Dla nikogo kto zna salonową historię nie stanowi tajemnicy, że się z Coryllusem nie lubimy, oj nie lubimy. Jako Podlasiak z krwi i kości nie przepadam za ludźmi, którzy zadzierają nosa. I jako z natury pogodny Podlasiak, nie rozpamiętuję tej niechęci. Ot, jest to jest, nie ma do czego wracać, nie ma o czy mówić, lepiej omijać.
Z drugiej strony, który to już raz Coryllus wykazuje się zadziwiającą potrzebą przypominania mi o sobie, odnosząc się do mnie w specjalnej notce. Który to już raz "słyszę", że pomysły mam nonsensowne, że się łaszę jak pies i ogólnie bardzo nieciekawe ze mnie indywiduum. W ten sposób po raz kolejny pośrednio staje pytanie: skoro Krysztopa jest tak miałkim stworzeniem to dlaczego jest obiektem tak intensywnych przemyśleń Coryllusa, którego inetektowi mogą dorównać tylko Toyah z Kamiuszkiem?
No ale to temat do rozważań dla psychoterapeutów, ja z zawodu jestem inżynierem. To co mnie zainteresowało we wpisie Coryllusa to to, że zdaje się niewłaściwie zrozumiał to co napisałem o blogerach, którzy "nigdy nie dorównają dziennikarzom". Tym bardziej, że tego wcale nie napisałem. Za to napisałem, że media zapewne będą ewoluowały w kierunku powstania całego spektrum form, począwszy od tradycyjnego dziennikarstwa a skończywszy na bytach takich jak "G...wno Prawda". Co więcej, chociaż jest dla mnie oczywistym, że zawodowy dziennikarz mający do dyspozycji choćby więcej czasu niż bloger zajmujacy się zawodowo np. programowaniem, dysponuje innym medialnym potencjałem, to przecież niedużo stoi na przeszkodzie, żeby programista, jeśli jest utalentowany, zajał się profesjonalnym dziennikarstwem.
Po to żeby nieporozumienia wyjaśnić i po to zeby zadośćuczynić zakamuflowanej prośbie o zaproszenie do programu, zapraszam Cię Coryllusie na najbliższą sobotę. Tak będzie dobrze?
Inne tematy w dziale Polityka
