Organizacje pomagające ofiarom przestępstw mogą zostać od stycznia bez pieniędzy. Dziennikarze "Rzeczpospolitej" ustalili, że ministerstwo wydaje milion złotych na zewnętrzną firmę, bo urzędnicy boją się podejmować decyzje. Resort tłumaczy się "uszczelnianiem systemu". Opozycja mówi o kompromitacji. Sprawdziliśmy, jak to się może skończyć.
Co się właściwie stało?
To historia, która mogłaby być satyrą, gdyby nie dotyczyła realnych ludzi potrzebujących pomocy. Fundusz Sprawiedliwości, ten sam, który za czasów Zbigniewa Ziobry stał się synonimem nadużyć i politycznego rozdawnictwa, ale miał zostać naprawiony przez nową ekipę. Efekt? Paraliż decyzyjny i milionowe wydatki na zewnętrznych ekspertów.
Jak ustaliła "Rzeczpospolita", ministerstwo kierowane przez Waldemara Żurka (po Adamie Bodnarze) spóźniło się z rozdysponowaniem środków na przyszły rok. Umowy z organizacjami pomagającymi ofiarom przestępstw wygasają 31 grudnia. Nowych beneficjentów miał wyłonić konkurs ogłoszony pod koniec lipca. Jest 19 grudnia, a wyników nie ma.
Firma za milion zamiast urzędników
Najbardziej kuriozalny element tej układanki? Mimo zatrudnienia dziesięciu dodatkowych urzędników w departamencie Funduszu, resort zlecił ocenę merytoryczną wniosków firmie zewnętrznej, warszawskiej spółce Varsovia Capital. Koszt? 959 400 złotych.
Prezes Varsovia Capital Paweł Iwanek w odpowiedzi dla "Rz" wyjaśnia, że umowę podpisano dopiero 17 grudnia 2025 roku i firma nie otrzymała jeszcze żadnych dokumentów do oceny. Ma 30 dni od momentu ich przekazania. Proste obliczenie: nawet przy natychmiastowym działaniu, wyniki pojawią się najwcześniej pod koniec stycznia.
"Paraliż decyzyjny". Strach przed aresztem
Skąd to opóźnienie? Nieoficjalnie mówi się o "paraliżu decyzyjnym" w departamencie. Po aresztowaniu Urszuli D., byłej dyrektorki departamentu Funduszu, oraz jej podwładnej Karoliny K., zespół został uszczuplony, a ci, którzy zostali, boją się podejmować decyzje.
– Urzędnicy boją się, że za rzetelną pracę trafią do aresztu – komentuje jeden z rozmówców "Rzeczpospolitej". Ministerstwo pośrednio to potwierdza, pisząc w oświadczeniu: "W pełni rozumiemy obawy zespołu odpowiedzialnego za obsługę Funduszu".
Oświadczenie ministerstwa: "sytuacja jest pod kontrolą"
Resort opublikował w piątek obszerne oświadczenie, w którym zapewnia, że "nikt nie pozostanie bez pomocy państwa". Ministerstwo powołuje się na 1500 punktów nieodpłatnej pomocy prawnej w całej Polsce i tłumaczy opóźnienia koniecznością "uszczelnienia systemu" po aferze z czasów Ziobry.
"Złożone oferty będą oceniane merytorycznie przez ekspertów zewnętrznych, bez możliwości arbitralnego przyznawania dotacji" – czytamy w komunikacie. Brzmi profesjonalnie. Tylko że te oferty wciąż czekają na ocenę.
Cztery okręgi bez żadnych ofert
Problem jest jeszcze głębszy. Jak wynika z komunikatu ministerstwa z 7 października, na cztery okręgi nie wpłynęły żadne oferty konkursowe: Gliwice, Rybnik, Krosno i Siedlce. To regiony zamieszkałe przez setki tysięcy ludzi, którzy w przyszłym roku mogą zostać bez specjalistycznej pomocy. Konkursu dla tych obszarów nie ogłoszono ponownie.
"Szczyt kompromitacji" . Opozycja atakuje
Poseł Dariusz Matecki (PiS) nie przebiera w słowach. Na platformie X pisze o "czystym absurdzie" i "paraliżu urzędników strachem przed politycznymi zemstami". Najbardziej zjadliwy jest jego zarzut dotyczący firmy Varsovia Capital: według Mateckiego miała ona zwrócić się o pomoc do Karoliny K., tej samej ekspertki, którą wcześniej aresztowano.
"To szczyt kompromitacji. Adam Bodnar, za te działania prędzej czy później odpowie przed sądem! Tak samo Waldemar Żurek" – pisze Matecki.
Dwie Niebieskie Linie
W tym całym zamieszaniu warto wyjaśnić jedną rzecz: działają dwie organizacje o podobnej nazwie. "Niebieska Linia" prowadzona przez Stowarzyszenie na Rzecz Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie jest finansowana z Narodowego Programu Zdrowia i działa bez zakłóceń.
Natomiast "Niebieska Linia IPZ" (Instytut Psychologii Zdrowia), ta, która nagłośniła problem, prowadzi m.in. ośrodki pomocy dla ofiar przestępstw na Mazowszu finansowane z Funduszu Sprawiedliwości. Jej umowa wygasa 31 grudnia. Złożyła ofertę w trwającym konkursie, ale na wyniki musi czekać.
Co dalej?
Minister Żurek, który objął stanowisko dopiero 10 października, odziedziczył problem po poprzednikach. Fundusz Sprawiedliwości podlega teraz wiceministrowi Sławomirowi Pałce, zawodowemu sędziemu, byłemu członkowi KRS. Czy uda się rozwiązać sytuację przed końcem roku? Wątpliwe.
Realnie patrząc, nawet po zakończeniu oceny formalnej i merytorycznej (przedłużonej do końca stycznia) czekają nas negocjacje, dostosowanie ofert, składanie załączników, zabezpieczenia wekslowe i dopiero podpisanie umów. Organizacje pomocowe mogą zostać bez środków przez kilka miesięcy.
Reforma po aferze była konieczna. Ziobrowskie nadużycia w Funduszu Sprawiedliwości są przedmiotem śledztwa, a kontrola NIK wykazała poważne nieprawidłowości. Problem w tym, że próba naprawy systemu zamieniła się w jego paraliż.
Można zrozumieć potrzebę transparentności i zewnętrznej oceny. Trudniej zrozumieć, dlaczego na rozstrzygnięcie przetargu czekano dwa miesiące, a umowę z wykonawcą podpisano na cztery dni przed Wigilią.
Ofiary przestępstw, które potrzebują pomocy psychologicznej i prawnej, nie mogą czekać na rozwiązanie biurokratycznych problemów. Dla nich to nie jest kwestia politycznych przepychanek, to kwestia przetrwania.
red.
Fot: Minister Sprawiedliwości, Waldemar Żurek, zapewnił, że Fundusz Sprawiedliwości będzie działać
Inne tematy w dziale Polityka