„O tak, ten rozkoszny kraj, w którym mieszkamy i który natura pieści z tak szczególnym upodobaniem, jest stworzony do tego, by stać się ziemią wolności i szczęścia”- kto napisał te słowa?
Maksymilian Robespiere
Podczas czytania felietonów Stefana Kisielewskiego, można odnieść wrażenie, że autor piętnując teksty polskich dziennikarzy czasów realnego socjalizmu jednocześnie niezwykłym kultem i uwielbieniem otaczał francuski dziennik Le Monde. Zdarzyło się że Kisiel popełnił cały felieton jako hołd dla dziennikarskiego kunsztu tego francuskiego dziennika. Teraz nad Le Monde rozciąga się widmo bankructwa i jeśli w najbliższym czasie nie znajdzie się strategiczny inwestor, jego 66 letni okres działalności może okazać się zamknięty. Potwierdza to jedynie tezę o zaniku prasy drukowanej. Fascynacja Le Monde, dotknęła również mnie, i podążając tropem śladów politycznych zdarzeń w państwach afrykańskich, trafiałem bardzo często na internetowe wydanie tego dziennika. I na miarę swojej ograniczonej znajomości francuskiego, cedziłem zdanie po zdaniu co ciekawsze i dostępne artykuły.
Na wyjątkowość Le Monde, wpływ ma przede wszystkim charakter zarządzania gazetą. Redaktorzy tam piszący mają prawo weta wobec treści pojawiających się na łamach dziennika każdego dnia. Dziennikarze również mogą usunąć redaktora naczelnego, jeśli sprzeniewierzy się zasadom rzetelności. Ale taki charakter pisma, wpłynął bezpośrednio na jego fatalną kondycję finansową. 100 milionów euro długu, z czego 25 milionów gazeta musi spłacić do 2011, powoduje że przyszłość wydaje się być niezbyt jasna. Kryzys, trudna sytuacja na rynku oraz brak wydajności, są tutaj gwoździem do trumny. Jednak moim zdaniem, ważna jest tutaj zupełnie inna kwestia. Upadek treści, a właściwie coraz mniejsze zapotrzebowanie na bardziej skomplikowaną intelektualnie formę współczesnych gazet. Prostota, zdjęcie i ograniczony charakter współczesnych mediów to stały trend, ale bardzo istotnie obserwowalny jeśli chodzi o prasę drukowaną. Świat nie pozostawia złudzeń – jak mawiają maklerzy giełdowi, ale przyszłość tradycyjnych gazet również. Doskonale radzą sobie jedynie korporacje medialne, takie jak Media Corp. Murdocha czy też Axel Springel, który z rekordowym 30 % skokiem sprzedaży, wskazuje innym gazetom drogę przetrwania czyli łączenie się w korporacje wydawnicze, ograniczenia trudnych intelektualnych treści na rzecz nieskomplikowanych informacji, ograniczenie zatrudnienia podniesienie wydajności czy wreszcie zatrudnienie za niewielkie wynagrodzenie niezależnych blogerów generujących wiadomości (farmy treści).
Opublikowane przez The Economist badania pokazują jednoznacznie kondycję prasy światowej. Amerykańskie Stowarzyszenie Wydawców Gazet (NAA) przedstawiło raport z którego wynika że wpływy z reklam spadły w ciągu ostatnich lat o 35% . Te z tytułów, którym udało się przetrwać na przykład w USA, dokonały tego tylko dzięki temu, że obniżyły wynagrodzenia pracowników o 25%. Zdolność adaptacji gazet do trudnych wymogów wolnego rynku, czasu kryzysu, jest podstawową cechą ich przetrwania. Być może, pozostaną na rynku prawdziwe perły a obłudne plewy zbankrutują. I chociaż ten model nie pasuje do Le Monde (bo to raczej wartościowa perła ale pozbawiona dobrego zarządzania), to mam nadzieje że ostatecznie, tytuły które przekazują wartościową treść, wyjdą zwycięsko ze starcia z Internetem.
I patrząc historycznie na naszą kulturę, przywołując słowa Mickiewicza „Co Francuz wymyśli, to Polak polubi” ma swoją wagę nawet dzisiaj. I tylko Le Monde będzie mi żal.
Inne tematy w dziale Gospodarka