Bloger "northkoreapl" należący do think tanku postawił odważną tezę, że obecny konflikt między obydwoma Koreami nie doprowadzi do żadnego konfliktu zbrojnego, zakończy się ograniczeniem handlu między tymi krajami. Prawdą jest, że obydwa państwa technicznie rzecz ujmując, znajdują się ciągle w stanie wojny od 1953 roku, zatem można mówić tutaj jedynie o pogłębiającym się i tak potężnym kryzysie politycznym. Jednak handlowa optyka pojmowania tego konfliktu niesie w sobie przynajmniej kilka kwestii, które nie dają się wyjaśnić za pomącą schematu, incydent z zatopieniem statku równa się embargo lub ograniczenia handlowe. Przede wszystkim militarny charakter państwa jakim jest Korea Północna. Jak widomo kraj posiada broń jądrową, desperacja ludzi wywołana powszechną biedą w połączeniu z reżymem który wszystkie kwestie stosunków sąsiedzkich przedstawia za pomocą wypaczonego propagandowego obrazu, może doprowadzić do zbrojnej eskalacji konfliktu. Może, ale przeciwwagą są tutaj zachowania Chin i USA. Hilary Clinton powiedziała dwa dni temu że społeczność międzynarodowa ma obowiązek odpowiedzieć na jakiekolwiek działania militarne, spowodowane przez Koreę PN. Chiny są jedynym i niezwykle ważnym sojusznikiem państwa Kim Dzong Ila, nie tylko z perspektywy dyplomatyczno militarnej ale przede wszystkim handlowej. Mimo trwającego stanu wojny między Koreami, handel wewnętrzny ma ogromną wartość finansową. Pomoc żywnościowa przekazywana w każdym roku przez Chiny dla swojego sojusznika to pół miliona ton żywności. Natomiast Korea Południowa dostarczała w każdym roku następne pół miliona ton produktów żywnościowych, zatem cały ciężar utrzymania bufora i straszaka dyplomatycznego wobec Stanów Zjednoczonych spada na Chiny. Jak wyliczyła strona południowo-koreańska, roczna strata rządu Kim Dzong Ila z tytułu wstrzymania wymiany handlowej wynosić będzie 370 milionów dolarów a w kraju gdzie wartość handlu zagranicznego wynosi 2.7 miliarda dolarów czyni to ogromną lukę.
Poza tym napięcie nie sięgnęło jeszcze szczytu, bowiem wczoraj padło oświadczenie ze strony Północnokoreańskiej że jakiekolwiek naruszenie granicy wodnej przez obcy statek, oznaczać będzie natychmiastową interwencję zbroją bez ostrzeżenia. Tym samym rząd w Phenianie wypowiedział umowę dotyczącą nie podejmowania działań zbrojnych wobec statków przypadkowo przekraczających granicę wodną.
Można zastanawiać się czy jest to zatem pokerowa zagrywka, czy też gra pozorów reżymu Kim Dzong Ila, nastawiona jest na jakiś wewnętrzny efekt, bądź zwrócenie uwagi? W każdym razie, jeśli chodzi o efekt, to został on w pełni osiągnięty. Już na początku tygodnia można było zauważyć zawirowania na giełdach światowych, które były efektem wiadomości o możliwym konflikcie. Zresztą dziennikarze, śledzący wydarzenia mają również w tym swój udział. Prawie każdego dnia na stronach i w serwisach BBC pojawia się informacja o „kolejnym zaognieniu” sytuacji. Czy wojna jest możliwa? Moim zdaniem, główni gracze mający wpływ na bieg wydarzeń czyli administracja USA jak i Chiny nie są w najmniejszym stopniu zainteresowane takim rozwiązaniem. Ale czy jest to sytuacja niemożliwa? Tego nie da się wykluczyć. Przecież zawsze może pojawić się jakiś zabłąkany, wychudzony północnokoreański palec na czerwonym guziku i całe starania dyplomatyczne, stroszenie piór i mowy płomienne wezmą w łeb.
http://en.wikipedia.org/wiki/North_korea#Foreign_commerce
Inne tematy w dziale Polityka