym ale jeżeli jest tak jak się powszechnie uważa, że rozpoznawalność polityka jest ważniejsza od jego powagi to nie zdziwiłbym się żeby Ci, którzy Migalskiego na latanko na sznureczku wypuścili stwierdzili w którymś momencie, ze został im w ręku ino szureczek.

Inne tematy w dziale Polityka