Wiemy troszeczkę, tyle ile można wiedziedzieć. Interesowałem się losem żydów w Polsce, wtedy interesowało mnie wszystko co było mało dostępne, z róznych powodów, które są nieistotne.
Teraz już się mniej interesuje tym tematem, ale ostatnio widziałem film, polski film o ukrywaniu dziecka zydowskiego przez polskich chłopów. Narrację prowadzi ten ocalały, obecnie starzec już z wnukami,mieszkający w Izraelu, widac że dobrze mu się powodzi. Nie będę streszczał filmu, jego historia to wędrówka po polskich wsiach, w żadnej nie zagrzał długo miejsca bo ojciec mu przykazał żeby tak robił. Wędrował tak przez polską krainę, od wsi do wsi, przez 4 lata, wydoroslał. W ostatniej polskiej zagrodzie, w której znalał schronienie, doczekał się końca wojny.
Był już wtedy młodzieńcem, zakochał się w córce gospodarza i gdy wszystko zmierzało do szczęśliwego zakończenia, natknęli sie na niego ludzi w czarnej wołdze. Oczywiscie to nie była jeszcze wołga, a siedzieli w niej syjoniści, którzy zbierali po wsiach żydowskie dzieci, skupiali w obozach przejsciowych, uczyli języka, namawiali do emigracji do powstającego Izraela. Był w rozterce, ale tylko trochę, owładnięty patriotyzmem swojego narodu wyrzekł się swoich opiekunów i wyjechał do budowanego Izraela.
Oczywiście to był dla niego Happy End, ten stary człowiek ma swoją rodzinę, ale nigdy go nie podkusiło żeby poszukać swoich dobroczyńców w Polsce, tych którzy pozwolili mu przezyć niemiecką okupację, narażając swoje życie. I to był ten zgrzyt który pozwolił mi zapamietać film. Tytułu, ani rezysera nie pamiętam.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo