Tony Blair w swoich wspomnieniach ‘A Journey’, wykonał mrówczą robotę. Przywołał w swojej książce kluczowe dla niego przemówienia, stanowiące istotne etapy realizowania planu politycznego. Niezwykle interesujące i w znacznej mierze pokrywające się z deklaracjami ideowymi nowej Partii Pracy. Zaznaczyć trzeba tutaj na delikatnym marginesie, że w krajach anglosaskich wygłaszanie określonej mowy nie ma nic wspólnego z polskim bełkotem nowego premiera w expose albo informacjach o pracach rządu, który pozostaje w znacznej mierze zapewnieniami na papierze. Amerykanie traktują tego typu wydarzenia, jako kamienie milowe, nadające pęd określonym działaniom politycznym. W podnieceniu oczekiwano również, kolejnego przemówienia obecnego prezydenta USA Baracka Obamy.
Ameryka stanowi wisienkę na torcie światowych nastrojów ekonomicznych. Natomiast każde przemówienie to remedium na spekulacje dotyczące kwestii politycznych i gospodarczych. Obama obiecał skoncentrowanie mocy i sił państwa na stwarzaniu nowych miejsc pracy. Czyli najbardziej palącym problemie mieszkańców kraju Wuja Sama, gdzie bezrobocie osiągnęło niespotykane jak na amerykańskie warunki 9.4 %. Zatem niepewność, została odepchnięta w niebyt słowami:
„Największy spór, z którym musimy się zmierzyć nie dotyczy różnic między Republikanami a Demokratami. Jest to rozgrywka z rywalami na całym świecie, dotycząca naszego przemysłu oraz miejsc pracy”
Choć siły Republikanów po grudniowych wyborach do senatu zostały wzmocnione, to istotne jest tutaj zachowanie wyborców. Którzy, coraz lepiej oceniają pracę prezydenta Ameryki. Badania przeprowadzone przez WSJ oraz NBC, wskazują iż 53 % badanych akceptuje sposób sprawowania urzędu przez Obamę. 41 % jest przeciwnego zdania. Chociaż ten entuzjastyczny skok w popularności szefa Białego Domu, może być spowodowany narodową tragedią sprzed kilku tygodni (Kongresmenka Gabrielle Giffords z Arizony została postrzelona w głowę).
Niemniej jednak Obama ma obiecać Amerykanom zamrożenie wydatków na kolejne 5 lat, polepszenie warunków makro ekonomicznych. Ostatnie przyjacielskie uściski z Chińczykami oraz przesuwanie własnej osi ideologicznej z lewa na centrum poprzez obcinanie podatków dla najzamożniejszych Amerykanów są tego najlepszym dowodem.
Tak na zupełnie skrajnym marginesie lektura jego książki ‘Audacity of hope’ oraz tekst obecnego przemówienia sprzed kilku godzin nie pozostawiają złudzeń. Barack Obama swoim decyzjami politycznymi dowodzi tylko tezy, że pragmatyzm w polityce jest cechą najbardziej ukochaną przez rządzących. Ile łez namiętnych wylał on będąc senatorem i pisząc w 2006 roku o nierównościach, o tym iż bogaci mają się zbyt dobrze w jego kraju, a pieniądze rządzą wszystkim, a zbrojenia to wyrzucanie pieniędzy w błoto. Teraz wszystko na nic. Oszczędności mają dotyczyć prawie wszystkich poza armią. Ciśnienie na kolejną kadencję, jest ważniejsze niż stado frazesów z książki sprzed 5 lat, która miała być ścieżką, nadzieją, nową drogą na przyszłość dla wszystkich Amerykanów. W zderzeniu z rzeczywistością, polityczne ideały pozostaną zawsze na straconej pozycji.
Niektóre konkluzje z minionego przemówienia zamieszczonego na stronach CNN:
Nacisk na większe wykorzystanie energii z odnawialnych źródeł. Założenie - do 2035 roku 75 % zużywanej w Ameryce energii ma pochodzić ze źródeł odnawialnych, koniec z dotowaniem przez państwo firm energetycznych. Do 2015 Obama zakłada - 1 milion samochodów na drogach, przyjaznych dla środowiska.
Koniec recesji i zaciskanie pasa. I tak jak napisałem przed kilkoma godzinami Obama obiecał oszczędności rzędu 400 miliardów dolarów w ciągu następnych 10 lat. Bolesne cięcia, urzędnicy mają już zamrożone pensje na kolejne 2 lata.
Inne tematy w dziale Polityka