Polski rząd nie nadąża za najnowszymi trendami. Nie rozumie, albo udaje, że nie rozumie. Nasi politycy zamiast w lot odgadywać myśli swoich szefów kombinują na własną rękę! Zastanawiają się czy dobrze zrozumieli sens poleceń, myślą nad alternatywnymi rozwiązaniami, zadają pytania, zgłaszają swoje wnioski, sypią piasek w tryby...
A "demokratyzacja" Unii Europejskiej przyspiesza!
Premier przewodniczącej UE Szwecji, Frederik Reinfeldt ogłosił, że szefowie państw europejskich, którzy w tym tygodniu spotkają się na szczycie w Brukseli, zadecydują o obsadzie trzech unijnych stanowisk: przewodniczącego Rady Europejskiej, wysokiego przedstawiciela ds. polityki zagranicznej, oraz sekretarza generalnego Rady UE.
Polska propozycja, aby wybór dokonany został dopiero po prezentacji przez kandydatów "wizji" realizacji zadań, uznana została przez szwedzkiego premiera za nierealistyczną.
- Odnosimy wrażenie, że nasze stanowisko dotyczące sposobu wyboru na unijne stanowiska popiera większość ministrów spraw zagranicznych państw UE- informował, trochę chyba przerażony swoją odwagą, rzecznik prasowy MSZ Piotr Paszkowski.
Jednak w demokratycznej UE zdanie większości państw członkowskich nie ma znaczenia. Byle tylko zachowane zostały "demokratyczne standardy"!
A te naruszone nie zostały. Szwedzki premier nie pospieszył się i nie ogłosił wyników przyszłych obrad. Szefowie państw europejskich dowiedzą się jakiego dokonali wyboru jeszcze przed przekazaniem informacji mediom. Zgodnie z najwyższej próby standardami.
Inne tematy w dziale Polityka