Ilekroć słyszę (co więcej, widzę) Piękną Panią Ministrę Muchę (ciekawe czy męscy przedstawiciele rodziny noszacej to nazwisko używają formy "ten Much" dla zachowania parytetu i honoru pci) ogłaszającą entyzjastycznie wszem i wobec swoją gotowość operacyjną, ilekroć widzę w telewizji optymistycznie całą dobę nastawionej, uwijające się jak w ukropie koparki, ilekroć słyszę o tym, że już już odcinek z Padakowa do Pierdziszewa jest już w tysiąc dwieście trzydzistu procentach przejezdny, bo położono kolejny kilometr afaltu (który zaraz popęka), ilekroć doświadczam tego całego entuzjastycznego medialnego gilgotania, tylekroć jestem bliski obywatelskiego orgazmu.
Niestety zawsze wtedy przypominam sobie tą nieszczęsną mapkę, którą w Schwerinie pokazywał prezes PL.2012 Marcin Herra. Mapkę, na której pokazano w zbliżonych kolorach wykonane odcinki autostrad i objazdy tych pozostających przedmiotem marzeń. Mapkę, która miała sprawiać wrażenie spójnego systemu będącego emanacją obiecanego, i już podczas wyborów propagandowo skonsumowanego przez partię rzadzącą, "skoku cywilizacyjnego". I wtedy...cóż...po orgazmie zostaje coś o czym mężczyźni zwykle wolą nie rozmawiać.
Inne tematy w dziale Polityka
