Od kilku miesięcy czytam regularnie "Najwyższy Czas!". Wcześniej oczywiście też oczywiście zdarzało mi się tygodnik ten przeglądać, z różnym natężeniem i w różnych odstępach czasu, niemniej stałym czytelnikiem mogę nazwać się mniej więcej od początku tego roku. Lektura każdego numeru po 10 kwietnia inspiruje mnie do napisania tekstu, którego ostatecznie nie piszę. Może teraz...
Z "NCz!" mam kilka kłopotów. Dość chaotyczna polityka redakcyjna (której najbardziej drażniącym mnie elementem jest nadawanie tekstom tytułów nie zawsze oddających zawartość) i pewien chaos w ułożeniu tekstów można potraktować jako specyfikę i się do niej przyzwyczaić, zwłaszcza, że rekompensują to naprawdę ciekawe artykuły, z których dowiedzieć się można sporo. Tym więcej, im odleglejszych czasowo lub geograficznie spraw dotyczą. To jednak truizmy, o których każdy czytelnik wie, więc tu nie ma się co rozpisywać. Gorzej z czymś, co można by określić jako spójność ideowa.
Oczywiście, można założyć (czym przecież i sobie samemu, jako czytelnikowi "NCz!" bym pochlebił), że redakcja ma swoich czytelników za ludzi inteligentnych, którym warto przedstawić różne spojrzenia na konkretne sprawy, by sami wyciągnęli swoje wnioski i wykształcili swoje opinie. Chwała jej za to - przecież tego brakuje nam w mediach głównego nurtu, chciałoby się rzec. "Jednak coś jest nie tak, coś tu nie pasuje", nieraz bowiem czytelnik może przy okazji odnieść wrażenie, że brakuje jakiejkolwiek komunikacji między poszczególnymi autorami czy w ogóle między redakcją a piszącymi, którzy nieraz sprawiają wrażenie osób nie mających pojęcia, co, oprócz ich artykułów, publikuje tygodnik.
Najbardziej widowiskowy jest w tym Adam Wielomski, który w wielu tekstach pisanych po 10 kwietnia pastwił się nad pisowskimi dziennikarzami i fanatykami, żyjących spiskowymi teoriami na temat katastrofy w Smoleńsku. W tym samym czasie kaźdy kolejny numer "NCz!" przynosił kolejne sensacyjne doniesienia w tej samej sprawie, liczne teksty i analizy, bynajmniej niewspółbrzmiące z oficjalną propagandą władz, której podważanie jest dla Wielomskiego oznaką fanatyzmu. Czyżby więc redakcja "Najwyższego Czasu" była dla Wielomskiego siedliskiej pisowskich oszołomów?
W każdym numerze "NCz!" kolumny poświęcone sytuacji w kraju otwierają teksty pana Krzysztofa M. Mazura, który spokojnie mógłby publikować je w "Gazecie Wyborczej" jako koncesjonowana prawica w rodzaju Aleksandra Halla. tak się jednak składa, że publikuje je jednak w "Najwyższym Czasie". W ostatnim tygodniu Mazur wyśmiewa się z doniesień "Gazety Polskiej" o obecności pana "Niemca" przed pałacem prezydenckim, a później rozwija nowy wątek: Czyżby do tej kampanii nienawiści miał dołączyć Episkopat, już "prześladujący" ks. Małkowskiego, który pozazdrościł widać sławy ks. Isakowiczowi-Zaleskiemu i postanowił nagle awansować na księżowski autorytet moralny patriotycznej prawicy?
Delikatnie mówiąc kompromitujące jest określenie "nagle awansować", jednak cóż - Mazur czas jakiś temu odkrył istnienie jakiegoś patriotycznego skrzydła PO, skupionego wokół Schetyny, więc może nie miał czasu na śledzenie innych spraw i ks. Małkowski jest dla niego człowiekiem znikąd. Na szczęście, dzięki polityce redakcyjnej swego pisma, ma szansę się jeszcze poprawić, bowiem już dwie strony dalej może wraz z innymi czytelnikami przeczytać artykuł "Kapelan non gratus" Leszka Szymowskiego, w zupełnie innych duchu przedstawiający postać księdza Małkowskiego. Czy jednak skorzysta z tej okazji? Moje dotychczasowe wrażenia z lektury "NCz!" niestety nie nastrajają mnie w tej sprawie optymistycznie.
Nie jest problemem to, że możemy poczytać sobie tak przeciwstawne teksty, jednak może lepiej byłoby przynajmniej publikowanie ich jako dwugłosu? Może ograniczyłoby to nerwowość niektórych czytelników, którzy zresztą - co widać z listów do redakcji, zamieszczonych w ostatnim numerze, też prezentują równie odmienne stanowiska na niektóre sprawy. To zaś prowokuje mnie do innego, o wiele poważniejszego pytania. Tworzy się nowa struktura o nazwie "Wolność i Praworządność" skupiona wokół JKM. Można chyba bez specjalnego ryzyka założyć, że wyraźna większość czytelników tygodnika jest potencjalną bazą tej formacji. Co łączy czytelników "Najwyższego Czasu"? Co łączy sympatyków "WiP"? Ktoś mi odpisze - "Niechęć do socjalizmu". Ok, ale założę się, że dla jednych socjalizm ten będzie miał twarz Donalda Tuska, a dla innych, pewnie trochę większej grupy, Jarosława Kaczyńskiego. Dla jednych symbolem tego socjalizmu będzie siedziba "Agory", dla innych - grupa obrońców krzyża na Krakowskim.
Co mnie to wszystko obchodzi? Obchodzi mnie o tyle, że zdaję sobie sprawę, że są pewne głosy do zagospodarowania i nie mam nic przeciwko temu, by jakaś część tych głosów przypadła środowisku, któremu niespecjalnie ufam polityczne (zresztą, jak napisałem, trudno tu ustalić linię polityczną, gdy każda "gwiazda" ma swój pogląd na wiele spraw, nieraz całkowicie sprzeczny z poglądami "gwiazd" innych, czego życzliwie zdają się nie zauważać), ale którego głos chciałbym słyszeć wyraźniej w dyskusji o gospodarce.
Jednak trzeba będzie sprawy te chyba uporządkować, bo gdyby spore poparcie z wyborów prezydenckich JKM udało się przekuć na sukces (prawdziwy, skutkujący wejściem do sejmu w wyborach parlamentarnych) może się okazać, że są sprawy, w których posłowie WiP najostrzej kłócą się sami ze sobą, a o dyscyplinie partyjnej trudno w takich warunkach pomyśleć.
Mimo wszystko zaś lepsze jest chyba tworzenie kolejnej własnej reprezentacji niż postulowane przez Wielomskiego przyłączanie osób o poglądach Korwinowskich i monarchistycznych do Platformy, by próbować zmieniać coś od środka, lub przynajmniej przetrwać, w stylu dawnego PAX-u. Niezależnie od tego, ile w tym chłodnej kalkulacji, ile zaś nienawiści Wielomskiego do PiS, najlepszą odpowiedź na te pomysły przyniósł oczywiście inny numer "Najwyższego Czasu". W artykule Z UPR do PO. Co z tego wynikło?, Rafał Pazio pisze, iluż to głośnych polityków związanych z PO miało swój UPR-owski epizod. Czy zmienili politykę, czy polityka zmieniła ich? Podpowiedź znajduje się na rogu Nowego Światu i Świętokrzyskiej w Warszawie, gdzie były działacz UPR, dziś zaś współpracownik Hanny Gronkiewicz-Waltz przyznał na warunkach opisywanych wielokrotnie opisywanych (np tu) lokal Krytyce Politycznej.