Castaneda Castaneda
282
BLOG

Homofobia sanitarno-epidemiologiczna

Castaneda Castaneda Polityka Obserwuj notkę 12

W latach 60-tych w kulturze Zachodu zaszły znaczące przemiany w obyczajowości, noszące ogólną nazwę rewolucji seksualnej związane m.in. z ruchem hippisowskim („wolna miłość") i dostępnością nowych środków antykoncepcyjnych. W 1970 odbyła się pierwsza parada gejowska w Nowym Jorku. W 1973 roku American Psychological Association przegłosowała stosunkiem głosów 58/42 (przy frekwencji 40%), że homoseksualizm "nie jest już chorobą". Zaś w 1981 roku amerykańskie pismo medyczne poinformowało o nowej, dziwnej chorobie, która atakowała homoseksualistów. Mało kto dziś pamięta, że początkowo AIDS nosiło nazwę GRID (gay-related immunodeficiency disease).

W ciągu pierwszych lat HIV błyskawicznie rozprzestrzenił się wśród męskich homoseksualistów (MSM). W tym krótkim okresie zaraziło się HIV ponad 150 tys. gejów. Dziś niektórzy gejowscy hagiografowie wyznają stworzoną przez dziennikarza Randy Shiltsa legendę, że geje padli ofiarą HIV tylko dlatego że zarazę przywiózł z Afryki pewien kanadyjski steward lotniczy („pacjent zero"), który przypadkiem był gejem (wersja ta została potem obalona przez dra Williama Darrowa, którego dane wykorzystał Shilts). Wszystko wskazuje na to, że niezależnie skąd wirus pojawił się w USA, to trafił na podatny grunt.

Później HIV zaczął zarażać także populację heteroseksualną. Szczyt dynamiki epidemii przypada na początek lat 90-tych, które były również okresem wielkiej bezsilności wobec wirusa i pierwszych głośnych ofiar AIDS, takich jak Freddie Mercury (zm. 1991), które były twardym zderzeniem z rzeczywistością dla wyznawców „wolnej miłości". Znowu zaczęto nieśmiało wspominać obrzydliwe każdemu „wolnemu człowiekowi" hasła wstrzemięźliwości seksualnej i wierności, a prezerwatywa przestała być tylko środkiem chroniącym przed macierzyństwem, postrachem nastolatków.

Równocześnie szybko zaczęła rosnąć liczba zakażeń HIV wśród heteroseksualistów, zwłaszcza w krajach biednych, niedoedukowanych i ze słabym dostępem do prezerwatyw takich jak ZSRR czy Afryka. Był to jedyny okres, w którym dynamika nowych zakażeń HIV wśród gejów nieco spowolniła - co można wytłumaczyć zwykłym strachem przed śmiertelną infekcją. To że epidemia spowolniła, nie znaczy jednak że zanikła - wprost przeciwnie, nadal miała się dobrze. A już po 2000 roku nagle znowu wypikowała do góry.

Jeśli jednak dzisiaj spytać aktywistów gejowskich o HIV, to dowiemy się że geje może istotnie na początku trochę pochorowali (wiadomo - "steward"...) ale teraz absolutnie nie, a poza tym zakażają się głównie heteroseksualiści. Przykłady wypowiedzi tworzących ten mit:

„(...) negatywny stereotyp osób homoseksualnych jako grupy bardziej niż inne zagrożonych zarażeniem np. wirusem HIV (...) mężczyźni homoseksualni nie są zaliczani (...) do grup podwyższonego ryzyka" (Robert Biedroń, Kampania Przeciw Homofobii)

Z badań przeprowadzonych w wielu krajach, na przykład afrykańskich i byłego Związku Radzieckiego (...) wynika, że główną drogę zakażeń stanowią ryzykowne zachowania heteroseksualne" (Porozumienie Lesbijek, Fakty przeciwko Mitom)

Na początek pewne zdziwienie powinno budzić powoływanie się na dane z Afryki przez działające bądź co bądź w Europie (a nie w Afryce) Porozumienie Lesbijek. Jak się przekonamy, nie jest to przypadek.

