August Edwin Mulready, "Porzucone", 1871
August Edwin Mulready, "Porzucone", 1871
Maciej Sobiech Maciej Sobiech
355
BLOG

W sprawie głośnego reportażu nt. Jana Pawła II

Maciej Sobiech Maciej Sobiech Kościół Obserwuj temat Obserwuj notkę 7

Bo właśnie ten reportaż obejrzałem.

Co mogę powiedzieć? Tak na gorąco: szokuje. Nawet mnie, choć ja wiedziałem, jak to wyglądało, od pewnego już czasu.

Zgodnie z typologią Junga, jestem osobnikiem z przewagą funkcji intuicyjnej, tzn. potrafię wyciągnąć daleko idące wnioski ze stosunkowo małej ilości danych. I choć nie mają one dużej wartości dowodowej, zazwyczaj zgadzają się z rzeczywistością. Po prostu pewne rzeczy widzę. I tak też, na podstawie częściowo ujawnianych od kilku lat materiałów dziennikarskich, a częściowo własnych doświadczeń i obserwacji, system kościelnej obłudy w sprawach seksualnych, a i nie tylko, dostrzegłem dawno temu. Tym niemniej, zderzenie się z faktami, ujrzenie całej owej podszewki ludzkiej -- z jednej strony bezwzględności, a z drugiej nieszczęścia, jest zawsze czymś bolesnym. Pozostaje mieć nadzieję, że mimo różnych histerycznych i ahistorycznych reakcji części społeczeństwa, ten bolesny proces oczyszczenia i dążenia do prawdy będzie kontynuowany.

Napisałem o reakcjach histerycznych -- bo tak je właśnie oceniam, tym niemniej nie mogę powiedzieć, abym ich (przynajmniej po części) nie rozumiał. To bowiem, co okazuje się obecnie o kościele rzymskokatolickim, dotyczy nie tylko jego samego, ale całego umownie zwanego w ten sposób Starego Świata (termin ten funkcjonuje w literaturze zachodniej jako oznaczenie społeczeństwa sprzed rewolucji modernistycznej lat 30 i 60, bo proces tej rewolucji był przerwany przez wojnę i jej następstwa), którego kościół rzymski był naraz twórcą, ostoją, najpełniejszą manifestacją -- i którego do dziś jest w znacznej mierze ostatnim reliktem. Wraz z upadkiem jego wizerunku, załamuje się obraz rzeczywistości, stanowiący podstawę postawy konserwatywnej -- mit o czasach porządku, ładu społecznego, czasu, w którym naprawdę dominowały obiektywne wartości i rozum, a nie instynkty i prywata. I ten rozbiór (bo, na miły Bóg, nie "dekonstrukcja"...) będzie postępował jeszcze długo. Wiele aureol spadnie w tym procesie. I ja tutaj bynajmniej nie rozgrzeszam, ani nie relatywizuję -- wskazuję, po prostu, że mamy do czynienia z pewnym systemem myślenia i działania, który charakteryzował cały nasz świat na pewnym etapie jego dziejów, a nie tylko kościół.

Dodajmy, że obecna demaskacja jest czymś całkowicie naturalnym. Zgodnie z psychologią Junga, ego stanowi twór w znacznej mierze sztuczny, rezultat przemocowego po większej części procesu represji. Jego formacja ma bowiem na celu jedno: aby poradzić sobie w życiu, aby zaś radzić sobie w życiu, człowiek musi mieć pewność siebie. Aby zaś mieć pewność siebie, trzeba wyprzeć poza obręb świadomości sporo cech, które się nam w nas nie podobają albo nie są (z różnych przyczyn) akceptowane. Dlatego też druga połowa życia, metafizyczna, upływa w znacznej mierze na pozbywaniu się swojego ego i dążeniu do innego ideału -- Jaźni, która urzeczywistnia się na drodze akceptacji całego człowieczeństwa takim, jakim ono jest -- i dopiero z tej perspektywy stara się je oczyszczać i nim kierować.

