Po szpitalu psychiatrycznym dla matematyków biegał cieć, którego wszyscy penitencjariusze strasznie się bali, bo wykrzykiwał przy lada okazji: "bo zróżniczkuję".
Ale zdarzył się pacjent, który miał go sobie za nic i nie zwracał uwagi na te pokrzykiwania.
Gdy w końcu cieć podbiegł do niego i zakrzyknął: "bo zróżniczkuję" to delikwent spokojnie mu rzekł: "no i co z tego? Ja jestem ex.
Ostatnio biega po Polsce Niedzielski i drze się: "Bo zaszczepię"....
No nie wiem jak to skończyć. Wszelkie sugestie będą mile widziane.