Co się jednak robi aby obalić stereotyp? W rzeczywistości, chcąc obalić domniemany stereotyp na temat jakiejś grupy, powinniśmy wziąć dostępne statystyki i czarno na białym pokazać: „nieprawdą jest, że większość tych i tych robi to i to". Jak zobaczymy za chwilę, pokazanie tych statystyk w przypadku męskich mogłoby ich tylko pogrążyć. Ruch gejowski jął zatem z jakąś rozpaczliwą wiarą w magiczną siłę słów głosić rzeczy będące całkowitym zaprzeczeniem rzeczywistości - przykłady cytowałem powyżej. Nie poprzestano jednak na sferze seksualnej - w ramach zamawiania „stereotypu" z gejów zaczęto robić Übermensch czyli nadludzi.

Z politycznie poprawnych źródeł możemy się dowiedzieć, że geje są od reszty ludzi bogatsi, lepiej wykształceni i pracują na wyższych stanowiskach (Wilde Marketing „Pink Dollars", co powtarzały również polskie media). To nie wszystko, amerykańscy naukowcy ustalili także że geje są także... lepszymi rodzicami od rodziców normalnych (American Psychological Association, podpierając się dawno skompromitowanymi badaniami np. Alfreda Kinsey'a).

Zatem z jednej strony aktywiści gejowscy twierdzą, że „jesteśmy normalni i tacy jak wy" a z drugiej opowiadają że gej jest statystycznie lepszy i mądrzejszy. Czy jest to zwykły lans czy magiczne myślenie i "zamawianie" stereotypu?

Dla przeciętnego człowieka trudno chyba o lepszy dowód że „z nimi nie wszystko jest w porządku" niż parady z Berlina, Toronto czy Amsterdamu... Zaś apologeci homoseksualizmu jako nowej, lepszej religii (jak w „Rozpustnym nasieniu" Burgessa) chyba trochę zaczynają się już gubić w swoich argumentach. Skoro bowiem geje tylko „pragną tworzyć stałe związki w oparciu o uczucia wzajemnej miłości" (znowu Porozumienie Lesbijek) to co robią na tych paradach, poprzebierani w skórzane majtki i czapki SS? Co robią w klubach takich jak warszawski Fantom, gdzie "w piątkowy wieczór słychać rytmiczne klaskanie nóg o pośladki" (z wywiadu z Michałem Witkowskim).

Są dwie możliwości - albo ruch gejowski jakoś inaczej rozumie „stałe związki" i „wzajemną miłość", albo ruch gejowski jako nurt polityczny nie ma nic wspólnego z gejami jako takimi. Aby się o tym przekonać przejdźmy do statystyk.

O tym, że deklaracje ruchu gejowskiego o powszechnym poszanowaniu dla bezpiecznego seksu są fikcją, brutalnie świadczą statystyki, które pokazują rzeczywisty a nie wyimaginowany obraz tego środowiska. Jeśli chodzi o zakażenia HIV, to w krajach rozwiniętych właśnie męscy homoseksualiści są grupą mającą największy wkład w szerzenie epidemii - i dzieje się tak od lat dwudziestu czyli od początku epidemii.

Według danych EuroHIV (europejska agenda WHO) na rok 2004 zakażenia homoseksualne stanowiły średnio 27% wszystkich zakażeń HIV w Unii Europejskiej, przy czym są one odpowiednio większe w krajach „liberalnych" niż „zacofanych". I tak średnia dla większości krajów Europy Zachodniej to około 30%, zaś w „katolicko-faszystowskiej" (słowa Roberta Biedronia) Polsce odsetek ten wynosi 13,5% (dane PZH).

Wręcz szokujące są natomiast dane z Niemiec (za Robert Koch Institut) - w roku 2005 geje stanowili przeważającą większość zarówno wśród dotychczasowych (61%) nosicieli HIV, jak i wśród nowo zakażonych (70%) w tym roku. Trend ten ma gwałtowną tendencję wzrostową, bo w roku 2004 ten drugi odsetek wynosił około 50% (EuroHIV). Jest on istotny bo pokazuje bieżącą dynamikę epidemii, podczas gdy wielu komentatorów uważa (a raczej udaje) że liczba nosicieli wśród gejów jest wysoka tylko z powodu „pacjenta zero", który przypadkiem był gejem.