To, co dotyczy jednostek, mutatis mutandis można odnieść także do życia wspólnot. I tak też możemy powiedzieć, że Stary Świat, który z perspektywy pragmatycznej odniósł istotnie niemały "sukces", podporządkowując Europie i Ameryce cały glob, to właśnie ego naszej kultury. Ego, które właśnie zaczynamy zrzucać, w nieunikniony sposób konfrontując się przy tym z jego Cieniem -- z tym, co wyparte, wracało jednak w różnych "ciemnych" owej kultury miejscach, na marginesach i peryferiach, otoczone zmową milczenia i skryte za mnóstwem różnej maści listków figowych, racjonalizowane i usprawiedliwiane na najróżniejsze sposoby. Jest to bolesne, niewątpliwie, ale jednak daje nadzieję -- ponieważ w tym wypadku także stwarza szansę, aby zbudować kulturę wyższą i lepszą, niż ta stara. Nie "pewną siebie" i swoich dokonań -- ale pokorną, samoświadomą, prawdziwie humanistyczną. Być może naprawdę żyjemy zatem, znów: zgodnie z intuicją Junga, w czasach przełomu cywilizacyjnego. To oczyszczenie otwiera przestrzeń -- na odnowę, pokutę, zadośćuczynienie, głęboką reformę, a także, gdy emocje opadną, właściwą i w pełni historyczną ocenę naszych dziejów i tożsamości.

Ale to później. I wcale nie na pewno. Bo, niestety, ten proces to ma do siebie, że nie musi się zakończyć pomyślnie i, jak zauważył trafnie wybitny myśliciel wolnomularski Manley P. Hall, póki co wartości tracimy, natomiast niewiele zyskujemy na ich miejsce. Teraz zatem musimy przekonać się, co się stanie, gdy kolejna rewolucja, zgodnie z trafną obserwacją Burke'a (który jednak czynił z niej zarzut), zedrze z życia welon wszystkich owych przyjemnych iluzji, które sprawiały, że było ono znośne -- i odsłoni przed nami całego człowieka w całej jego nagości: tej pięknej -- ale i tej szpetnej, odrażającej i przerażającej. A zależy to w znacznej mierze od nas samych.

Maciej Sobiech

P.S. [13:10]

Obserwując reakcje w Internecie dochodzę do smutnego wniosku, że niektórzy nawet wobec najbardziej jednoznacznych świadectw (dokumentów i zeznań świadków) nie będą chcieli uznać faktów. Przykre to, ale również naturalne -- bo to również jest możliwy element tego procesu, który obecnie przechodzimy, o ile pamiętam szkoła psychologii głębi nazywa to "restauracją regresywną", która prowadzi do skostnienia, sztuczności, a w skrajnych wypadkach manifestuje się agresją. W najbliższych tygodniach będziemy widzieć wiele ciekawych rzeczy. Problem tylko w tym, że w wypadku regresywnej restauracji ego jednostki, człowiek robi krzywdę tylko sobie, a tutaj mówimy o krzywdzie innych -- krzywdzie strasznej, nieopisywalnej wręcz, a na dodatek nigdy nienaprawionej. Wydaje mi się, że wybór, przed którym stoimy: obrona pewnej mitologii kościelnej i narodowej kontra pokuta za realne cierpienie realnych ludzi, ma wręcz wymiar mistyczny. Właściwa decyzja prowadzi ku Jaźni, czy jakkolwiek nazwiemy te wyższe rejony. Ale niewłaściwa -- nie wiem; w tradycyjnym przekazie ludzkości zwykło nazywać się tę sferę piekłem. I ja przynajmniej nie znajduję lepszego terminu na oddanie tej rzeczywistości.

"People have called me vulgar, but honestly I think that's bullshit". - Mel Brooks "People think I'm crazy, 'cause I worry all the time -- if you paid attention you' d be worried too". - Randy Newman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo