Dialog z Inwestorem wciąż trwa :))
Dialog z Inwestorem wciąż trwa :))
carcajou carcajou
642
BLOG

CO MOGĄ ZROBIĆ BLOGERZY GDY RUSZA D ... I MAJĄ FARTA

carcajou carcajou Rozmaitości Obserwuj notkę 1

Notka Łażącego Łazarza:

lazacylazarz.nowyekran.pl/post/27956,owocny-rok 

 

Owocny Rok

"Rok i dwa dni temu, 23.09.2010 zorganizowałem w Harendzie tzw. Raut Anplakt, gdzie około 60 obecnych osób dowiedziało się o pomyśle powołania włanych, blogerskich, mediów bez cenzury. Sprawę referował Carcajou.

Przyznam, że rzecz wynikła z ewidentnego wkurwienia. Mieliśmy ragedię w Smoleńsku, a media pipeprzyły kocopały i robiły tzw. mącenie wody zamiast docierać do faktów. Po pierwszym miesiącu od 10.04.10 zrozumiałem, że cała rzeczowa dyskusja przeniosła się do Internetu. Od 4.06.10 gdy po 6 godzinach od publikacji Igor Janke wyciął mi z Salonu24 mój najlepszy analityczny tekst pt. "Gruppenfuhrer KAT" razem z 600 komentarzami (sic!) zrozumiałem, że w Internecie też jesteśmy tylko gośćmi, że przyduszą nam gardła pełne słow jak królikom, kiedy tylko zechcą. Dwa miesiące później uzyskałem potwierdzenie moich przemyśleń. Na dużych blogosferach cenzura szalała, małe nie docierały do tzw. nieprzekonanych, a tymczasem niejaki palikmiot brylował we wszystkich mediach i rzucał bluzgi na ludzi swoim świńskim ryjem. Nie wytrzymałem, nazwałem go tak jak zasługiwał na nazwanie po serii chamskich ataków na ludzi modlących się na Krakowskim Przedmieściu i na same rodziny ofiar Smoleńska. 5 sierpnia dostałem dwa listy od ludzi podających się za pełnomocników palikmiota, od prawników z groźbami i od PR-owca z propozycja przekupstwa. Byłem wtedy na urlopie i siedząc w kafejce internetowej obydwa listy opublikowałem (wraz ze skanami) na Salonie24. Były kilka godzin a potem zadzwonił do mnie zesrany ze strachu Igor Janke, że musiał tą publikację usunąć. "Dla dobra Salonu i Twojego" - powiedział. "Moje dobro już dawno nie ma nic wspólnego z Salonem" - pomyślałem. To był początek końca historii jednego szarego blogera i jednocześnie początek budowania naowej blogosfery.

 

Postanowiłem stworzyć na początek ruch fraktalny, który miałby być zaczątkiem kontaktów pomiedzy blogerami, komentatorami i czytelnikami w świecie realnym. A to z kolei zaczynem potężnej sieci kreacji działań i dystrybucji informacji, kompletnie niezależnej od przekazów wszystkich znanych wtedy mediów. Ruch fraktalny miał opierać sie o imprezy w knajpach, swoiste kluby dyskusyjne, które nazwałem Rautami Anplakt.

Fragment maila jakim wtedy zasypywałem ludzi:

"Raut anplakt"

Myślę o wytworzeniu mody na kawiarniane dyskusje anplakt. Podobnie jak
powstała amerykańska Tea Party. Zasady byłyby proste; rozmawiamy o
gazetach, ksiażkach, i wydrukowanych tekstach blogerskich które
przynosimy ze sobą. Nie rozmawiamy o programach telewizyjnych i
radiowych, oraz o tym co tam powiedziano, skomentowano i przedstawiono.
"Bez prądu" oznacza też ograniczony alkohol: całe spotkanie przy jednym
piwie lub jednej lampce wina by zachować jasność umysłu. Temat rozmów:
polityka, historia, idee. Byłoby też zadanie: zawsze stworzyć jakąś
wartość dodaną, jakiś esej, działanie, akcję. (...)

W ten sposób kreujemy myśl niezależną, konsolidujemy się i ustalamy
modny zwyczaj intelektualnych dyskusji będących poza zasięgiem
manipulantów. A przecież w kraju i na świecie się dzieje tyle, że jest o
czym rozmawiać, zwłaszcza, że większość ważnych tematów zostało z mediów
wyparte i zamienione na sieczkę zastępczą. Rauty byłyby też zalążkami
obywatelskich działań. (...)

(Fot: obrady II Areopagu NE - kwiecień 2011, reminiscencja RA?)

