Swego czasu często jeździłem z Bydgoszczy do Torunia i na powrót. Mijałem po drodze "upadły krzyż" - pomnik pamięci ks. Jerzego, usytuowany w miejscu jego pojmania przez Piotrowskiego i kolegów SB-eków. Zawsze sporo zniczy, kwiaty. Robiły wrażenie zwłaszcza w nocy: pomnik usytuowany jest w lesie, przy jezdni drogi krajowej; wiecznie palące się świece, rozjaśniające fragment trasy wprowadzają pewien mistycyzm, każą myślami powrócić do tych wstrętnych czasów, kiedy władza nie miała oporów, by mordować "nieprawomyślne" jednostki...
Cieszy mnie, że w demonstracji pod domem Generała Jaruzelskiego za kilka dni weźmie udział tylu zaszczytnych ludzi mediów, bohaterów antykomunistycznej opozycji, młodzież, świadomi obywatele. Zaangażowanie po stronie prawdy, w imię szacunku dla zmarłych, najlepszych synów naszej doświadczanej przez historię Ojczyzny, wymaga w Polsce 2010 r. wiele odwagi. Przerażające, że dzieje się to w czasach wszechwładztwa partii, w której szeregach są A. Mężydło, S. Rybicki, J. Rulewski...
Udział w pikiecie z 12 na 13 grudnia to nie tylko symboliczny akt protestu przeciwko bezkarności byłego I Sekretarza KC PZPR, to również dobitny sygnał dla władzy, która w ramach PRowej gry, legitymizuje komunistycznych dyktatorów, wiernych utrwalaczy systemu, który doprowadził do śmierci milionów niewinnych ludzi.
Nie potrafię zrozumieć dlaczego człowiek o pięknej opozycyjnej karcie, rodowodzie, zdolny dziennikarz, sugeruje, iż ludzie którzy zapowiedzieli przyjście pod dom Generała (ludzie popierający tą akcję) to nienawistnicy? Dlaczego "nasz" salonowy kolega, dla wielu niedościgniony mistrz "blogerki", swoistego rodzaju portalowy autorytet, publicznie oświadcza, iż jego dziecko nie lubi tego ohydnego polskiego patriotyzmu?
Może to znak czasu. Tak jak kiedyś chwalenie się przed kolegami, że tata to nierób, pijak, biedak było szczytem obciachu, a dziś nazywane jest odpowiedzialnym postępowaniem, sygnałem, by "liberalne" państwo wkroczyło do cudzego domu i nauczyło jego gospodarzy jak żyć.
Znakiem czasu jest również stosunek do Generała. Nasz nowy "posmoleński" Prezydent zapraszając W. Jaruzelskiego na obrady RBN-u stworzył niebezpieczny precedens: wprost przyznał, że Generał to wybitny autorytet, z którego wiedzy Rzeczpospolita powinna czerpać pełnymi garściami, dla jej dobra i pomyślności.
W. Jaruzelski wielokrotnie w swoim życiu udowodnił, jak rozumie dobro i pomyślność Rzeczpospolitej. Doskonale wie o tym "nasz" najpoczytniejszy bloger; a także A. Michnik, B. Komorowski. Wszyscy wymienieni przekonali się na własnej skórze, jak "smakują" przekonania moskiewskiego "eksperta". Tym mocniej dziwi ich stosunek do byłego oprawcy, do osób, którzy Generałowi zdrady polskiej racji stanu wybaczyć nie potrafią.
Gwoli sprawiedliwości przyznać należy, iż Michnik i Komorowski są "nieco" usprawiedliwieni. Adaś zakolegował się na dobre z Generałem w Magdalence. Przyjaźń ta nie była bezowocna, wystarczy prześledzić biznesową karierę redaktora naczelnego "Wyborczej", prywatnie historyka, tuż po 1989 r...
B. Komorowski uzyskał wsparcie Jaruzela w tegorocznej elekcji prezydenckiej. W niezlustrowanej Polsce, gdzie jej establishment w znacznej mierze tworzą byli podkomendni Generała, znaczenia takiego gestu nie muszę, mam nadzieję, tłumaczyć...
Pozostał "magister inżynier". Pan tak sam z siebie?
Inne tematy w dziale Polityka