Dramat polityczny w niewiadomej ilości aktów. Miejsce nieznane, czas – przyszły, postaci – konkretni politycy z czołówek medialnych. Jerzy i Stefan. Rozmowa podsłuchana i zanotowana przez autora, dotycząca jak o żywo kształtu i formy życia politycznego i nie tylko…….
Jerzy: Do jak prymitywnych problemów wraca polska polityka, krzyż, katastrofa, moralność, lojalność! Przecież to kwestie już od dawna przez historię załatwione, ulokowane w podręcznikach szkolnych, zaopatrzone morałem, spoczywają sobie we wspólnym sarkofagu niepamięci. A przecież metody „rozdrapywania ran podłości” aby nie zarosły to najbardziej nikczemna rzecz świata. W tym wypadku, po tych ranach przecież już nie ma ani znaku, inny świat, inne problematy..
Stefan: A mnie właśnie w trakcie jednej z debat sejmowych przyszła do głowy taka myśl, prawie niepolityczna. I szczególnie mnie uderzyła analogia, takie przecięcie wspólnych dążeń politycznych w jednym punkcie. Ty przeciwstawiasz dumną jednostkę tłumowi, pełną piaru, chamstwo czy głupotę inteligencji, przenosząc nowoczesny konflikt w stosunki na wpół fantastyczne: on, (ten najważniejszy) w wypadku konkretnym, żywym a jednak jak gdyby przerażająco fantastycznym, pokazuje przepaść nieporozumienia między inteligentem a chamem.
Jerzy: Głupota nie należy do konkretnych zdarzeń lecz do określonych polityków. Wybacz nie znasz najwyraźniej w pełni świata polityki, nie możesz go wartościować.
Stefan: Czy ci się nigdy nie trafia chętka, aby przekonać człowieka głupiego?
Jerzy: Szanuję indywidualność głupca i uważam naruszenie jej za niepotrzebny nietakt. Świata nie posuwa się naprzód w przerabianiu łopuchów na palmy.
Stefan: Prawdziwy z ciebie liberał. A jednak są czasy, kiedy chamstwo powoli poza ścianami twojego domu wzbiera nocą jak potop, i nazajutrz jesteś osaczony i zgubiony. Chamstwo przychodzi do ciebie samo i mści się, żeś go w czas nie oświecił.
Jerzy: Jeżeli myślisz o tych, tych ….. współczesnych bolszewikach ten ciemnogród, to coś podobnego przeżyłem raz kiedy byłem na spacerze na Krakowskim Przedmieściu. Spotkałem jakiś sterczących drapichrustów i dajże ze mną w rozmowę. Bali się mnie trochę, próbowali wprawić się w stan rozjuszenia, prowokowali mnie, lecz tak zbiłem ich z pantałyku, że poczęstowani papierosem, dali dyla na drugą stronę ulicy.
Stefan: Czyś zauważył że właśnie tłum, również usiłuje się wprawić w ściekłość i prowokuje nasze elity? Lecz zawsze w chwili rozstrzygającej w tej walce dialektycznej przychodzi tłumowi z pomocą Gustaw – a ten na wszystko ma odpowiedź.
Jerzy: W takim razie nie jest to już człek głupi ani cham
Stefan: Nie wiem jak to nazwać. Bo właśnie kto jak kto, ale głupiec ma na wszystko odpowiedź. Jest szczelnie zamknięty i obstawiony. Nie dostaniesz się do niego ani kluczem, ani wytrychem. Taka głupota ma swoją głębię, w którą się zanurza i odzyskuje siły. I są chwile, w których człowiek, nazywający się inteligentnym, wyczerpał już wszystkie środki i argumenty i staje beznadziejnie wobec demona.
Jerzy: Jakby znał historię, która ma się wydarzyć
Stefan: Poruszasz starą kwestię, jakim stopniem uświadomienia może polityk, obdarzyć swoich wyborców. Przecież wiesz doskonale że w naszym wypadku, zawsze jest lepiej kiedy ten stopień jest najniższy. Co więcej mnie ta słaba świadomość wyborców wcale nie psuła dobrego samopoczucia. Byłem wzruszony, patrząc na zmaganie się dwóch potęg, oko w oko, serce w serce. Kiedy ważyła się szala, kiedy w pojedynku tak prostym, padały słowa mające wartość piorunu.
Jerzy: Tępej siekiery!
Stefan: Słowa jak obuchem w głowę ze strony Gustawa, nie wiedziałem, po czyjej być stronie, gdyż ukazało się w całym majestacie – prawo zemsty.
Jerzy: Więc teraz myślisz że Gustaw miał rację? Powiedz to jemu a struchleje, widząc taki skutek swej walki.
Stefan: Tobie to mówię, politykowi z krwi i kości. Czyż i ty nie czerpiesz z tajnych źródeł? Kto jak kto, ale ty, polityk, powinieneś znać życie zemsty. Gustaw jest głębszy od siebie samego, on ma słuszności tragicznej więcej niż się przepuszcza
Jerzy: Gdyby ci, na których wywiera zemstę, byli tymi samymi, którzy go skrzywdzili; ale gdy przedmiot zemsty jest zmieniony, pozostaje tylko jakaś vendetta, jakiś folklor, jakaś może historiozofia, ale nie rzeczywisty porachunek dusz.
Stefan: Nie – bo to jest najgłębszą właściwością kary: iż przychodzi zawsze niby jako krzywda, niby spóźniona, niby gdy już natrafia na ludzi niewinnych, poprawionych. Spójrz na własne życie, a zobaczysz że kara i królestwo Boże przychodzą jak złodziej. I wtedy jej cios jest najsroższy – nie wtedy, gdy ktoś łamie się w skrusze, bo kara byłaby mu balsamem.
Jerzy: Ale mówisz ciągle o tragicznym postrzeganiu polityki - nie lubię tego słowa.
Stefan: Przecież wiesz że nasz krąg polityczny bazuje na negatywnych odczuciach społecznych wobec otoczenia Gustawa, a to jest zawsze czymś równie smutnym i beznadziejnym jak przekonywanie głupca. Mścimy się z nawiązką. A mściciel chce realizować marzenie i pada wewnętrznie pod ciężarem tego zadania – chociażby na pozór zwyciężał i ratował. I poczytuję to wszystkim naszym wyborcom że wprowadzili na scenę polityczną Judasza, prawdziwego i bardzo bliskiego memu sercu
Inne tematy w dziale Polityka