Czymś takim udało mi sie tym zainteresować na poczatek kilkaset osób - wysyłałem mail po mailu, potem na każdą otrzymaną odpowiedź indywidualnie odpisywałem, dyskutowałem, wymieniałe, sie pomysłami, myślałem, myślałem, myślałem no i jeszcze dyscyplinowałem Carcajou, który najmocniej połknął haczyk i zaczął produkować różne warianty realizacji różnych pomysłów z szybkością karabinu maszynowego (a więc szybciej niż mogłem to poddać analizie). Facet pałał i zapalał swoim zapałem. A przecież nie był jedyny. We wrześniu skontaktowała się ze mną Teresa Bochwic, że chciałaby porozmawiać o stworzeniu gazety. Gazeta i portal informacyjny (blogerski) to były dwa najważniejsze kierunki przyszłych działań. Powiedziałem jej i kilku innym zaiteresowanym osobom: omówmy to na najbliższym Raucie Anplakt. 

Trzeba go zorganizować!

Mniej wiecej od 10 września 2010 zacząłem do wszystkich moich blogerskich i internetowych znajomych rozsyłać taką mniej więcej informację:

Witajcie,

zgodnie z obietnicą zapraszam was na I Raut Anplakt w Warszawie. Spotkanie odbędzie się w górnej salce w Harendzie (na tyłach Uniwersytetu Warszawskiego) w dniu 23.09 o godz 19.00. Stoliki zarezerwowane są na nazwisko/hasło "Łazarz". Jeżeli ktoś przyjdzie wcześniej to bedzie musiał poczekać.

Zgodnie z zasadami przychodzimy by się poznać, porozmawiać o polityce, idei, historii i uruchomić trochę kreatywnego działania. Każdy ma prawo przyprowadzić znajomych podzielających nasze wartości (najwyżej rozsadzimy od wewnątrz tę knajpkę), nie ogłaszamy jednak tej informacji na blogach. Towarzysze burzyciele i towarzyszki inwigilacje nie są nam potrzebne.

Jeżeli są jakieś pomysły projektów, akcji lub inicjatyw - to bedziecie mieli znakomitą okazję się nimi podzielić i do nich zachęcić.

 Podstawowe zadanie: stworzyć w Warszawie kilka mniejszych grup na przyszłosć i wypracować konwencje spotkań (luźne a ciekawe).

 Jak się poznamy?

Po ob-ciachowych gazetach. Przynosimy najnowszy numer Gazety Polskiej lub Naszego Dziennika. Niech każdy go trzyma w ręku lub położy przed sobą na stole. Na marginesie można napisać flamastrem swój Nick. Po spotkaniu możemy je rozdać innym gościom Harendy. Jak tam kto zechce.

Przynosimy też książki, czasopisma, artykuły i teksty (swoje lub czyjeś) którymi chcemy zainteresować, o których pogadać i które jesteśmy gotowi pożyczyć innym.

Spotkanie przewidziane jest na 2h, ale oczywiście nikt nikogo potem z knajpki wyrzucać nie będzie.

Jeżeli zobaczycie takiego przykurcza o małpiej twarzy, zaciętych ustach i spiskowych oczkach to z pewnoscią będę ja, zapluty łazarz reakcji :-)

 Pozdrawiam i do zobaczenia

Tomek

I szlus! Było miejsce i audytorium do przedstawienia pomysłu mediów. "DZIEŁA" - jak to w swoisty sposób nazwał Carcajou. On też naprodukował pierwszy opis pomysłu. Wystarczyło teraz zainteresować tych ludzi i poszukać pieniędzy. Drobiazg.

Foto: fragment ulotki przygotowanej przez Carcajou.

Na imprezę w Harendzie przyszło 50-60 osób, ludzie przyprowadzali znajomych, wielu z tych pierwszych obecnych znacie, inni z różnych przyczyn zrobili "papa" projektowi, w którego narodzinach uczestniczyli, niektórzy nawet pierdzielneli drzwiami. Trudno.

Samo RA było jednak bardzo gorące i bardzo owocne. Postawiłem bowiem na jedną kartę - albo zachecę ludzi do działania teraz albo nigdy. Miałem poważny handicap i postanowiłem go bezwzględnie wykorzystac by coś zrobić. Jak to sie mówi, byłem wtedy na fali, po groźbach palikmiota, zmaganiach z cenzurą, i moim Grupenfuhrerze (1 mln odsłon w całej sieci w 3,5 miesiąca) - istniała więc szansa, że wiele osób przyjdzie chociażby dlatego by zobaczyc moją ujawnioną gębę i byc może nawet wysłuchać, co mam do powiedzenia.

