Wczoraj, w sposób tajemniczy, wyszedł na światło dzienne film "Tajne spec. znaczenia" jaki telewizja TVN nakręciła o Lechu Wałęsie. Od jakiegoś czasu TVN Wałęsę delikatnie podszczypywała (choćby poddając w wątpliwość słynny skok przy okazji rocznicy wydarzeń sierpniowych). Teraz zaś dostajemy (jako owoc zakazany) film, którego stacja nie moze wyemitować, choć gotowy jest od kilku miesięcy.
Film pojawia się na youtube i po chwili z niego znika, jednak z miejsca znajduje się na podobnym, tyle, że rosyjskim portalu. Ponoć już go tam nie ma, ale niechybnie za chwilę wypłynie gdzie indziej, a po drodze zapewne już obejrzało go kilka tysięcy osób, a kilkaset ma go już nawet na swoich komputerach. Jeżeli za takim ruchem stoi sama stacja, jest to sprytne - trudno wytoczyć proces o coś, czego nie ma, a "misja" została zrealizowana. Skąd film w sieci pewnie się na razie nie dowiemy, ale sam fakt powstania takiego obrazu jest niewątpliwie ciekawy.
Oczywiście "Tajne spec. znaczenia" to film trochę łagodniejszy w wymowie, niż filmy Brauna, nie mówiąc już o książce Zyzaka, niemniej należy go uznać za ważny. Widzimy tu pewną troistość zachowania Wałęsy: w roku 70-tym i następnym jest on szkodzącym kolegom konfidentem i prowokatorem, by później stać się szczerym opozycjonistą i bohaterskim przywódcą strajku (tu uwaga pierwsza: w filmie słowa nie ma o przyznaniu się Wałęsy do współpracy z SB przed działaczami WZZ, choć ci się w filmie pojawiają), na koniec zaś człowiekiem, próbującym zacierać ślady pierwszego etapu. I ten ostatni etap pokazany jest jednak dość łagodnie, choć nie można powiedzieć, że Wałęsa wychodzi z niego obronną ręką. Mamy nerwową kwerendę akt, mamy ginące papiery, mamy wreszcie, co może być dodatkowym skutkiem filmu, złapanego na kłamstwie Konstantego Miodowicza. Miodowicz bowiem, będąc jednym z ludzi przejmujących w 1992 roku papiery UOP na temat TW Bolka podpisał listę, na której wymieniona była kluczowa karta E-14, w filmie twierdzi zaś, zę taki dokument nie istniał. Albo więc podpisał dokument przedstawiający fałszywy stan rzeczy, albo - co moim zdaniem bardziej prawdopodobne - kłamie, rozmawiając z twórcami filmu.
Najmniej moich wątpliwości budzi sposób przedstawienia pierwszego okresu aktywności Wałęsy, choć i tu brak kilku ważnych szczegółów, jak choćby wystąpienia w oknie komendy w roku 1970. Większym problemem jest jednak opis karnawału "S" i stanu wojennego. Zachowanie Wałęsy w tamtym okresie bywało, przyjmując najżyczliwszą dla niego interpretację zdarzeń, dość dziwaczne i też budziło niekiedy wątpliwości. W filmie nie ma na nie miejsca, mamy tylko bohaterskiego przywódcę, tego samego, którego znamy z medialnych przekazów ostatnich lat i starych legend. W całym filmie nie pada ani razu dla wielu kluczowe w sprawie nazwisko Wachowskiego. Z drugiej strony, co jest pewną nową jakością, pojawiają się w nim jako świadkowie historii Gwiazdowie i Wyszkowski. Tyle, że akurat te ich wypowiedzi, które znalazły się w filmie, nie dotykają w zasadzie najbardziej dramatycznych spraw. Podobnie jest z wykorzystanymi w filmie fragmentami "Nocnej zmiany". Jednak, niezależnie od tego zarzutu należy uznać za plus, że założyciele WZZ nareszcie pojawiają się na wizji (a przy okazji mówi się, ze to Wałęsa dołączył, początkowo jako postać drugoplanowa, do innych - to nowość w dzisiejszym mówieniu o historii w głównym nurcie), zaś "Nocna zmiana" okazuje się być dokumentem, pokazującym inne, też jednak ważne, wydarzenia.
Mimo więc licznych uwag, wydaje mi się, że dobrze się stało, że film powstał. Zawsze to krok w dobrym kierunku i okazja do postawienia lub przypomnienia kilku pytań. Ponoć jednym z powodów zwlekania z emisją było czekanie na nagranie wypowiedzi samego Wałęsy. Nie sądzę jednak, by miał do powiedzenia coś nowego, ponad to, co usłyszeliśmy już wcześniej, w "Plusach dodatnich, plusach ujemnych".