Kiedy napisałem dzień po śmierci abp. Życińskiego, że był patronem "Gazety Wyborczej", zostałem zrugany przez wielu blogerów naszego portalu, także tych z prawej jego strony. Myślę, że podobnie Ci wszyscy moi krytycy zareagowaliby, gdybym po zgonie H. Wolińskiej stwierdził, że była przedstawicielką tzw. żydokomuny.
W polskiej przestrzeni publicznej wytworzono pewien katalog kluczowych dla wolnej Rzeczpospolitej spraw, o których wspominanie - mówiąc najdelikatniej jak się tylko da - nie jest w dobrym tonie. Choćby lustracja. Wielu swoich przyjaciół A. Michnik wyklął tylko dlatego, że w pewnym momencie przestali podzielać jego zdanie odnośnie sensu upublicznienia pełnego dossier autorytetów III RP. Można się domyślać dlaczego...
"Wyborcza", a za jej głosem cały medialny mainstream, uczyniła z tragedii smoleńskiej pretekst do powtórnego podzielenia narodu. Setki tysięcy ludzi tkwiących po kilkanaście godzin na Krakowskim Przedmieściu tylko po to, by móc oddać ostatni hołd "Prezydentowi - kartoflowi", niewątpliwie zasiały na Czerskiej popłoch. Wiele wskazuje, że popłoch ten po chwili przerodził się w prawdziwe przerażenie. Mimo, iż Kaczyński, przygnieciony ogromem osobistej tragedii, zrezygnował (inna sprawa, czy słusznie) z wspominania o kulisach wydarzeń z 10 kwietnia podczas swej nieoczekiwanej kampanii wyborczej, "Gazeta" z uporem maniaka forsowała tezę, że PIS chce wykorzystać katastrofę do ugrania politycznego kapitału.
To, co zupełnie bezpodstawnie przypisywali Kaczyńskiemu, dziś z premedytacją sami stosują. Katarzyna Wiśniewska odwołując się do okolicznościowego tekstu naczelnego (już eks-?) "Tygodnika Powszechnego", pisze:
"Ks. Boniecki ma rację, abp Życiński nie pasował do polskiego Kościoła, w którym każda próba krytyki jest nazywana atakiem, a wątpliwości zdradą. "Samym swoim istnieniem był nieustannym wyzwaniem dla tych, którzy wolą biskupów ostrożnych, w trudnych kwestiach milczących, staroświecko dostojnych, jednym słowem: nieszkodliwych i w życiu publicznym nieobecnych", stwierdza naczelny "Tygodnika"".
Z powyżej cytowanym komentarzem Wiśniewskiej koresponduje jej najnowszy wywiad. Publicystka "GW" przy okazji nagłego zgonu abp Życińskiego przepytuje usłużnego duchownego odnośnie kondycji polskiego Kościoła. Dostaje to, co dostać chciała. Z nawiązką.
Postępowy o. Paweł Gużyński (, bo tak się nazywa rozmówca Wiśniewskiej), znany z udziału w programie "Tomasz Lis na Żywo", oczywiście "rozpływa się" nad ogromem strat, jaki poniósł polski Kościół wraz ze śmiercią metropolity lubelskiego. Nie miałbym tego o. Głużyńskiemu za złe (, choć przecież postać abp Życińskiego była wielce kontrowersyjna), gdyby nie jednoczesna "jazda" po innych, mniej postępowych hierarchach. A dostaje się całej wierchuszce: Abp Hoserowi, Abp Michalikowi, bp. Ryczanowi...
Ekspert "Gazety" zarzuca powyżej wskazanym "nieznajomość prawa kanonicznego, rudymentów filozofii politycznej, nauki społecznej Kościoła, pobożnościowe pomieszanie porządków, brak wstydu".
No i "Radio Maryja". Na deser Wiśniewska zostawiła o. Rydzyka (trzeba przyznać, że to sowita przekąska). Tu o. Gużyński mógł wreszcie wypłynąć na szerokie wody:
"- Nieraz, np. siostrom zakonnym w ramach pokuty, zakazuję słuchania Radia Maryja, żeby nie zastępowało nim osobistego życia duchowego. Moją własną mamę musiałem "odtruwać" z tego, czego się tam nasłuchała, przyjmując przekazywane treści w zaufaniu do "katolickiego głosu w jej domu".
Apeluję do Radia Maryja: nie odbierajcie staruszkom szczęśliwej i pogodnej starości przez wpędzanie ich w lęki przed zewsząd nadchodzącą zagładą oraz złem czającym się w każdym kącie, którego profil zdradza pochodzenie! Starość ma dość swoich dolegliwości."
Tak sobie myślę, cóż to byłby za skandal, gdyby jakiś "klecha" na łamach "Naszego Dziennika" pochwalił się, że spowiadając wiernych, w ramach pokuty, zakazuje im czytania "Gazety Wyborczej" i oglądania TVN? Zgadniecie, kogo z hierarchów, poprosili by o "właściwą" reakcję? Na jaką odpowiedź mogliby liczyć?
Nie, arcybiskup Życiński tym razem nie mógłby pomóc.
Inne tematy w dziale Polityka