I faktycznie tak było, przyszli, wysłuchali, wzięli do domu materiały stworzone przez Carcajou i zaczęli łączyć siły. Jednym z nich był Ryszard Opara, przyprowadzony przez blogera Jerzego Bielewicza. Wymieniliśmy się wizytówkami i rozmawialiśmy chwilkę. Nie przypuszczałem, że oto pojawił się Spiritus Movens realizacji pomysłu. Pamietam, że nawet nie chciałem podać mu swojego imienia i nazwiska, a jego wizytówka na tydzień wylądowała w jakiejś muszelce na wizytówki na oknie.

To co się działo później należy zapisać inicjatywie Ryszarda. Gdy ja podniecałem się tym, że ludziom się chce coś zrobić i kombinowałem jak uciułać parę groszy Ryszard po prostu zadzwonił i umówił się na lunch.

"Mówił Pan o potrzebie stworzenia niezależnych mediów, niedawno wróciłem z Australii i chciałbym cos dla Polski zrobić - niech na początek będą to media" - usłyszałem od niego. Nie wierzyłem wlasnym oczom i uszom, takie rzeczy sie nam nigdy nie trafiają. Każdy oczywiście słyszał o czymś takim, ba wszędzie widać owoce sfinansowanych pomysłów, ale żeby samemu się z tym spotkać. Byliśmy zgodni co do misji:

- celem portalu jest poszukiwanie stanowiska w różnych zagadnieniach, które najlepiej będzie służyło interesom Polski,
- portal nie kieruje się interesem partyjnym, ani punktem widzenia jednej ideologii. 
- zadaniem serwisu jest docieranie do prawdy, wspieranie merytoryczne dyskusji i medialna kontrola rządzących.
 
Fot: Dział "PRACA" - jedno z wielu sposobów realizacji Misji przez NE.

Zacżeliśmy mówić o szczegółach, o wyobrazeniach, o zasobach, ilu autorów na początek (mówię 50-100, potem okazało się, że było 500) oraz rzecz jasna o finansach i harmonogramie prac. Zastanawialismy sie też nad tytułem. Mi po głowie chodziło: "Dzieło", "Viwisekcja", coś tam jeszcze. "Słuchaj" - powiedział Ryszard, gdy juz byliśmy na "Ty" - kupiłem kiedys przez przypadek tytuł "Ekran", może roboczo zostaniemy przy nim. Zgoda - dobre. To był początek października, zaraz sie właczył Andrzej Grabowski do pomocy, rozmowy z wykonawcami, seria błyskawicznie negocjowanych kontraktów, odpisywanie na 200 maili dziennie, 1 listopada zaczął się pisać skrypt. Śruba była przykrecona maksymalnie, najpierw start planowany na 15 grudnia, potem na 1 stycznia, na 17 stycznia (piękna data) - ale serwis okazywał sie coraz bardziej skomplikowany. W końcu ustalilismy datę na 31 stycznia 2011. Jednocześnie ja wpadłem na pomysł by zamiast "Ekran" (wciąż kojarzony z pisemkiem o filmie i TV) nazwac go "Nowy Ekran". Uff.

Tym razem poślizgów nie było. 22 stycznia powstał gotowy serwis, który otworzyliśmy do testowania dla pierwszych 50, 100 i w końcu 122 autorów. W międzyczasie skompletowałem zespół redakcyjny (najlepsi z najlepszych!), Andrzejowi udało się pozyskać miejsce na redakcję (2 miesiące zwiedzania różnych propozycji lokalowych - a mieliśmy już być na Ursynowie), a po nocach podtrzymywaliśmy napięcie na facebooku. W końcu strzał!!!

Bang!

Był bardziej słyszalny niż sie spodziewaliśmy.

Po kilku dniach utrąciliśmy koalicje UPR i PJN, po 33 dniach od mieliśmy pierwszy 1 milion unikalnych użytkowników (najlepszy debiut w Polskim Internecie od 14 lat), po 2 miesiącach impreze inauguracyjną na 150 osób, po 2,5 miesiącach pierwszą nagonkę w GW i TVN, po trzech miesiącach pierwszych wrogów, po 5-ciu była już Spółka Akcyjna (z pulą akcji dla blogerów - wciąż są przyznawane), po 6-ciu prawybory.net i własnych kandydatów do Parlamentu RP, po 7-miu wygraną sprawę z PKW przed Sądem Najwyższym... A dziś, po roku od prezentacji pomysłu byliśmy czytani ponad 20 mln razy, mamy ponad 4 tyś stałych autorów i komentatorów, a w realnym świecie środowisko Nowego Ekranu pełni wyraźną rolę przy konsolidacji opozycji pozaparlamentarnej wokół idei wolnych wyborów.

