Głęboka braterska "miłość" jaką darzą się szef MSZ Radosław Sikorski i redaktor Łukasz Warzecha dziś nie jest nawet tajemnicą poliszynela choć w czasach kiedy ten pierwszy był ministrem w rządzie PiS, choć bardziej poufna, nie była przedmiotem ironicznych komentarzy. Dziś dialogami obu panów pasjonują się zarówno media jak i szeregowi użytkownicy Twittera. Jak donosi Press.pl w piątek redaktor Warzeche zapytał ministra: "...Młody Śmietanko ma fuchę w Sztokholmie. A jak tam się miewa posada Mai "Fuck Me Like the Whore I Am" Rostowskiej?..."(na tle plakatu z takim napisem pozowała na Facebook'u Maja Rostowska, córka ministra Rostowskiego, prywatnie, zupełnie przypadkiem pracownica MSZ - publikujących owo zdjęcie podobno zmuszała później do jego usuwania). Na co pan minister odpowiedział: "...M Rostowska, która była cennym adiustatorem angielskiego, nie pracuje w MZS od półtora roku. A za wulgarność banuję Pana...".Oficjalnie koncern zatrudniający redaktora w "Fakcie" ogłasza (patrz tekst w "Press"), że "...nie ingeruje w treści redakcyjne, a tym bardziej nie zajmuje się prywatnymi polemikami publicystów i dziennikarzy w mediach społecznościowych..."ale wg. "Press" "sprawą Warzechy zajmie się w drodze wyjatku".
No i kto mi teraz wyjaśni, dlaczego pracownikowi MSZ wolno publikować wulgaryzmy na portalach społecznościowych a dziennikarzowi nie wolno ich na portalach społecznościowych powtarzać?
Inne tematy w dziale Polityka