Jeśli odniesiemy się do liczb bezwzględnych, to kraje „tolerancyjne" też wypadają gorzej niż „zacofane". W Niemczech żyje 49 tys. nosicieli - daje to ok. 600 nosicieli ogółem na 1 mln mieszkańców. W Polsce nosicieli jest 10 tys. czyli w przeliczeniu na milion prawie trzykrotnie mniej. Dodajmy, że z 49 tys. niemieckich nosicieli ponad 30 tys. (61%) to właśnie geje. Zaś w znanych z tolerancji Czechach 52% zakażeń HIV ma miejsce wśród gejów - nota bene do 60% dochodzi w Pradze, która stała się "domem publicznym Europy", zwłaszcza dla schwuli niemieckich (EuroHIV/EMCCDA).

Z kolei dane amerykańskiego Center for Diseases Control od końca lat 90-tych pokazują, jak udział gejów w zakażeniach syfilisem wzrósł z kilku do 60% w 2003 roku. Jak widać, w dwadzieścia lat po „pacjencie zero" geje pozostają w czołówce zakażeń wbrew starannie powielanemu mitowi że „geje są lepiej uświadomieni" i w ogóle bardziej higieniczni (znowu mit Übermensch).

Warto przy tym pamiętać, że o ile niemieckie 70% nowych zakażeń kłuje w oczy bezdyskusyjnie, o tyle nawet polskie 13,5% jest wynikiem szokująco wysokim. Liczby te należy bowiem odnieść do liczby gejów w całej populacji, który wynosi - przyjmijmy za danymi Durexa - około 3% (nie liczymy przy tym lesbijek). Oznacza to, że licząca 3% grupa odpowiada za 13,5% zakażeń w Polsce, ok. 30% w Unii i 70% w Niemczech - na tym tle jest widoczna ogromna nadreprezentacja gejów. Zakażają się oni HIV odpowiednio ok. 4, 10 i 25 razy częściej od „heretyków" w każdym z wymienionych obszarów. Zauważył to nawet Piotr Pacewicz z Gazety Wyborczej stwierdzając w 2002 roku że „wśród zakażonych HIV i chorych na AIDS w naszym kręgu kulturowym jest nadreprezentacja gejów. To uzasadnia uznanie gejów za grupę ryzyka."

Otóż to - w naszym kręgu kulturowym, czyli w bogatej, wyedukowanej i pełnej kondomów Europie. Te szokujące wyniki są mało nagłaśniane - wiemy już teraz dlaczego Porozumienie Lesbijek musiało się powoływać aż na Rosję i Afrykę, zamiast podać dane z naszego największego sąsiada czyli Niemiec. A mamy przecież z Niemcami ruch bezwizowy i ponad milionowy przepływ osób na rok. Tym trudniej jest też usprawiedliwiać niemieckich gejów biedą, brakiem edukacji czy brakiem dostępu do kondomów i innymi „obiektywnymi trudnościami", jak w Afryce.

W rzeczywistości, im głębiej zaczniemy przyglądać się obiektywnym danym zamiast słuchać gejowskich mitomanów, tym bardziej - niestety - przekonamy się, że wszystkie obiegowe stereotypy znajdują pełne potwierdzenie we wzorcach zachowań gejów jako statystycznej zbiorowości. Tłumaczą one także, dlaczego geje zarażają się częściej.

Dysponujemy tutaj trzema kluczowymi pracami, z których dwie zleciło Krajowe Centrum ds. AIDS a wykonał TNS OBOP (dotyczą Polski), a jedną firma Durex (cały świat, w tym Polska). Przytoczę cytaty, ale polecam lekturę całości raportów, bo rozwiewają one wiele mitów głoszonych na forach dyskusyjnych („marzący o stałych związkach geje" contra „rozpustni katoliccy ojcowie").

Liczba partnerów, promiskuityzm

„(...) można postawić tezę o ‘okresowej wierności' w gronie badanych mężczyzn MSM - 74% badanych deklarowało, że w ciągu ostatnich 12 miesięcy miało stałego parnera, jednak tylko 20% zdeklarowało, że w tym okresie miało tylko jednego partnera seksualnego." (TNS OBOP - MSM)

„Największą stałością związków charakteryzują się przedstawiciele orientacji heteroseksualnej - jedynie niespełna 20% z nich miało do tej pory więcej niż pięciu partnerów. W przypadku homoseksualistów odsetek takich osób wzrasta do prawie 30%, a w odniesieniu do biseksualistów - do prawie 40%." (Durex GSS 2005)

Ryzykowne praktyki seksualne, seks bez prezerwatyw

„Podczas ostatniego kontaktu analnego z partnerem niekomercyjnym 45% badanych nie użyło prezerwatywy" zaś „14% badanych nigdy nie stosowało prezerwatywy przy kontaktach analnych" (TNS OBOP - MSM)

„Główne powody wymieniane przez badanych, którzy nie użyli prezerwatyw (...) - badani nie lubią prezerwatyw (31%), w ogóle nie myśleli o jej zastosowaniu (28%)" (TNS OBOP - MSM)

„Niepokojącym jest z pewnością fakt, iż ryzyko takiego [ryzykownego] współżycia dość często podejmują osoby należące do grup podwyższonego ryzyka - a więc o orientacji homo lub biseksualnej (prawie połowa z nich)." (Durex GSS 2005)

„Grupa zakażonych [HIV] mężczyzn MSM, którzy wzięli udział w badaniu wynosiła 4,47% zbadanej grupy" (TNS OBOP - MSM)

Już te przytoczone dane pokazują dość wyraźnie, że dominująca rola męskich homoseksualistów w rozprzestrzenianiu epidemii HIV nie jest jakimś fenomenem, tylko prostą konsekwencją określonego wzorca zachowań.

Drugą przyczyną jest biologia, która dyskryminuje gejów bezlitośnie - ryzyko zakażenia HIV jest bowiem bardzo różne w zależności od drogi zakażenia.

W przypadku stosunku analnego jest ono prawie 5-70x większe (szansa 1/125 do 1/30) niż w przypadku stosunku dopochwowego (1/2000-1/600), zaś dodatkowe „zabawy" analno-oralne popularne w środowisku homoseksualistów zwiększają szansę zarażenia innymi zarazkami, które z kolei sprzyjają zakażeniu HIV (Wiesław Kryczka, „Zachowania seksualne - ryzyko zakażeń").

Jeśli weźmiemy pod uwagę, że stosunku analne uprawia ponad 80% gejów (za TNS OBOP, a nie 40% jak pisze Porozumienie Lesbijek bez podania źródła) i że prawie połowa z nich czasem nie używa prezerwatyw, to wynik niemiecki wcale nie dziwi.

Zamiast rozważać skąd się bierze taka nieodpowiedzialność, warto przeczytać wytłumaczenie pewnego zwolennika „barebacku" (grupowy męski seks analny bez prezerwatyw) opublikowane przez polski serwis gejowski:

"Jak się bzykam bez gumki, mogę zachorować. Okej! Ale nim zachoruję minie trochę czasu. Stosując odpowiednie leki np. przy HIV mogę mając lat powiedzmy czterdzieści liczyć się z naprawdę niewielkim skróceniem życia. A wkrótce znajdą z pewnością szczepionkę przeciw AIDS."

Pomijając fakt, że szczepionka jest skuteczna tylko zanim dojdzie do zakażenia, warto zwrócić uwagę na charakterystyczną beztroskę i przekonanie, że HIV jest „lekką acz przewlekłą chorobą". Jest w dużej mierze rezultatem upolitycznienia unijnej strategii „profilaktyki" HIV/AIDS, którą ustawiono zgodnie z zasadami politycznej poprawności.

Strategia unijna zakłada bowiem maksymalne zwiększanie dostępności leków przedłużających życie nosicielom HIV (czyli tabletki za friko) oraz dostępności prezerwatyw (słusznie, ale żeby ktoś jeszcze z nich chciał korzystać...). Marginalizuje zaś edukację w zakresie podstawowej wiedzy o HIV i skutkach zakażenia. Usuwa więc jedyny czynnik, jaki - jak pokazuje historia epidemii - był w stanie zmienić zachowania potencjalnych ofiar epidemii. Czyli strach przed zakażeniem...

Innymi słowy, Bruksela promuje filozofię „hulaj dusza, piekła nie ma", w jednym z dokumentów wręcz wprowadzając zastrzeżenie by walka z epidemią odbywała się z poszanowaniem praw mniejszości seksualnych, co ma wydźwięk cokolwiek dwuznaczny ("wy sobie walczcie, ale od nas wara").

Jest to taktyka bardzo nieodpowiedzialna. HIV w rzeczywistości jest ciężką, przewlekłą i śmiertelną chorobą - przeżycie wymaga zachowania żelaznej konsekwencji w przyjmowaniu leków. Co więcej, zaleczanie HIV jest bardzo drogie - zestaw leków stosowanych w Europie (gdzie nie sprzedaje się tanich „generyków" jak w Afryce) kosztuje miesięcznie ponad 1000 euro, co jest w całości refundowane z budżetu państwa. Łatwo policzyć ile wydają miesięcznie Niemcy na utrzymanie przy życiu swoich 49 tys. nosicieli HIV, z których 30 tys. to geje. W Niemczech leki otrzymuje 70% nosicieli (WHO), co daje ok. 30 mln euro miesięcznie. W Polsce w 2001 roku leczonych było ok. 1200 osób i na leki dla nich Ministerstwo Zdrowia wydało przez pół roku ok. 40 mln złotych czyli 33 tys. zł na osobę.

Oczywiście, można powiedzieć że wiecej kosztuje nas leczenie raka płuc lub ofiar wypadków samochodowych - ale nałóg tytoniowy i ryzykowna jazda samochodem są uznawane powszechnie za zjawiska negatywne i potępiane. Nikt też nie organizuje barwnych parad ich zwolenników nieodpowiedzialnej jazdy samochodem, nie udowadnia, że jest to wybór równie dobry jak każdy inny i nie nazywa każdego krytyka faszystą czy chorym psychicznie ("homofobia").

Wracając do nierzeczywistych wypowiedzi gejowskich aktywistów z początku tego tekstu - można je wytłumaczyć jedynie pewnego rodzaju wiarą że rzeczywistość zmieni się, jeśli o pewnych rzeczach nie będzie się mówić lub będzie się je inaczej nazywać.

W rzeczywistości wygląda to tak, że na pierwszej linii walki o „prawa gejów" stoi niewielka grupka młodych, inteligentnych aktywistów, próbując przekonywać wszystkich wokół, że geje wyglądają właśnie tak jak oni. Problem polega na tym, że za plecami tej grupki stoi w cieniu potężna, statystyczna masa zwyczajnych „ciot" i „pedałów", którzy za nic mają piękne frazesy o bezpiecznym seksie - i oni właśnie generują te statystyki. W tej perspektywie dla ludzi stojących z boku deklaracje aktywistów brzmią groteskowo i absurdalnie.

Czy gejowscy aktywiści chcą wziąć odpowiedzialność za nieodpowiedzialną resztę? Raczej nie, bo zawsze gdy ktoś wspomni tak drażliwy temat jak nadreprezentacja HIV to wołające na co dzień jednym głosem środowisko gejowskie nagle rozpada się na pojedyncze i całkiem nie mające nic ze sobą wspólnego osoby, za które oczywiście nikt nie może brać odpowiedzialności - bo jakże to?

Czystej wody hipokryzją jest więc oburzanie się na statystyków, którzy czarno na białym pokazują że istotnie wśród gejów jest dominująca grupa, której zachowania sprzyjają zakażeniom.

Jeśli zatem komuś zależy na tym, by nie przyczepiano mu etykietki potencjalnego nosiciela za samą przynależność do ruchu gejowskiego to powinien przestać robić ze swojej orientacji seksualnej kluczowy element osobowości, co być może świadczy o braku ważniejszych celów w życiu.

Uwaga: wszystkie źródła są podane w linkach w tekście, więc proszę ruszyć d... i przeczytać - z komentarzami świadczącymi o braku tej lektury nie będę dyskutował.
Castaneda
O mnie Castaneda

Sól w nasze rany, cały wagon soli By nie powiedział kto, że go nie boli Piach w nasze oczy, cały Synaj piasku By nie powiedział kto, że widzi jasno

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (12)

Inne tematy w dziale Polityka