Po drodze Las Smoleński zgłaszany przez NE zatrzymał balonami ze specjalnym palnym helem ruch na Okęciu (w tym przez 8 minut nie mógł wylądować samolot z Moskwy), przeprowadziliśmy prowokację umieszczenia atrapy bomby w schowku na Dworcu Centralnym, zgromadzilismy tonę karmy dla Schroniska w Celestynowie, byliśmy podsłuchiwani przez ABW, pierwsi pokazalismy Rewińskiego bez brody, raz upiliśmy się (tylko!) i wydrukowaliśmy tysiące ulotek.

A w zaciszach redakcji niejeden wywiad, posiedzenia Areopagu, mnóstwo spotkań, cholernie dużo materiałów filmowych do obróbki i to wszystko na co nie ma teraz miejsca by wymieniać.

A co najważniejsze, napisaliśmy taki plan rozwoju na przyszłość, że informatycy nie wiedzą jak się za to wziąć, a konkurencja, gdyby go znała powinna od razu się zacząć zwijać. A awansem może jeszcze bardziej nas nienawidzić ;-)

Tak. To był OWOCNY ROK !!!

Dziękuję wam wszystkim, dzięki którym jesteśmy... i proszę o więcej.

ŁŁ

Ps. Na zdjęciu powyżej pierwsza grafika, jeszcze "ekranowa" nie "nowoekranowa"  kartka z życzeniami świątecznymi zaprojektowana przez Andrzeja Grabowskiego, która rozsyłaliśmy e-mailem i poprzez FB. Znamienna - prawda? ;-) Na zdjęciu poniżej grafika ostatnia:

"

 

 

"Witaj stary (roczny) towarzyszu broni ! & all drodzy nowoekranowicze ...
czyli co mogą zrobić blogerzy, gdy ruszą d ... i mają farta.

Tu znajdziecie, jeśli was interesuje, pre NE, zwany DZIEŁEM (gdy jeszcze nie można było marzyc o inwestorze i całość mieliśmy zrobić sami siłami blogerskimi stąd też wszystko w jednym. Nie mogłem przecież marzyć o oddzielnej od portalu aplikacji pt. WIRTUALNY PARLAMENT (wkrótce) czy www.prawybory.net Linia DZIEŁA, jeśli przeczytacie DZIEŁO, jest żywa w NE.

http://demo.ovh.pl/pl/ab19be31946ea258557eb12c34f07e66/
(ważność linka 5 dni) . Relację z I RA, przed jego odbyciem się, napisała wróżka Kinga Cichocka ... było dokładnie jak napisała :))

P.S. Pisząc DZIEŁO (motywowany non stop przez Łazarza) i późniejsze b. szczegółowe rozwiązania (tych nie daje w linku) konsultowałem się z bardzo wieloma osobami. Jedną z nich chce specjalnie wyróżnić, to NIEWOLNIK (niewolnik własnych genów). Szkoda że jad sciosobączków okazał się silniejszy niż nasze wspólne blogerskie DZIEŁO NA RZECZ DANIA ODPORU PO SMOLEŃSKU.

A tu spontaniczne reakcja SOLIDARNOŚCI z Łazarzem po wykasowaniu w październiku konta Łażącego Łazarza, gdy doszło do uszu władz S24, że powstaje alternatywa:



Łazarzu, Prowadź ! DOKOŃCZ DZIEŁA !! (ale i słuchaj :)"
 
 

Polecane:
(klip wyborczy Romualda Szeremietiewa)
 
carcajou
O mnie carcajou

PO głosi wszem i wobec, że dwa i dwa to pięć, i wszyscy, którzy chcą się uważać za ludzi światowych i inteligentnych, muszą w to uwierzyć. Działania partii negują bowiem nie tylko legalność demokratycznie wybranej władzy, czy podważają znaczenie instytucji państwa polskiego, lecz jakąkolwiek logikę. Za największą herezję uznają zdrowy rozsądek. Najbardziej przeraża nawet nie to, że ci ludzie mogą unieważnić cokolwiek i kogokolwiek  wg własnego zmieniającego się z dnia na dzień widzimisię, lecz że mogą mieć rację. Bo przecież skąd naprawdę wiadomo, że dwa i dwa to cztery? Lub że ludzie dawno temu nie polowali na dinozaury? Albo że przeszłość jest niezmienna? Jeśli zarówno przeszłość, jak i świat zewnętrzny istnieją wyłącznie w naszym umyśle, a umysł można kontrolować przez usłużne im media - co wtedy? George Orwell 2023 PiS to partia wariatów. Niegdyś oznaką szaleństwa było upieranie się, że Ziemia obraca się wokół Słońca; dziś wiara, że Polacy mają prawo sami decydować o tym, co jest w Polsce dobre, a co złe, nie zaś UE, Niemcy, Izrael czy Rosja. Tylko PiS w to konsekwentnie wierzy, mówią więc, że są wariatami, bo jakże tak można? George Orwell 2023

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości