Meltdown wyborców "demokratycznych" po przegranej Trzaska chwilami przybiera komiczne formy.
W poniedziałek spędziłem więcej czasu niż zwykle, przeglądając Fejsbunia, bo algorytm co i rusz podsuwał mi ciekawe komentarze na temat zakończonych wyborów, pisane zarówno z lewej, jak prawej perspektywy (cierpliwie go wytrenowałem, żeby mnie nie zamykał w bańce moich poglądów). I muszę powiedzieć, że meltdown wyborców "demokratycznych" po przegranej Trzaska chwilami przybiera wręcz komiczne formy. Wyświetliło mi się kilka świeżo opublikowanych postów z profili o tematyce psychologicznej, opisujących nieznane mi do tej pory zjawisko "ambiguous grief", czyli "niejasnej żałoby", którą podobno się odczuwa po "utraconych marzeniach, oczekiwaniach, tęsknotach". Ma to być "rodzaj straty, która jest niepełna, niepewna, trudna do zrozumienia i domknięcia. To sytuacja, w której nie ma możliwości tradycyjnego przeżycia żałoby, bo strata jest w jakimś sensie niewyraźna". Podano głębokie rady jak sobie z tym radzić, np. "Uznaj emocje – to, co czujesz, jest normalne. Nie trzeba tego trywializować. Można płakać, złościć się, smucić", "Porozmawiaj z innymi – wspólnota doświadczenia zmniejsza poczucie osamotnienia", "Dbaj o siebie – spacer, sen, jedzenie, sztuka, duchowość – pomagają odzyskać równowagę". A pod nimi dziesiątki komentarzy, głównie kobiet 30+ o aparycji redaktorek Krytyki Politycznej, które dziękują za te posty i rady, bo pozwoliły im wrócić do jakiej-takiej równowagi emocjonalnej po porannym szoku. Cyrk na kółkach :)
Inne tematy w dziale Społeczeństwo