Pałac prezydencki za barierkami, pusty plac Piłsudskiego z prezydentem przejmującym zwierzchnictwo nad kilkoma oficerami, zwanymi szumnie armią, protest w Ossowie i wielki plakat z Leninem w Warszawie, który długo nie postał - wyjątkowo ciekawe i symboliczne mieliśmy w tym roku obchody 15 sierpnia.
Obchody, które jak wiemy teraz, zaczęły się już dwa dni wcześniej wmurowaniem pełnej błędów tabliczki w ścianę pałacu prezydenckiego, pełnej pary nabrały zaś, gdy spod krzyża usunięto pozostałą tam garstkę protestujących. Ciekawe swoją drogą, że tym razem potrafiono użyć siły, tymczasem przed pikietą w Ossowie skapitulowano od razu. Najpierw obniżając zresztą rangę tej uroczystości. Miał być prezydent i oficjalne delegacje, a dotarł sam Kunert. Nie będę oczywiście płakał z tego powodu, wręcz przeciwnie - cieszę się, że do tej skandalicznej uroczystości nie doszło, natomiast trochę dręczy mnie pytanie o selektywność zdolności radzenia sobie z takimi zgromadzeniami. Zauważmy - nasza władza robi wszystko, by podlizać się post-KGBowskiej ekipie Putina, gdy jednak w rosyjskiej prasie pojawia się opinia o obchodach, tradycyjnie wymierzonych w Rosję, polskie władze nagle spokojnie rezygnują z głównego punktu festiwalu podlizywania się swoim największym przyjaciołom. Czy nie jest to zastanawiające? Czy nie chodziło o stworzenie sobie alibi w sytuacji, gdy ktoś zapyta o skuteczność naszej polityki wobec Rosji w świetle wciąż druzgocącej oceny naszych stosunków w moskiewskich mediach? Cały zresztą pomnik jawi się jako prowokacja, wyjątkowo bezczelne odwrócenie sytuacji z Krakowskiego Przedmieścia. Tu krzyż i tam krzyż. Tu - pomnik (bo nie chodzi przecież o grób, nie mieszajmy pojęć), tam niemożność wykonania pomnika. Pomnik i tablica wykonana przez tego samego człowieka, żeby było jeszcze ciekawiej.
Ciekawe, czy Komorowski wyśle teraz do Ossowa Niesiołowskiego z Czumą, by udało im się to, czego próbowali w początkach swojej opozycyjnej działalności, by potem w sposób jeszcze bardziej zdecydowany ustawiać nas w pozycji błagalnej i przepraszającej wobec Rosjan. Ciekawe, czy to któryś z tej dwójki podpalił wspomniany już plakat z Leninem, umieszczony w ramach instalacji w centrum Warszawy. Zresztą, co ja mówię - to właśnie Niesiołowski powinien ten akt wandalizmu potępić, przyznając sobie do tego mandat przywołaniem swojej młodości. Po wysłaniu uczestników poniedziałkowej procesji na leczenie psychiatryczne, byłaby to kolejna ważna deklaracja ideowa Niesiołowskiego.
Ciekawe swoją drogą, czy dziś znikną barierki sprzed pałacu prezydenckiego, czy też zostaną, na przykład z powodu przygotowań do obchodów rocznicy 1 września? Ciekawe też, komu na ten dzień pan Moderau szykuje pomniki na zamówienie Kancelarii Prezydenta...