Źródło: time.com
Źródło: time.com
Michał Bury Michał Bury
746
BLOG

Czy Stany Zjednoczone mają coś wspólnego z protestami w Hongkongu?

Michał Bury Michał Bury Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 17

Od ponad miesiąca w Hongkongu trwają nieustane protesty. Przybrały niewiarygodne rozmiary, według różnych szacunków w apogeum demonstracji na ulicach było do 2mln mieszkańców. Warto dodać, że w mieście mieszka 7mln ludzi. Taki sprzeciw stworzyła kontrowersyjna ustawa o ekstradycji obywateli do Chińskiej Republiki Ludowej. Rzeczniczka chińskiego MSZ wypowiadając się na temat wydarzeń  z „pachnącego portu”, oskarżyła USA o sprowokowanie ich i wyzwała je do zaprzestania ingerowania w wewnętrzne sprawy: "USA powinny zabrać czarne ręce z Hongkongu". 


Przyczyny protestów 


Hong Kong przez długi czas był brytyjską kolonią, ale w 1997r. zmienił swój status prawny i stał się autonomicznym regionem ChRL. Swój status ma zagwarantowywany do 2047r. Jednak w 2012r. układ został naruszony.  Xi Jinping, generalny sekretarz Komunistycznej Partii Chin zaczął ingerować w politykę autonomii, naruszając przy tym swobody obywatelskie, jego działania wskazywały na chęć ujednolicenia ustroju w obrębie całego państwa. 

I tak już gorącą atmosferę podgrzał do granic wytrzymałości projekt ustawy o możliwości ekstradycji obywateli do ChRL. Ustawa rażąco godzi w autonomię Hongkongu. Hongkończycy nie utożsamiają się zbytnio z kontynentalną częścią Chin i cenią sobie samostanowienie. Od lat "pachnący port" był przystanią dla politycznych uciekinierów, którzy chcieli się uwolnić od cenzury panującej w Państwie Środka. 


Przebieg demonstracji


Wybuchły ogromne protesty, domagające się zablokowania ustawy i dalszej ingerencji w sprawy wewnętrzne Hong Kongu.  Carrie Lam, szefowa administracji zapewniała, że akt prawny nie będzie brał pod uwagę ekstradycji politycznych, jednak nikt prawie jej nie uwierzył. Demonstrate sięgnęły szczytu  4 czerwca, w rocznicę stłumienia protestów na Tiananmen, gdy w wieczornej demonstracji wzięło udział 2 mln mieszkańców. Taką frekwencję udało się jeszcze powtórzyć 16 czerwca.

Ciągłe i tłumne demonstracje osiągnęły pierwszy sukces 18 czerwca, kiedy to administracja zawiesiła procedowanie nad ustawą. Carrie Lam przeprosiła za brutalność w rozpędzaniu protestów. Hongkończycy nie zadowolili się zapewnieniami ze strony władzy, a nawet nabrali apetytu na dalsze zmiany. Pojawiły się postulaty całkowitej rezygnacji z projektu, wypuszczenia z aresztu demonstrantów, dymisji szefowej administracji  i demokratycznego wyboru tego stanowiska. 

1 lipca 2019r. część protestujących zdołało  wedrzeć się do parlamentu i zdewastować budynek. Pod naporem tłumów 9 lipca władze postanowiły całkowicie umorzyć ustawę. Decyzja nie rozwinęła problemu strajków. 


Czy za wydarzeniami w Hongkongu stoją Stany Zjednoczone? 


Hua Chunying, rzecznika chińskiego MSZ twierdziła, że istnieją "wyraźne oznaki", że to "zewnętrzne siły" stoją za protestami, a nie oddolna inicjatywa. Z zewnętrznymi siłami utożsamiła Stany Zjednoczone, o których mówiła: "manipulują, knują, a nawet organizują i wprowadzają w życie". Nie podała jednak żadnych dowodów, że to Waszyngton był prowokatorem demonstracji. 

Nieukrywaną kwestią jest, to że USA wspierało protesty. Przyznał to nawet Donald Trump. W zamian za rozpoczęcie ponownych rozmów handlowych zaproponował, że wstrzyma pomoc strajkującym Hongkończykom. Odwołano z tego powodu także potępiające rząd przemówienie generalnego konsula USA w Hongkongu,  Kurta Tonga. 

USA skorzystało na tych protestach i to nie mało. Chciałoby się rzec is fecit, cui prodest (łac. ten uczynił, czyja korzyść) . Jednak raczej mało prawdopodobne, że bezpośrednie działania Amerykanów doprowadziły do wybuchu protestów. Na pewno dopomogli rozrostowi sprzeciwu do władzy Hongkończyków. Jednak trudno mi sobie wyobrazić, żeby mogli to zrobić tak idealnie i porwać 2 milionowy tłum. 

Nawet gdyby to był "misterny plan", cytując klasyk polskiego kina, to i tak największa wina leży po stronie rządu w Pekinie. Ponieważ poprzez swoje działania wzbudzili tak silne negatywne emocje w społeczeństwie, że gdy nadarzyła się okazja do upustu ich i zamanifestowania, to efekt sprzeciwu wobec władzy przerósł jej najciemniejsze sny. 


Skutki protestów  


Obecna sytuacja odbija się fatalnie na ekonomii Hongkongu. Wiele biznesów nie funkcjonuje lub ma ograniczone pole działania. Ze względu na zamęt i niebezpieczeństwo panoszące się po ulicach  ucierpiała znacznie turystyka. Bogaci ludzie przenoszą swoje majątki na Singapur. Prezydent Tajwanu zdeklarował się udzielać azylu ludziom bojącym się o konsekwencje płynących z brania udziału w proteście. Przybyło podobno już ok. 30 osób. 

Co stanie się z jednym z najwolniejszych gospodarczo miejsc na świecie? Czy ChRL zdusi autonomię Hongkongu? Odpowiedź na to pytanie znajdziemy w następnych latach, a może nawet miesiącach?  

Źródła:  businessinsider.com.pl, www.theguardian.com, www.hongkongfp.com

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka