„To los mój senne królestwa posiadać
Nieme mieć harfy, i słuchaczów głuchych…….”
W zatęchłej sali treningowej z odpadającym tynkiem ze ścian oraz obłażącej farbie, w centralnym punkcie widnieje nieco już poszarzały ale ciągle mocno rzucający się w oczy napis: Winners never quit, and quiters never win. Ten napis towarzyszył mi niejednokrotnie w czasie kilku lat spędzonych w tym właśnie klubie submission fighting , wielokrotnie w ciągu tygodnia, często zrezygnowany patrzyłem na litery umieszczone na tym niegdyś białym banerze. Sens słów nie zawsze do mnie trafiał zwłaszcza w chwilach kiedy, tuż po pracy przychodziłem na salę treningową, wyzuty z chęci wykonania choćby skłonu. Ale mimo niesprzyjających czynników, kontuzji i tym podobnych zdarzeń dezorganizujących życie, wykonywałem kolejny ruch, który nadawał sens wszystkiemu co robię. Funkcjonowała zapewne magia słów, czarnych liter tego baneru, mających dawać otuchy dla sportowca. Przynajmniej ja miałem taką świadomość. Nie poddawać się walczyć mimo porażek, niestrudzenie brnąć do przodu.
Przypominam sobie i przywołuję na swoim blogu, tę właśnie historię i słowa, ponieważ nie mogę zrozumieć fali rezygnacji i złości która ogarnęła piszących na S24. Bronisław Komorowski również nie był moim kandydatem na prezydenta, głosowałem na JK. Prezydentem został ten pierwszy, JK zdobył ponad 1 mln głosów mniej. Jednak świadomość, tej prezydentury nie pozbawia mnie sił witalnych, nie sądzę również żeby nastąpił koniec demokracji, oraz że będziemy ostatecznie wasalami Niemiec i Rosji. A w taki właśnie sposób widzi to część komentatorów. Czy to katastrofa Polski, że większość w demokratycznych wyborach dokonała takiego wyboru? Na pewno nie, trzeba po prostu czasu aby zaślepiona antykaczyzmem część społeczeństwa nabrała nieco więcej przekonania do innej możliwości politycznej niż PO. Nie sadzę również aby zaprzestanie pisania bloga, czy poszukiwanie na siłę winnych porażki JK miało jakikolwiek sens. Natomiast praca organiczna, taka jak przed wyborami jest teraz właśnie potrzebna. Teksty, świetne analizy to jest koloryt i prawdziwa wartość S24. Poza tym polityka, oraz pisanie o niej, to na pewno zabawa dla dużych dzieci, które wiedzą jak cieszyć się z wygranej oraz jak przełknąć gorycz porażki i skutecznie działać dalej.
Wczoraj tuż po ogłoszeniu wyników z ciekawością czytałem pojawiające się komentarze na S24, obnażające jedną prawidłowość. Salon to nie tylko miejsce zdominowane przez zagorzałych zwolenników PiS-u, lecz również przestrzeń gdzie funkcjonują niewidzialni, może nieco mniej eksponowani, zagorzali przeciwnicy tej partii, a właściwie nieprzyjaciele osób o wyraźnych poglądach. Którzy zupełnie w niewybredny sposób cieszą się z tego że bliźni, pomylił się lub wreszcie jest sposobność żeby mu dowalić, zrobić z jego poglądów nic nie wartą szmatę i wykrzyczeć fuck you PiS. Wreszcie trolle mogą wyjść z zakamarków i krzyczeć głośno miecz sprawiedliwości, pokazał właściwego kandydata, a wy zwolennicy PiS, jesteście jedynie watahą, koniecznie do wyrżnięcia.
Demokracja jak pokazały to dobitnie debaty oraz wiece przedwyborcze to obietnice składane przez kandydatów, w tempie wręcz ekspresowym. Teraz przede wszystkim prezydent Komorowski, będzie miał 5 lat na udowodnienie tego, że słowa nie pozostaną jedynie pustym frazesem zanurzonym w piarze i mającym wszystko w pogardzie zwłaszcza kilka milionów obywateli którzy swój głos na niego już oddali.
Inne tematy w dziale Polityka