Dziennikarze Gazety Wyborczej chyba pamiętali o mojej ubiegłorocznej akcji "12 groszy - ofiara na KUL". Pewnie dlatego próbowali mnie zmylić.
"Po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat w Boże Narodzenie list rektora KUL nie będzie czytany w polskich kościołach. Towarzyszył "tacy", która szła na finansowanie uniwersytetu, a tę episkopat uczelni zabrał" - mąciła wodę GW jeszcze na początku grudnia.
Na szczęście księża nie dali się omamić "wiodącemu tytułowi prasowemu" i ostrzegali wiernych, że i tym razem pieniądze z tacy mają być przekazane na Katolicki Uniwersytet Lubelski...
Dzięki temu, podobnie jak przed rokiem, dorzuciłem 12 groszy. Symbolicznie.
"Wujek Gnyszkaszwili", jak żem go niedawno zagadnął, stwierdził, że w ogóle nie warto czegokolwiek dorzucać... Też nad tym myślałem. Jednak w końcu moje umiłowanie kompromisu, "drogi środka" i innych takich... zwyciężyło!
Jak jakiś mięczak (a nie gad!) wyszukiwałem usprawiedliwień dla KUL-u.
Bo to, np. ani poseł Palikot, ani prof. Maria Szyszkowska nie są już związani z tą uczelnią. Także nie wszyscy aktualni studenci są czegewarystami. Uczelnia niecotygodniowo wysyła Jacka Żakowskiego aby studentów postępowo (chrzescijańsko???) ukulturniał, nadawanie honorowych doktoratów różnego sortu biurokratom i bojownikom o postęp to też niecodzienna praktyka...
Czy to wystarczające usprawiedliwienie dla wydania 12 groszy?
Inne tematy w dziale Polityka