Na wstępie wyjaśnienie: nie wiem, czy ten temat zaistniał już na forum s24; ja nie jestem w stanie tego zweryfikować, mam jednak nadzieję, że nie będę po kimś się powtarzał. A jeśli nawet była już o poniższym mowa, chciałbym tą notką podzielić się z czytelnikami własną refleksją o stosunku idoli Polaków do kwestii podstawowych, stosunku do ojczyzny i jej dziedzictwa.
Po Smoleńsku, po raz pierwszy mięliśmy okazje zobaczyć tak ostentacyjny i zmasowany atak salonu na manifestację umiłowania przez Polaków swojego domu - Rzeczpospolitej. Sygnowali go największe, dyżurne autorytety: m.in. Andrzej Wajda, Wisława Szymborska, Grzegorz Miecugow, Marek Kondrat. Mówili wprost o przerażeniu, jakie ich ogrania na myśl o obudzeniu się po tragedii narodowej demonów patriotyzmu, kwestionowali wagę interesu najwyższego - racji stanu Polski; kazali się martwić i zajmować sobą, namawiali do bycia cynicznym nihilistą, który winien żyć chwilą, cieszyć się doczesnością, konsumować ile się da.
Za promowanie tej niebywale szkodliwej ideologii libertyńskiej, jej czołowi żołnierze zostali uhonorowani najwyższymi odznaczeniami państwowymi. Przypominam, nosicielami Orderu Orła Białego z definicji powinny być osoby, które wybitnie przyczyniły się dla dobra Rzeczpospolitej, których życiorysy są kryształowe, którzy nigdy nie służyli złu. Szymborski i Wajda wiernie pielęgnowali komunistyczną propagandę: poetka tworzyła tomiki na cześć największego zbrodniarza ludzkości - J. Stalina, Wajda "demitologizował" AKowców. Teraz symbolicznie wracają do języka młodości: tyle, że dziś wrogiem jest PIS, w którym, nie bez racji, widzą spadkobiercę wartości za które oddali życie najlepsze córy i synowie II RP.
W Polsce 2011 r. patriotyczna manifestacja obarczona jest niebywałym ryzykiem. Za wywieszenie flagi lub zapalenie znicza w geście pamięci po tragicznie zmarłym Prezydencie RP, z automatu uzyskuje się łatkę "kibola", "oszołoma", "nacjonalisty". TVN, ustami K. Kolendy-Zalewskiej zrównał ludzi zebranych w jedną z miesięcznic 10 kwietnia 2010 r. z członkami nazistowskiej NSDAP; M. Olejnik nazwała pijaną hołotę oddającą mocz i rzygawiny na zdjęcia poległych w Smoleńsku "dowcipnisiami", J. Palikot namawiał do dewastacji symbolu chrześcijaństwa- krzyża, pomawiał bezkarnie poległego L. Kaczyńskiego (twierdził, że był w chwili katastrofy pijany), w przeddzień mordu politycznego w łódzkim biurze PIS, twierdził, iż lidera opozycji należy "powiesić i wypatroszyć". W warunkach panującej demokracji, z wykształconymi zasadami odpowiedzialności politycznej i publicznej, za tego rodzaju słowny bandytyzm, ludzi tych spotkałaby zasłuzona śmierć cywilna, zostali by rozszarpani przez opinię publiczną: publicystów, dziennikarzy, ludzi nauki, obywateli.
Ustrój III RP zasiany, a następnie pielęgnowany przez Jaruzelskiego i Michnika, z demokracją ma tyle wspólnego, że nikt (najprawdopodobniej) nie odważył się (jeszcze?) sfałszować wyborów. Prócz tego trudno dopatrzyć się innych, zasadniczych jej cech: np. wolności słowa, opinii, pluralizmu medialnego, dostępu do środków masowego przekazu, odpowiedzialności politycznej. Formalnie to wszystko może funkcjonować, de facto kuleje w coraz bardziej wyraźny, dostrzegalny na każdym kroku sposób.
Ludzi o patriotycznych, tradycyjnych poglądach publicznie się obraża i dyskredytuje; dla nich w Polsce nie ma być miejsca. Słusznie zauważył we wczorajszym wpisie K. Kłopotowski, że "Gazeta Wyborcza", "opiekunka" i krzewicielka salonu, realizuje strategię dyskredytacji polskiego dorobku w większości dziedzin: kulturze, polityce, religii, obyczajowości. Obserwując działalność A. Michnika na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat, należy śmiało stwierdzić, iż jego życiową misją stała się walka z najwyższymi od wieków wartościami: Kościołem, patriotyzmem, narodem, wspólnotą.
Kwintesencję jawnie antypolskiej postawy "idoli" przedstawia ten fragment jednego z popularniejszych programów rozrywkowych, wmitowanych przez jedną z komercyjnych telewizji:
Za to niebywale skandaliczne stwierdzenie, Pani E. Zapendowska, powinna nie tylko zniknąć raz na zawsze z ekranów telewizorów Polaków, ona powinna wynieść się z naszego wspólnego domu - z Polski. Dajmy jej to wybitnie do zrozumienia 10 kwietnia 2011 r. gromadząc się na skwerach, placach, pod pomnikami, w miejscach pamięci. Przynieśmy znicze, biało-czerwone flagi, zdjęcia polskich bohaterów. Niech Pani Ela cierpi...
Inne tematy w dziale Polityka