Z łezką w oku wszyscy mówią o okrągłych rocznicach politycznych, dokonaniach, perspektywach i marnej teraźniejszości. W końcu uroczystości są po to by je podkreślać, uwydatniać i pokazywać, że oto mamy się czym szczycić. A mamy?
Ja natomiast natchniony tym co ostatnio pisano w prasie zagranicznej, zdecydowałem się również na swoiste rocznicowe porównanie. Brytyjska partia konserwatywna, jak wiadomo, wespół z liberalnymi demokratami, rządzi Albionem od niespełna roku. Ten okres nie był typowym dla partii czasem „rozpoznawania i przygotowywania” się do rządzenia. Tak się składa, że konserwatyści brytyjscy wiedzieli że będą rządzić, oraz że trwanie w opozycji z politycznej perspektywy nie ma sensu i przygotowali plan reform, który teraz wprowadzają. Nie mylmy tego jednak z polskimi ‘planami reform’, które wchodzą w życie tylko na ulotce i są sporządzane nie dla dobra kraju jeno dla pozyskania wyborcy. Można się spierać w zależności od noszonego na plecach bagażu ideologicznego, co do słuszności drogi, którą wybrali angielscy konserwatyści. Jednak nie można się spierać co do kwestii, konsekwentnego wprowadzania w życie planu naprawy państwa. Na ostrzu noża, pojawiła się w ostatnim tygodniu służba zdrowia w Wielkiej Brytanii, za którą zabrał się David Cameron wraz ze spółką. Trzeba wspomnieć, że jego poprzednik Tony Blair wraz z Gordonem Brownem również mieli za priorytet naprawianie służby zdrowia i czynili to przez cały okres piastowania urzędów. Udało im się unowocześnić infrastrukturę, zmodernizować szpitale, a przede wszystkim upychać coraz większe kwoty państwowych pieniędzy w służbę zdrowia. Założeniem ideologicznym konserwatystów przed wyborami było ‘mniej państwa a więcej społeczeństwa’. Czyli ograniczanie biurokracji na rzecz przenoszenia decyzji na wspólnoty. Przedstawiony w zeszłym tygodniu projekt reformy NHS potwierdza tylko, wywrócenie do góry nogami obecnej struktury zarządzania szpitalami. Zostaną wprowadzona lokalne konsorcja lekarskie w miejsce scentralizowanych organów. Wszelkie decyzje o zakupie usług medycznych dla pacjentów będą przechodziły bezpośrednio przez lekarzy na przykład rodzinnych, którzy najlepiej wiedzą o bieżących potrzebach. Ma to ograniczyć biurokrację, zwiększyć wydajność i podnieść dyscyplinę w wydawaniu publicznych pieniędzy. Pytanie czy to słuszne posunięcie oraz czy rzeczywiście przewidziano wszystkie z nim związane konsekwencje? Jest tutaj bardzo zasadne. Przeciwnicy reformy zarzucają jej, że wprowadzi zamieszanie, które odbije się na zdrowiu pacjentów. Przecież centralnie zostaną narzucone limity zabiegów, oraz ceny za poszczególne badania. Lekarze rodzinni będą zabiegać o to by nie wydać za dużo. A to znamy z naszego polskiego podwórka medycznego. Jedno jest pewne, stary system opieki zdrowia zostanie przewrócony do góry nogami przez nową reformę zaproponowaną przez Camerona. Ze wszystkimi jej pozytywami i negatywami.
Dlaczego o tym piszę? Chciałbym tylko zobrazować na czym polega jeden rok skutecznych rządów, normalnej partii w miarę normalnym państwie. Jeden rok! Po dziesięciu latach od założenia platformy i po prawie pięciu latach sprawowania przez nią rządów o naprawie lub zmianie w polskiej służbie zdrowia można powiedzieć niewiele lub prawie nic. Ja zapamiętam ten okres tylko dlatego, że w mej pamięci utkwi pani minister zdrowia Ewa Kopacz. I to chyba już na zawsze. Stanie się tak dlatego, że widzę beznadziejną walkę jaką toczy w Polsce każdy bieda szpital pod koniec roku o choćby grosz większy kontrakt z NFZ. Widzę te wybiedzone pielęgniarkami, bez oparcia w kimkolwiek, walczące o kilka złotówek więcej miesięcznej pensji, bez skutku. Widzę wreszcie uśmiechniętą twarz pani minister, powtarzającą nam z ekranu telewizora, że jest coraz lepiej, to znaczy tak dobrze nigdy nie było. A właściwie to najważniejsze jest to, że każda piędź ziemi w Smoleńsku została przekopana wnikliwie i na głębokość 1 metra, i mowy nie ma żeby cokolwiek, z ludzkich szczątek tam znaleźć.
Natomiast na obronę wszechstawowisk wszechwiedzy wszechwładzy, przytoczę przykład z życia wzięty świadczący o tym jak państwo polskie dba o służbę zdrowia. Okazuje się, że w naszym pięknym i coraz szybciej modernizującym się po okresie smuty wywołanej pisowskimi rządami, kraju, lekarze są od finansowania terapii pacjentów. Tak nie ma tu pomyłki. Pani Agnieszka Jagiełło-Gruszweld, ordynator oddziału chemioterapii nowotworów w Olsztynie, została skazana przez sąd 2 instancji na zapłatę 10 tysięcy złotych za leczenie pacjentów chemioterapią niestandardową. Warto przypomnieć że NFZ odmówił refundacji a kochany szpital w którym pracuje pani doktor zażądał od niej początkowo 100 tysięcy złotych! Na szczęście, dla innych lekarzy, polskie prawo nie działa na zasadzie precedensów bo można się domyślać że idąc do szpitala co najwyżej jako zabieg niestandardowy uzyskalibyśmy mierzenie temperatury.
Zatem wszystkim członkom oraz kierownictwu PO z okazji ich święta, życzę sto lat trwania na polskiej scenie politycznej i przynajmniej kolejnych 30 lat rządzenia.
Inne tematy w dziale Polityka