Ian Byrne odchodzący minister skarbu w rządzie laburzystowskim, zostawił na biurku dla swojego następcy taką wiadomość: „z wielką obawą zawiadamiam, że kasa państwa jest pusta”
Ta informacja wywołała zakłopotanie połączone z paniką w nowym gabinecie Davida Camerona. Od razu pojawiły się komentarze o ukrytych wydatkach, braku rozsądku i hipokryzji Gordona Browna. Jak powiedział David Lewis nowy minister skarbu, spodziewał się deficytu na poziomie 163 miliardów funtów, ale nie przepuszczał, że sytuacja może być tak dramatyczna. Jak się okazało, sytuacja nie jest tak katastrofalna, ponieważ feralna notka ministra Partii Pracy, była żartem – skierowanym do swojego następcy.
Mimo to koalicji Lib-Dem Konserwatyści, nie bardzo jest do śmiechu, ministrowie odpowiedzialni za finanse kraju, stoją przed bardzo trudnym zadaniem. Muszą ogłosić plan budżetu państwa do 22 czerwca, starając się za wszelką cenę zatrzymać pogłębiający się deficyt, nie podnosząc przy tym podatków. Zatem wyspiarzy czeka zaciskanie pasa. Społeczeństwo brytyjskie przyjęło wiele cech Amerykanów, ogromna konsumpcja przekraczająca rzeczywiste zapotrzebowanie, podobna łatwość w dostępności kredytów, która spowodowała wielokrotne zadłużanie się obywateli, a w konsekwencji przyzwyczajenie do luksusu z którego nie jest łatwo będzie zrezygnować. Cięcia są konieczne, ale jednocześnie rząd zamierza ożywić gospodarkę, obniżając stawkę podatku korporacyjnego VAT z 28% na 25%, oraz obniżenie obciążeń podatkowych dla najmniejszych przedsiębiorców. Widać zresztą niesamowitą determinację koalicjantów, w opanowaniu sytuacji finansowej państwa, oraz przedstawienia nowego rządu w jak najlepszym świetle. Wielu analityków sceny politycznej, dostrzegało ogromną słabość nowego Lib-Dem - Konserwatywnego gabinetu, w podstawowych kwestiach, a głównie w tych wymagających natychmiastowych zmian czyli finansach. Ale tak jak pisałem wcześniej, pragmatyzm polityczny zaciera różnice ideowe, i do podobnego przekonania zapewne doszli David Cameron i Nick Clegg, tworząc wspólny gabinet. I chociaż na pierwszy rzut oka socjalizm Liberalnych Demokratów, nie ma po drodze z konserwatyzmem. To droga porozumienia, została uzyskana na zupełnie innej płaszczyźnie. Jest to grunt podobnych życiorysów liderów obu tych partii. Zarówno Cameron jak i Clegg, mają porównywalne wykształcenie nabyte w najbardziej renomowanych i niezwykle drogich uczelniach. Obydwaj mają pozycję liderów swoich partii, osiągnęli sukces polityczny i mogą się cieszyć udanymi związkami. Obydwaj zatem spełniają wszystkie cechy mężów stanu. Krążąca anegdota w angielskich sferach politycznych o wzajemnym przenikaniu się idei konserwy i socjalistycznego liberalizmu, która w efekcie doprowadziła do stworzenia Nicka Camerona oraz Davida Clegga może okazać się prawdziwa.
Inne tematy w dziale Polityka