Media publiczne upadają. Po publicznych wypowiedział liderów rządzącej partii na temat drakońskiej, bezsensownej daniny, jaką jest niewątpliwie opłata abonamentowa, rzesze obywateli zwyczajnie przestały ją płacić. Mało tego, Platformie w tym aspekcie przyklasnął pośrednio Trybunał Konstytucyjny, wyłączając z obowiązku abonamentowego kilka milionów Polaków. Marny ochłap na Sylwestra.
Oczywiście winna jest cała klasa polityczna, mówią nam znający się na rzeczy eksperci. Politycy "zabijąją" media publiczne ponieważ nie potrafią wspolnie usiaść przy stole i dojść do niezbędnego consensus-u. Prawda jest niestety nieco bardziej skomplikowana. Jakieś tam (marne, bo marne, ale jednak) porozumienie osięgnięto; w ostatniej chwili premier w totalnie nieodpowiedzialny sposób się zeń wycofał. Gdybyśmy mięli minimalnie prospołecznych, probobywatelskich dziennikarzy, publicystów, komentatorów (, a nie klakierów jednej formacji), ów gest uznano by zgodnie za totalną kompromitację Donalda Tuska. Tymczasem co mięliśmy?
Kilka dni temu audycję "Rozmowy w Jedynce" poświęcono właśnie katastrofalnej sytuacji finansowej w Polskim Radio. Gośćmi byli politycy, przedstawiciele partii obecnych w Parlamencie. Wszyscy wyrazili chęć stanowczych, doraźnych działań zapewniających przetrwanie mediów publicznych. Jedynie pani Śledzińska-Katarasińska tonem obrażonej dziewczynki mówiła coś o wątpliwościach, koalicji SLD-PIS, etc. Wreszcie, przyparta do muru, cichutko przyznała, że jednak trzeba płacić abonament.
Przerażający był ten program. Prowadzący prawie płacząc, prosił posłankę PO o litość. Przecież chodzi o sprawy najwyższej wagi, o programy, instytucje, audycje mające kilkudziesięcioletnią tradycję, piękną historię. Rząd zupełnie się tym nie przejmuje. Co prawda minister Zdrojewski na 90% obiezuje, że załatwi, że choć radiowa Orkiestra Symfoniczna przetrwa, co za szczodrość....
Tusk umyślnie dorzyna media publiczne, bo któż mu przeszkodzi???
Inne tematy w dziale Polityka
